piątek, 13 kwietnia 2012

Drawing on Schulz - MA Acting

Zaproszono mnie na spektakl dyplomowy - Podyplomowego Studia Aktorskiego powstałego ze współpracy: Manchester Metropolitan University School of Theatre oraz Stowarzyszenia Kultury Teatralnej "Pieśń Kozła" we Wrocławiu - w roku akademickim 2004/2005.
Pierwszy rocznik studentów Studia miał jeszcze możliwość korzystania z wiedzy i doświadczenia Zygmunta Molika. A gdy już o Zygmuncie mowa należy (po raz kolejny) wspomnieć; międzynarodowy zespół aktorów Teatru również szkolił się wraz z Nim, kilkukrotnie.

Prezentacje absolwentów odbyły się 12 i 13 IV 2012 
w XIV-wiecznym refektarzu będącym siedzibą Teatru i Studia

O Stowarzyszeniu powiedziano i napisano wiele, nie będę powtarzać informacji. Polecam oficjalną, bardzo oryginalną, jak wszystko co łączy się z Nimi, witrynę Teatru Pieśń Kozła. Można ich znaleźć także na Facebooku. 

Tym, którzy zechcą poświęcić czas proponuję rejestracje dźwiękowe jednego ze Spektakli: Obyczaj Lamentacyjny (2001) - do znalezienia na YouTube w 4. częściach. Przesłuchanie pozwoli docenić niemijającą fascynację zjawiskiem >Pieśń Kozła<
Zainteresowanie Teatrem i Studiem podsycają, dodatkowo, takie choćby fakty jak wielka popularność jednego z aktorów - Kacpra Kuszewskiego, szeroko znanego z działalności poza Teatrem, choćby z tasiemcowego serialu M jak Miłość czy ubiegłorocznej wygranej w medialnej kompetycji tanecznej Taniec z gwiazdami. (On także  jest absolwentem PSA MA). Inną, szeroko znaną i cenioną absolwentką Studium jest - Joanna Słowińska - jedna z najbardziej wszechstronnych polskich wokalistek. 

Spektakl to zastrzyk młodej witalności. Z przyjemnością, i lekkim zdumieniem przypominałam sobie; ciało bytować może jako giętkie i sprawne. Koci wyskok na stół może być fraszką, wirowanie w szalonym tańcu nie zaburza oddechu, a samą siłą mięśni można unieść ciężką dekorację wraz a aktorem.

12 wykonawców, z przewagą pań (bo panów zaprezentowało się pięciu) zaserwowało nam wszelkie umiejętności jakimi może dysponować aktor. Gotowość fizyczna czy umiejętność podawania tekstu to prawie banał, przy ich wielorakich umiejętnościach. Pięknie tańczą, śpiewają i grają na instrumentach. Wiolonczela, akordeon, flet poprzeczny, gitara - proszę bardzo. Okazuje się jednak, że piękne i harmonijne dźwięki można wydobyć również z garnków i desek. Zachwyciła mnie też ‘dziewczyna’, która w zawrotnym tempie zagrała pałeczkami używanymi do werbla... na parkiecie.

Jak zwykle w Sali przy Purkyniego gotyckie mury są niepowtarzalnym, magicznym elementem dekoracji. Pozostałe dekoracje równie surowe, i pozornie oczywiste, wykorzystywano jednak wielorako. 2 stoły, 3 ławki, kilka krzeseł, czerwony materiał. Kostiumy zwyczajne, czarne; jedna tylko sukienka bladoróżowa. Buty i buciki, bose stopy - fetysze kojarzone z Schulz’em. Światła - to narożnie umieszczony rząd małych świec i wyważone operowanie reflektorami.

Drawing on Schulz to pokaz pracy w toku (jak wynika z programu). Studenci poznawszy ‘laboratoryjnie wypracowane’ metody pracy Teatru Pieśń Kozła, a więc unikalne techniki wokalne i ruchowe - technikę koordynacji - zaproponowali, wynikający z wyprawy badawczej do Rumunii, Spektakl. Rumuńskie wioski przypominają niegdysiejszy świat Schulza, nie przekłada się to jednak, bezpośrednio, na realizację. Tyle, że zapamiętana muzyka i obrazy stając się spójnością przełożyły się na opowieść o mitycznym i lirycznym dzieciństwie, a kolejno niecierpliwym, dziwacznym i skomplikowanym życiu - artysty. Obserwując, słuchając i przeżywając wraz z absolwentami MA efekt ich osobistych poszukiwań, dot. możliwości ciała i głosu, nie wiedziałam, doprawdy, kiedy minęła godzina.

Wykonawcy: Gabriel Almagro, Samuel Alty, Stephanie Bain, Georgina Biggs, Agnieszka Bresler, Seth Compton, Angela Delichatsios, Paolo Garghentino, Ilona Krawczyk, Piotr Kurjata, Rea Mole i Mariae Smiarowska.

Anna Zubrzycki - reżyseria, Maciej Rychły, Sam Alty - muzyka (oraz tradycyjna rumuńska), Mira Żelechower-Aleksiun - kostiumy, scenografia.

 https://vimeo.com/42282359  rejestracja spektaklu

16 komentarzy:

  1. Zaiste dobrze było popatrzeć na młodzieńczą energię i radość z współuczestniczenia w czymś ważnym. Niezwykłe momenty, w których muzyka i ruch tworzyły jedność.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bee, bardzo lubię gdy inni zgadzają się z moim punktem widzenia.
    Potwierdzasz, spektakl wielce udany.
    A i życie 'około-spektaklowe' niczego sobie (było) :)

    OdpowiedzUsuń
  3. to jednak sie udalo - i spektakl, i wpis!

    brzmi b fajnie - sceneria, schulz i przedstawienie. nie mówiac juz kacprze - imienniku mojeo syna

    dziekuje za kolejna dawke kultury!

    pozdr \ m

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj A. Odpowiem podobnie jak Bee; komplementy łykam jak landrynki. A bardziej serio; to nie ja niosę ogarek oświaty, nie ja tworzę zjawiska kulturalne. Staram się je opisać, tak jak w momencie pisania czuję. Postrzeganie świata zmienia się, czasem 'co kwadrans'. Nie raz, obmyślona już wstępnie koncepcja znikała niepostrzeżenie, a palce na klawiaturze robiły coś, o co w ogóle ich nie podejrzewałam. Cieszę się więc, że to co przeczytałaś/łeś jest dla ciebie dawką kultury. I to kolejną. Pozdrawiam również syna :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdarzenia około-spektaklowe były liczne, sympatyczne i niespodziewane :) Następnym razem będę gotowa na wszystko ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. I jak ja temu sprostam - Bee.

    Okazuje się, że przyjęcie zaproszenia Teatru może mieć 'daleko idące konsekwencje'. Otóż, nie tylko zobligowano mnie do serwowania 'kolejnych dawek kultury' ale i... sprowadzania "pszczółek" na niechybne manowce.
    Czy ty rozumiesz - kobieto - co może oznaczać 'być gotową na wszystko' w środowisku, które (prywatnie) podobno wyrabia nieprawdopodobne brewerie?
    Wolę nie myśleć co z tobą będzie, gdy któregoś dnia usłyszysz "sameś chciał Grzegorzu Dyndało".

    No i znowu moje palce żyją własnym życiem; pozdrawiam więc co rychlej.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ewo, dziękuję za piękną recenzję, ja już tylko czekam na teatr Pieśni Kozła... ponoć ma być w Paryżu, czy tak? A przy okazji Wam zazdroszczę, oj ja też chcę być sprowadzona na manowce...A z tego co piszesz wynika, że narodził się nowy aktor, wielostronnie wykształcony, tak jakby mury pomiędzy rozmaitymi gatunkami teatralnymi już nie istniały. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. W języku pszczółek "być gotową na wszystko" oznacza "podjąć najsroższe wyzwanie intelektualne", Dyndałów niechaj sobie artyści szukają w innym ulu :)

    OdpowiedzUsuń
  9. holly, to że 'wiesz wszystko' jest lekko obezwładniające.

    Faktycznie, "Pieśń Kozła" szykuje się do P. Jednak, tyle jest jeszcze znaków zapytania... Wiążą się, jak to często bywa, z finansami. Rozmawiałam wczoraj z Anną Z.; jeśli wszystko się złoży, spektakl (Król Lear - bodaj) będzie można podziwiać w Eglise Saint-Merii, a wystawę prezentującą Brave Festival w Unesco. Trzymam kciuki!

    Czy narodził się 'nowy aktor'? Być może wniosek jest uprawniony. Choć, gdy wspomni się choćby 'hollywódzkich aktorów', którzy od dziesięcioleci tańczą, śpiewają i recytują, pewności ma się już mniej.
    Aktorom stawia się wciąż nowe wymagania, dobrze więc że są uczelnie, które gotowe są temu sprostać. Dobrze też, że coraz więcej młodych artystów rozumie, że nijak od wszechstronności uciec nie sposób.
    Zresztą, czy tylko artystów dotyczy ta reguła? Życie zrobiło się bardzo wymagające. Choć... gdyby wziąć pod rozwagę takich lekarzy choćby. Często kpię, że ten jest od lewej rzęsy a ów, od prawego łokcia. I nijak im się to nie przekłada na całość.
    Więc i mnie co raz trudniej być autorytarną.

    Na szczęście, nikomu nie zalecam przywiązywania się do moich sądów. Więcej, zakładam że choćby - tu - publikowane posty pomogą każdemu mieć opinie własną. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  10. Bee kochana, ależ ja dokładnie to miałam na myśli. Tylko nie potrafiłam tego równie zręcznie wyrazić.

    A do Moliera czy Grzegorza wręcz, za to że los nim zamieszał, nie mamy co mieć pretensji. Wszystko to było wszak w 1668 r., zdążyliśmy już pewnie nabrać dystansu.

    Tak więc wystawiam się, z jasnym czołem, na najsroższe wyzwania, nawet intelektualne. A niech tam...

    OdpowiedzUsuń
  11. Autentycznie Ewo zainteresowałaś mnie tym spektaklem (i to JEST prawda - przecież wiesz, że w zasadzie zawsze piszę to, co myślę... czasem wypadałoby dodać: niestety ;) )
    Podobnie jak wcześniej Teatrem ZAR (to właściwie dzięki Twojemu wpisowi zdecydowałem się obejrzeć "Ewangelie z dzieciństwa. Tryptyk" w Chicago).

    Zaintrygowały mnie „Kroniki – obyczaj lamentacyjny” Teatru Pieśń Kozła (nie mogłem się jednak oprzeć, by nie porównać tego przedstawienia ze spektaklem ZAR-u (bo przecież temat podobny i korzenie w Grotowskim...)- i coś mi mówi, że Pieśń Kozła bardziej by do mnie przemówiła. Ale o tym to musiałbym się przekonać samemu - i naocznie - nie tylko w oparciu o (niedoskonałe technicznie) video, więc kiedy tylko będę miał taką możliwość, to się na ich spektakl wybiorę.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. L.A. Zaskoczyłeś mnie pozytywnie (jak to teraz się mawia), choć pozytywnie nie masz ochoty (?) pisać. I dobrze, wszystkim daję przyzwolenie, proszę wręcz, o pisanie prawdy, całej prawdy...

    A zaskoczenie powoduje miejsce - z jakiego korespondencję tę pewnie wysłałeś. Mało kto pisze do mnie z pustyni i jaskiń.

    Pieśń Kozła polecam; a rację masz świętą, grupy mają ten sam korzeń. Więcej w ich produkcjach 'maczał palce' Molik.

    Nadal proszę uważaj, choć przesądna nie jestem. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. Skąd przypuszczenie, że pozytywnie nie mam zamiaru pisać?
    Ja po prostu stwierdziłem, że w zasadzie piszę to co myślę (a czasami to jest negatywne, czasem pozytywne - i nie ma nic wspólnego z moją ochotą, tylko z wiernością temu, co myślę i czuję).

    PS. Z pustyń i jaskiń, o których piszesz, wróciłem jakieś 4 lata temu. Ale o tym wiedziałabyś, gdybyś uważniej przeczytała mój ostatni tekst (i nie odbierz tego proszę, jako złośliwość, tylko... prawdę ; ))

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. Ach L. A., w poprzednim wcieleniu musiałeś być (!) aptekarzem.
    Głowę bym dała, że przeczytałam każdą literkę; może nie potrafię jeno składać pojedyńczych 'do kupy'. Grunt, że całyś.

    Doceniam i cenię, wierność waszmości - wszelkim prawdom. Słowem pozytywnie z przyjemnością się pobawiłam, dodając ochotę na okrasę.

    Jedno jest pewnie, bardzo mnie ta wymiana komentarzy rozbawiła i jest to niewątpliwy plus pisania o spektaklach laboratoryjnych teatrów we Wrocławiu. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  15. No to mi wyjechałaś z tym aptekarzem :)

    Ale fakt - jestem niepoprawny: wszystko chcę poprawiać ;)
    (Przynajmniej tak to wygląda.)
    Jakbym nie wiedział, że i tak nic to nie zmieni :)


    Uściski

    OdpowiedzUsuń
  16. L.A. dobrze byłoby wiedzieć czy, co i dlaczego chciałbyś poprawić.

    Mam wrażenie, że chcemy czy nie i tak wszystko zmienia się nieustannie; tylko nasza ułomna percepcja i lenistwo (?) postrzega świat płasko. Buta karze myśleć, że wiemy dużo, że wszelkie zmiany to pozór. Co oczywiście może być obiektywną prawdą, homo sapiens nie rozwija się przesadnie dynamicznie (gdyby odebrać nam technologie wszelkie).

    Ale jak widać, choćby w moim blogu, zmienność w niezmienności nie jest truizmem. Szukamy nieustannie. Próbujemy i eksperymentujemy.
    Czasem kończy się to, co prawda, wywarzaniem jeno dawno już otwartych drzwi. Widać... nie potrafimy inaczej. Musimy poprawiać, nawet gdy wiemy, że (być może) nie jesteśmy skazani na sukces.

    Róbmy swoje, wątpliwości i fobie odłóżmy na bok, liczmy na możliwość progresu. Mamy wyjście?

    OdpowiedzUsuń