wtorek, 4 stycznia 2011

Pula, Chorwacja

Święta i Nowy Rok - coroczne okazje do kontaktów z przyjaciółmi, których nie widziało się od dawna. Przysyłają życzenia, zapraszają z wizytą, proponują serdeczną gościnę.

Napisał do mnie Gianni Palmulli, oddany serdeczny druh z Turynu. Przez całe lata organizował warsztaty Zygmunta (wyjazd do Turynu był wpisany w coroczny kalendarz zajęć) a jakieś 5 lat temu odwiedził nas, z rodziną i przyjaciółmi, gdy byliśmy na zajęciach, a później i wywczasach - w Puli. To dzięki niemu poznałam wówczas, i spędziłam z nią urocze wspólne dni, Giovannę Lanzę - znakomitą mezzosopranistkę, która niebawem po naszym spotkaniu wystąpiła na wrocławskim festiwalu Wratislavia Cantans  http://www.giovannalanza.com/ 

Pula to wspaniałe miejsce do życia, i na wakacje - otoczona jest zatoczkami z białawymi skałami i morzem, dużo w niej słońca. Miasto Pula wciąż pozostaje silnie osadzone w przeszłości, mając niezwykłą starówką i świetnie zachowane koloseum, które wciąż żyje - dzięki koncertom i spektaklom.

Voice and Body, które poprowadził wówczas Zygmunt - było "najdziwniejsze" jakie widziałam. W ramach festiwalu młodzieżowego zgromadziła się na nim grupa młodych ludzi, w tym młodziutkich panienek. Było ledwie pięć dni aby próbować uzmysłowić młodym damom, że to nie tylko zabawa. Molik, jak to on, podszedł do zadania możliwie pragmatycznie; postanowił pracować tak, aby atmosfera zabawy pozostała. Pomimo, że byłam tym wielce zdumiona (elegancko mówiąc) śpiewająco, nomen omen, przeprowadził ten 'eksperyment', a pozwolił sobie na ten rodzaj pracy tylko wówczas, ten jeden, jedyny raz.

Panienki bardzo się starały i pracowały, jak im się pewnie wydawało, z właściwym dojrzałości oddaniem. Mistrz był pobłażliwy i po ojcowsku serdeczny, z uśmiechem obserwował i akceptował te dość nieporadne poczynania. Po raz pierwszy także, pozwolił, na tłumną obecność rodzin i fanów - na pokazie kończącym pracę. Pracę zwieńczył więc "występ" w światłach nieustanne migających fleszy, wśród aplauzów, oklasków i zachwytów. A my, mieliśmy później wiele powodów do serdecznego śmiechu, lecz był to niewątpliwy i kolejny sukces działania "metody" Molika.

Zresztą, był to już okres kiedy Zygmunt akceptował oczywisty fakt; 5-dniowy staż wymaga innej formy. Bowiem wyniesiony, z okresu pracy w Laboratorium, nawyk niezwykłego skupienia i atmosfery niemal sacrum w pracy - nieczęsto już przystawał do nowego XXI wieku, i mentalności dzisiejszych partycypantów. Cóż, część z nich jedynie zalicza kolejne staże, szukając możliwie łatwych recept na medykamenty o natychmiastowym działaniu; zbiera liczne kwity, mające potwierdzać wolę samorozwoju.

Na Bałkany jeździliśmy wielokrotnie; w Chorwacji byliśmy trzykrotnie, kilkakrotnie byliśmy w bośniackim Mostarze - w zrujnowanym wojnami mieście, gdzie są niezwykli ludzie, zdolni i zdeterminowani. W pracy dostarczali mistrzowi wiele satysfakcji.

A wracając do Puli; będę starała się dotrzeć do osób, które rejestrowały wówczas wyniki pracy swoich pupili, może zachowały się te rejestracje, i być może ktokolwiek zechce przesłać ich kopie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz