niedziela, 22 lipca 2012

Barbara Wilińska


                       Fot. Irena Lipińska, więcej o stażu Na Grobli 26.06.2012
                              Artystka śpiewa! czy widzicie ten uśmiech - Jorge Parente? 
Basieńka, Kobieta Nietuzinkowa, Wyposażona w talenty i umiejętności, które (zdać mogłoby się) odchodzą do lamusa. Bo czyż wiele osób, tak jak Ona, kaligrafuje, szyje i wytwarza - ręcznie - zupełnie niezwykłe cudeńka. Być może niewielu ma szansę choćby odczuć tę potrzebę, skoro ‘świątynie sklepowe’ pączkują nadmiarem. Te wspaniałe, a rzadkie umiejętności zanikają, także ze szkół dawno już zniknęły prace ręczne. Babcie i ciocie, które to umiały, no cóż, czy często mamy je w zasięgu wzroku?

Barbara to kobieta slow, więc jej czas dopiero nadchodzi, mówię wam, na fali wszystkich innych slow. Coraz częściej tęsknimy do tego co niespieszne i naturalne? świetnie, wzór do naśladowania jest całkiem niedaleko, wystarczy krótki... mejl. 

Ma piękny głos, mistrzowsko operuje ‘białym’. Oddech nie sprawia jej trudności. Głos i oddech mieszkają w niej, tak po prostu, organicznie. To o osobach takich jak ona Grotowski mówił :„Głupotą jest, by narzucać określony typ oddychania lub jakąś technikę osobie, która nie ma problemów w tym względzie (...) należy chronić właściwy danej osobie typ oddychania” (Trening aktora, notatki Franza Marijnena, Bruksela ’66).

Swoją działalnością stara się ochronić-propagując tradycyjne pieśni, takie co to „do powitań i pożegnań, do śmiechu, płaczu i zadumy”. Jej spektrum zainteresowań jest szerokie, nie tylko pieśni polskie, nie, wszelkie zakątki Europy, ich muzyka, używane tam instrumenty nie mają przed nią tajemnic. Ona sama gra muzykę europejskiego średniowiecza i tradycyjną taneczną; liry korbowe, gordon, suka, tambura, flety pasterskie, dulcymer, bębny obręczowe, tapan i drumle - to wśród nich swobodnie się obraca. 

Jak to robi? choćby prowadząc wiele warsztatów, także muzycznych.
Jak wspomniałam, posiadła wszelkie tajniki kaligrafii, w tym łacińskiej, można się i tego, z jej pomocą, nauczyć:  http://www.barbarawilinska.com/warsztaty.html,

Pasjonatka rękodzieła, a jakże, spod jej rąk wychodzą... bajeczne lalki i świece.

               Od jakiegoś czasu zaczęła malować obrazy jak ze snu - akwarelą.

Muzykantka i Pieśniarka.  Stypendystka  Ministerstwa Kultury i Sztuki (’05). Studiowała psychologię na UAM w Poznaniu, ukończyła szkołę muzyczną II st. O sobie mówi: uczę się bez przerwy, i wielkim szczęściem jest dla mnie możliwość przekazywania innym tego, co dla mnie ważne. Jestem przekonania, że nigdy nie jest za późno, aby zacząć rozwijać swoje zainteresowania, realizować pasje. W pracy edukacyjnej najważniejsze jest dla mnie wspieranie innych w rozwoju oraz stwarzanie im okazji do odkrywania i wzmacniania własnych zasobów.
To pewne, uczy się i zaraża wszystkich wokół tym zapałem. W czerwcu, we Wrocławiu uczestniczyła w stażu Głos i Ciało, który odbył się w Studio Na Grobli. Śpiewała na zajęciach, w przerwach, na prywatnych spotkaniach, wszędzie. Zarażała, reszta wnet włączała się do śpiewu, powstawały wspaniałe, radosne chóry.

Swą postawą wobec życia Barbara wpisuje się, idealnie, w formułę tegorocznego Festiwalu Brave. To Ona jest KOBIETĄ BRAVE, taką która nie da zmóc się przeciwnościom losu, pamięta o korzeniach ludzkiej egzystencji, dla innych robi więcej niż zdaje się możliwe. Można ją znaleźć w Poznaniu, urodziła się tam i wciąż mieszka.

Posłuchajcie też, koniecznie, muzyki Barbary, zrobi się wam...leciutko na duszy

niedziela, 15 lipca 2012

czytajmy Grotowskiego (!?)

Do poduszki biorę sobie, co czas jakiś, Ku teatrowi ubogiemu w tłumaczeniu na rodzimy. Wydano ją po latach, we Wrocławiu. Instytut Grotowskiego 07. Oryginał, w angielskim, nosi tytuł Towards a Poor Theatre 1968, Odin Theatres Forlag, Holstebro. 
Jest to "książka Grotowskiego" choć, osobiście, napisał jedynie jeden rozdział, ten, który dał jej tytuł. Ta jej część nie powstawała na potrzeby ani tej, ani jakiejkolwiek innej, książki. Była rodzajem odpowiedzi dla natrętnie nękających go pytaniem: Jakie są źródła pańskich prac eksperymentalnych w teatrze. Opublikowano go wówczas w formie artykułu - Odra 9/65. 

Dlaczego wracam do tej książki, jak dziecko wracając z uporem do ulubionej bajki. Staram się zrozumieć co też, i jak, już wówczas, pomiędzy 59.- 65., ewaluowało. Co, Teatr 13 Rzędów osiągnął już wówczas w Opolu nim "w styczniu 1965 roku przeniósł się do uniwersyteckiego, półmilionowego Wrocławia, stolicy kulturalnej polskich Ziem Zachodnich i przyjął tam status Instytutu Badań Metody Aktorskiej(jak w przedmowie pisał P. Brook).  

Tamten artykuł, z miesięcznika Odra, przetłumaczono i publikowano prawie od razu: w Sztokholmie, Nowym Sadzie, Paryżu czy Nowym Orleanie. Zaciekawiał zatem, zachwycał, czy przeciwnie "zogniskowanie prac" Grotowskiego "wokół tego co uważamy za sedno teatru jako sztuki, tzn. wokół relacji widz-aktor, techniki duchowej i kompozycyjnej aktora - budził, i wciąż budzi, podejrzliwość.

Czy powstałe wówczas metodyki, nie jedynie jako zarysy przecież, choćby ta impostacji głosu, uznano już na tyle by, po półwieczu praktykowania ze znakomitym skutkiem, przedrzeć mogły się, skutecznie, do świadomości tych, którzy kształcą młodych czy praktykując na scenach starają się profesjonalnie używać ciała i głosu. Niestety, po stokroć -nie. Jeśli nie to dlaczego nie, jakie mechanizmy naszej świadomości uniemożliwiają akceptację faktów; faktów, które przekładają się w realny pożytek.

Grotowski: Proces, o którym mowa, chociaż wiąże się z koncentracją, ufnością, otwarciem i niemal zatraceniem w fachu, nie jest woluntarny. Wiąże się ze stanem bierności (bierna gotowość do realizowania aktywnej partytury), z postawą psychiczną, w której nie "chce się to zrobić" ale raczej jak gdyby "rezygnuje się z nieuczynienia" (...). Wbrew panującemu poglądowi sądzimy, że proces duchowy, któremu nie towarzyszy formuła artykulacji, dyscyplina, strukturalizacja roli, rozbija się o bezkształtość.
Zdania te odnoszą się do oglądu i percepcji kondycji - teatru lat powojennych.
 
Spróbuję rozszerzyć perspektywę na świat obecny, świat-jako nieustający teatr będący "postacią kleptomanii, żeruje bowiem na postępie i elementach twórczych w zakresie obcych sobie dyscyplin, buduje widowiska-hybrydy, zlepki form pozbawione jednolitego rdzenia, zatem nieintegralne..." Bo...ja tu sobie piszę podczas gdy wokół toczy się partyjno-polityczna, pseudonaukowa dyskusja o in vitro. Piszę, kiedy wszelcy mędrcy wyrzucają z siebie zdania - o jedynie właściwym sposobie na powoływanie na świat człowieka. Jak gdyby cokolwiek na ten temat wiedzieli. Czy wszystkim im nie wyszłoby na zdrowie gdyby swój domniemany potencjał intelektualny owi dyskutanci poświęcili człowiekowi, który już jest. Choćby po to by mógł swobodniej korzystać ze zdobyczy wiedzy, w każdej dziedzinie.

Zainteresowanym tematyką związaną z 'myślą Grota' polecam najnowsze oferty IG: OTWARTY UNIWERSYTET POSZUKIWAŃ Wielka? Reforma? Teatru?  http://www.grotcenter.art.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=1335 
PERFORMER 4.  http://www.grotowski.net/performer/performer-4 

Nie tylko ja, od czasu do czasu, czytuję Grotowskiego.
Może to nie najgorszą rokować przyszłością?

poniedziałek, 9 lipca 2012

BRAVE FESTIVAL zakończony

Wiele zdjęć, ciekawostek i informacji - do wyłowienia choćby na Facebooku
 

 Parada młodości i radości we Wrocławiu
 Meninas de Sinha i Mamatucada - parada kobiet na ulicy Włodkowica. Fot. Sławek Przerwa

        
Zmysłowymi ruchami czarowały widzów.
Tarah Taali - kobiety z Radżastanu. Taniec tworzący muzykę.
Kobieta medium w Synagodze. Jej młode asystentki. 
Ambuya Nyati - kobiece medium, lud Shona
        Bi Kidude (około stuletnia), Zanzibar, rytuał unyago. 
Wrocławianki wprowadzała w tajniki kobiecości

        Casletila, Swanetia - ocalone polifonie, tradycja na przekór zmianom, fot. S. Przerwa

Te kilka zdjęć to nostalgiczne, już, wspomnienie wspaniałego wydarzenia, którym żyło pół miasta. Publiczność szczelnie wypełniała sale koncertowe, kinowe oraz kluby dyskusyjne. Podziwiała wystawy, uczestniczyła w warsztatach.
Dzięki hojności wrocławian fundację ROKPA wsparto kwotą, która przekroczyła 100 tys.zł.
Fundacja działa w rejonach najuboższych, o trudnej sytuacji politycznej.
Jednym z jej założeń jest  wspieranie projektów lokalnych społeczności.

Jedną z najwspanialszych, zaprezentowanych na Brave, społeczności była grupa saharyjskich Tuaregów. W grupie TARTIT  jest pięć kobiet i pięciu mężczyzn z berberyjskiego ludu Tuaregów (Timbuktu w Mali). Poznali się w obozie dla uchodźców w Burkina Faso kilkanaście lat temu. Zjednoczenie jest dla nich sposobem na przetrwanie rozlicznych trudności w regionie.

Silne kobiety, w tym matriarchalnym społeczeństwie cieszą się szacunkiem, i swobodą nie kojarzoną z arabskim światem. Tam mężczyźni Kel Tamashek zakrywają twarze!
Muzycy TARTIT założyli organizację non-profit, która zajmuje się wspieraniem: zawodowego rozwoju kobiet i edukacji dzieci. Ci niezwykli ludzie zdołali nagrać dotychczas 3 płyty, wszystkie z własnymi kompozycjami (Amazagh, Ichchila, Abcacabok).
Ich muzyka to czysta magia, nie bez powodu nazwano ją bluesem pustyni. Słucha się jej w niemal transowym nastroju. Ciche, hipnotyczne dźwięki instrumentów i wielogłosowe rozwibrowane śpiewy były najlepszym prezentem dla festiwalowej publiczności.
Na zakończenie Festiwalu.
Do zobaczenia za rok.

      

piątek, 6 lipca 2012

BRAVE - zamierzenia i realizacje

Dlaczego Brave?
Przez kilka ostatnich lat różne osoby namawiały mnie do zorganizowania festiwalu teatralnego we Wrocławiu. Jednak po latach bywania na festiwalach krajowych i zagranicznych, czułem się zmęczony i przesycony dominującą wszędzie taką samą formułą – pokażmy produkt i obejrzyjmy produkt. Bo festiwale sprowadzają pracę twórców jedynie do wymiaru produktu, towaru poddanego konsumpcji. Festiwale nie są zainteresowane ani procesem pracy, ani kontekstem pracy, ani znaczeniem tej pracy dla ludzi. Nie chciałem więc powielać tej samej formuły, ale też nie miałem żadnej na to odpowiedzi, żadnego pomysłu. Szukałem i zadawałem sobie wciąż to samo pytanie: dlaczego festiwal miałby być naprawdę potrzebny?
   Pytanie, które zadał sobie Grzegorz Bral wiele lat temu, figurujące na stronie Festiwalu, od lat brzmi mi w uszach. Z 'Dlaczego' wiązałam 'zbytnio', bo nie rzadko zdradza indolencję, bywa złośliwe, a bywa natrętne, niczym owo słynne 'nie wierzę' by Grot. Bral nie był odosobniony w tym braku wiary w sens i możliwość zrealizowania tak zakreślanych zamierzeń: mamy produkt więc pokażmy a obejrzą. 
Gdy wspomniałam Grotowskiego, tak, słynął z zadawania podobnie niewygodnych i niepopularnych pytań. Niemniej słynął ze znajdywania na nie odpowiedzi. To samo tyczy bohatera blogu-Zygmunta. Dopóty szukał, błądząc i bijąc głową o ściany, póki nie odnajdywał. Nim nie uściślił formuły, która jest odkrywcza, potrzebna i działa bezspornie, na wielu płaszczyznach. Być może, a raczej na pewno, określenie skuteczności założeń wiąże się z upływem dostatecznej ilości czasu, jego przygoda, z rozgryzaniem zasad współistnienia głosu z ciałem, zajęła mu niemal całe życie. 
We wczesnych latach pięćdziesiątych, zatrudniony w Artosie, używał głosu jako recytator. Później współpracował ze stacjami radiowymi. W 53. podjął studia aktorskie gdzie, we współpracy z wybitnymi profesorami, próbował swój głos wydobywać możliwie swobodnie. Podjąwszy, w 59., pracę w Teatrze 13 Rzędów miał rzucić się, wraz z pozostałymi, na całkiem nieznane wody choć próbowano tam 'wszystkiego'. Od biomechaniki do ćwiczeń fizycznych zawartych w podręczniku dla rekrutów armii amerykańskiej.
W końcu, w 75. był na tyle gotów by wiedzę przekazywać grupom chętnych spoza Teatru; został kierownikiem zespołu mającego wspomagać aktorów w pracach 'nad trudnościami'. Pracownię, zgodnie z panującą wówczas modą, nazwano Lab. Acting Therapy. A ponieważ owo miano zbyt nachalnie mogło kojarzyć się 'z terapią' swoje studio, po czasie, nazwał całkiem po prostu - Głos i Ciało. Na potrzeby zagranicznych odbiorów używał nazwy będącej dosłownym tłumaczeniem: Voice and Body. Nazwa funkcjonuje do dziś firmując mając, po tysiąckroć, potwierdzone działanie. Nie tylko stosunek do pracy nad impostacją głosu ta metoda zmieniła. Zmieniła cały mikrokosmos uczestniczących w szkoleniach; stosunek do siebie, do własnego ciała, do wszystkich wokół, do całego świata.


Ostatnie dziesięciolecie to okres niebywałego przyspieszenia; czas zdaje się zyskiwać jakiś nieludzki wymiar. Nowe technologie wspomogły dotarcie do wiedzy w parę chwil, uzyskanie kontaktu z kimś na końcu świata to także chwile. Bezzasadnie hodujemy obawy, że formuła Festivalu Brave marnie przystaje do zamierzeń, gdy wciąż potykamy się o zjawiska nie całkiem autentyczne? Nieautentyczne bo znane, bo prezentowane już gdzie indziej, oswojone poprzez nagrania video, zaopiekowane i szeroko uznane. Wiemy oczywiście; znaleźć "coś" co świeże, naturalne i nierozpoznane graniczy z ekwilibrystyką. Potrzebne są podróże, badania, zespół właściwych ludzi, sporo czasu i, a jakże, niemałe pieniądze. 
Zresztą tam, a może zjawisk autentycznych w ogóle już w świecie nie ma. Świecie tak spowitym wszechobecną 'siecią', że zdaje się pod nią kurczyć. 

Czy odżegnywanie się od najczęściej spotykanej festiwalowej formuły; pokażmy produkt i obejrzyjmy produkt ma sens, czy jest możliwe? Podgryza mnie myśl, że przy najlepszej woli, przy tytanicznym zaangażowaniu organizatorów, publiczności Brave prezentować można jedynie produkt w sporej mierze już wtórny. Wtórny, choć pięknie 'dający się przeżywać', bo daruje poczucie uczestnictwa w odkrywaniu i... wspomaganiu.


Tak, to właśnie wspomaganie zdaje się być kluczem, i racją istnienia, tego przedsięwzięcia podjętego przeciw wypędzeniom z kultury. Tak pojęte idee Festiwalu wspomagają UNESCO, Organizacja Narodów Zjednoczonych dla Wychowania, Nauki i Kultury. Także nasze Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz władze lokalne w osobach Prezydenta Miasta i Marszałka Województwa. Po raz trzeci do grona wspomagających dołączył Instytut A. Mickiewicza, którego Dyrektor napisał: ... to unikalne wydarzenie artystyczne, szanowane w Europie, inspirujące i odważne intelektualnie. Podróż w głąb fundamentalnych kodów kultury zaproponowana przez Brave Festival fascynuje i edukuje ...

Słowa fascynuje i edukuje zdają się tu być kolejnymi kluczami. Do niedawna, w okresie sprzed BRAVE zainteresowanie tym co ludowe było swoistym obciachem. A już 'te' kultury żyjące regułami sprzed setek lat... budziły uśmiechy politowania i niechęci. Teraz wszystkie te 'archaiczne' wspólnoty są oklaskiwane, admirowane oraz wspierane przez rzesze ludzi. Tych, którzy, do niedawna, festiwale uznawali jedynie jako towar poddany konsumpcji.

Brave gromadzi wokół siebie niesamowitą energią setek wolontariuszy dając nadzieję, na wsparcie (nie tylko moralne), ludziom żyjącym na antypodach sytego, europejskiego świata. Uczy rozumienia naszych ogólnoświatowych korzeni, daje przykłady radzenia sobie z najtrudniejszymi sytuacjami życiowymi. I jest wskazówką dla nas, żyjących tu i teraz, jak ocalić, także w rodzimej kulturze to, co autentycznego jeszcze w niej pozostało.

Właśnie to jest największym kapitałem wypływającym z inicjatywy Teatru Pieśń Kozła. Po ledwie kilku latach od powstania tej Idei.   BRAVO   BRAVE!

środa, 4 lipca 2012

BRAVE FESTIVAL 8. edycja

WTAJEMNICZENIA KOBIET - to w tym roku motyw przewodni festiwalu. Program? aż kipi od codziennych zdarzeń.

W dniu inauguracji wieczorem, 2 lipca, powietrze wciąż dyszało stężeniem pary wodnej. Pomimo tego pod budynek IMPARTu przy Odrze dotarły tłumy admiratorów. Wrocławskie Centrum Sztuki nie dysponuje jednak salą, która pomieściłaby wszystkich chętnych. Wciąż czekamy by Festiwal mógł powrócić do Teatru Muzycznego Capitol, który już drugi rok jest w gruntownej przebudowie.

DEBAA, lub DEBA Mayotte, zespół kobiet z Majotty. Na YouTube łatwo je odnaleźć.
Koncert otwierający Festiwal należał do, zarezerwowanej wyłącznie dla kobiet, islamskiej tradycji koranicznej. Tematami śpiewanych przez nie mistycznych poematów są najczęściej: inwokacja do Allaha, uwielbienie dla Proroka, modlitwy świętych mężów oraz przestrogi i przykazania moralne, także miłość.
Zachwycający był ten skodyfikowany, pełen gracji system ruchów, ramion i głów kilkunastu artystek. Podkreśleniom rytmu służyło kilka bębenków używanych przez siedzące, i śpiewające w pierwszym rzędzie Panie.
Zespół pochodzi z Majotty (wyspy pomiędzy Madagaskarem a wybrzeżem Mozambiku). Panie miały do pokonania długą i skomplikowaną drogę nim przybyły do Wrocławia. W podróży były od soboty, na skutek różnych perturbacji komunikacyjnych. Tym bardziej zachwycił fakt, że występując niemal z marszu potrafiły tak zmysłowo oddać śpiewem miłość do Proroka. Byłoby im z pewnością łatwiej gdyby na sali nie panował obezwładniający upał, a nagłośnienie nie było aż tak przesterowane. Jak sądzę, mają dostatecznie mocne głosy by radzić sobie bez mikrofonów. Cóż, akustycy uważają się zazwyczaj za mistrzów, nie ma co z nimi dyskutować. Co im tam, że klimat większości imprez potrafią skutecznie stłamsić zalewając kolejne sale niewspółmierną ilością decybeli.

Wtorek przyniósł ochłodzenie, wraz z nim, południem nadciągnęły gwałtowne ulewy. Niełatwo było przemieszczać się po mieście, w którym kolejne zdarzenia odbywają się w tak wielu miejscach. Brave Films, Brave Focus, Breve People Doc, Breve Contexts - wszystkie one mają siedzibę - w DCF ODRA FILM.
  
To tam zachwycił mnie film Thomasa Wartmanna przybliżający zjawisko hidźra (hijra).
TRZECIA PŁEĆ W INDIACH/ Between the lines - świat biologicznie urodzonych jako mężczyźni lecz mentalnie i kulturowo przynależących do domeny kobiet. Wpływa to na ich pozycję w społeczeństwie, bo powiązano z nimi szereg wierzeń i obrzędów. Kastowe społeczeństwo Indii zepchnęło je/ ich na margines, zajmują się głównie żebractwem i prostytucją. Będąc kastratami (najczęściej) mają, podobno, zdolność przekazywania płodności. Opiekuje się nimi bogini Bahucara Mata. Większość z nich praktykuje hinduizm, choć nie brakuje wśród nich także muzułmanów. 
Przewodniczką ekipy filmowej była fotografka Anita Khemka. To jej udawało się pozyskiwać zaufanie fotografowanych, dzięki niej mogliśmy poznać i jednostkowe i zbiorowe historie pełne trosk i codziennych wyzwań. Niewiarygodne, ile ci ludzie potrafią znieść przeciwności losu. Jakim tedy sposobem zachowują tak wielką pogodę ducha, czy wyłącznie dzięki radości istnienia, w wymarzonym przez nich, 'kobiecym' ciele?

C.d.n...