piątek, 26 października 2012

Zygmunta Molika "Alfabet ciała", 2.


Pisząc poprzednio (23.10.2012) jakoby cały mój mozół wziął się stąd, że 1. - angielski marny,  2. - temat metafizyczny,   3. - język maestro nietuzinkowy - skłamałam, lub (co wolę) nie mówiłam całej prawdy. Przepraszam P.T. czytających.

Bowiem prawdziwy mozół to czytanie tej drobnej czcionki, tej, którą gęsto zadrukowano strony angielskiej edycji Książki. Na dodatek Giuliano C. nie stosował akapitów i minimalnie używał interpunkcji. Przecinki zadowalały go dostatecznie. Zdania ciągną się więc w równych szeregach, linijka po linijce. A ja, co i rusz, gubię się; którąż to linijkę widziałam ostatnio? 
Nie rezygnuję jednak, jak widać, pomimo przeszkód.

Tłumacząc staram się nie wygładzać, nie interpretować, wolę nie zafałszowywać. Unikam (tuszę, skutecznie) pokusy trywializacji potoczystą mową. Próbuję przekładać tak, by oddać li tylko meritum oraz sposób narracji zawarty w tej, tak ważnej, tak potrzebnej publikacji. 
Próbuję tylko lepszą być, choć odrobinkę, od Giuliano, który wówczas, gdy notował to wszystko, był jeszcze trochę zielony w temacie. Bo gdy zaczynał, lata temu (skończywszy, już zapoznał się namacalnie z  metodą na stażu w Canterbury, Kent) nie wiedział jak długą i krętą drogę ma przed sobą. Na Giuliano C. sposób pisania znalazłam prosty sposób. Tnę zdania. Dodana, co jakiś czas duża litera, po kropce, wspaniale ułatwia percepcję.
Ja sama widziałam wiele staży, 'na temat' przegadałam z Zygmuntem godziny, to zobowiązuje. Nie sposób też zawieść ani Jego, ani tych którzy czytając spróbują zrozumieć zasady. Dlatego tłumacząc jedynie mam łatwiejszą sytuację niż Z.M., wówczas, gdy starał się wyartykułować cały ten ogrom pracy pośród codzienności, w niewielkich metrażach Wrocławia czy Paryża. Musiał umieć skupiać się dzielnie pomimo szczękania garnków i sztućców, dzwoniących telefonów czy spowicia domu ulubioną przez nas muzyką (serwowaną przez RMF Classic). 
Nadto odrywany był do posiłków (z winem, a jakże), po których walczyć mu przychodziło z chęcią do drzemki. I jeszcze; wysłuchiwał pogodnie moich chichów-śmichów i komentarzy ad hoc. 

Campo:  Czy zazwyczaj sekwencje można zacząć od Ciągnięcia i Pchania, tak jak on to zrobił?
Molik - Tak. Następnie Podnoszenie. Tutaj, owe ruchy głowy - to ćwiczenie z udziałem klatki piersiowej i szyi. Jest ważne dla otwarcia krtani.

C.  I szyja działa niezależnie od ciała.
M - Tak. Musisz pracować tylko od tego punktu na karku właśnie, by go otworzyć. Aby obniżyć krtań i otworzyć ją. W kolejnej sekwencji Dotykanie nieba musimy skupić uwagę na łokciach, które powinny iść prosto, uważając, aby ich nie zginać.

C.  Po ich zgięciu nie można więc kręgosłupa w pełni i prawidłowo rozciągnąć.
M - Taaa... Pobrać energię od stóp i później  PAF! w górę. Następnie, w drugim ćwiczeniu, - w dół i - w górę, naprzemiennie. Górna części ciała, klatka piersiowa i tułów nie powinny być zbyt wysoko tylko pod kątem 45 stopni. Kolejne, Ciągnięcie dzwonu należy wykonać go także, dwa lub trzy razy, na podłodze ruchami zbliżonymi do kołysania łodzi. Za każdym razem musi to być precyzyjne: paf, paf, paf.

C.  To się głównie wykonuje na plecach ?
M - Tak, także. Następnie Motyle, które poszukując odpowiedniego kwiatka do siedzenia rozglądają się co się dzieje wokół.

C.  Więc wizualizacja ma bardzo ważną funkcję, ogromny udział w tej pracy? 
M - Tak, oczywiście. Nic nie jest mechaniczne. Wszystko musi być połączone z prawdziwym Życiem. Tak jak w następnym ćwiczeniu nazwanym Fruwanie.

C.  Zrobienie tego dobrze jest wynikiem godzin pracy.
M - No tak. Jak u Jorge'a Parente, który zrobił ze mną wiele sesji, może dziesięć. Pełne, często 5-tygodniowe warsztaty. Mianowałem go oficjalnym asystentem, dałem mu oficjalny certyfikat zaświadczający, że już jest Mistrzem. Bo rzeczywiście już jest.
Potem jest Kobra rozglądająca się wokół ponad trawą, za czymś do zjedzenia. By dobrze zjeść. Tu biodra są dobrze powiązane z ziemią, a klatka piersiowa podnosi się i obraca.

C.  Ciało staje się gotowe do działania. Od dolnej części kręgosłupa do jego górnej części.
M - Tak, ta akcja idzie w górę. I dalej; Dotykając nieba-ramieniem. Tutaj energia pochodzi od tyłu bioder. Ale w tym samym czasie można rozciągnąć rękę - sięgając nią nieba. Następna jest Gra ze stopami.

C.  Jest to bardzo dobre ćwiczenie, ponieważ pomaga również pamięci ?
M - To działa na mięśnie brzucha, po pierwsze.

C. Ale również na pamięć, ponieważ przy okazji stawia w bardzo konkretnych uwarunkowaniach twórczych.
M - Tak, ustawia akcję do prawdziwego Życia. 
Gdy pracując z przestrzenią zmieniamy jedną stopę po drugiej, jedną po drugiej i tak dalej to, po prostu, dzieje się organicznie. Nie przewidzisz co będzie dalej.

C.  Jest się po prostu obecnym w tej chwili. To indukuje, pobudza świadomość.
M - Tak, rzeczywiście. Następnie Chód z patrzeniem za siebie, rozciąga mięśnie od żeber.

C.  Tu także skręcanie korpusu pomaga otworzyć głos.
M - Tak, wszystko pomyślane jest jako baza służącą głosowi. Wszystkie te ćwiczenia są dopracowane tak, by wspomóc głos. 'Począłem', obmyśliłem w ten sposób cały Alfabet Ciała.

C. Jest to rezultat wielu lat twoich badań. Myślę, że to się stało w ten sposób: coś - w trakcie pracy, na różnych jej etapach, znajdywałeś. Coś szczególnie skutecznego dla głosu. Eksperymentowałeś z czymś wyjątkowo użytecznym, i później umieszczałeś to w "Alfabecie"?
M - Tak, dokładnie, bo to nie ma nic wspólnego z gimnastyką, a nawet z pantomimą. Mimo, że niektóre elementy mogą pochodzić z pantomimy. Na przykład;  Spacer przez wodę pochodzi nieco z pantomimy. Ale trzeba to zrobić w taki sposób by była to praca merytorycznie opierająca się na biodrach, ponieważ dźwięk musi być wzięty od kręgów pacierzowych kręgosłupa. Ramiona nie powinny być zbyt wysoko tylko na poziomie bioder. Tak więc, wszystko musi być stale gotowe do osiągnięcia tego celu. Inne ćwiczenia, takie jak Bieg w miejscu, są pomyślane tak, by tylko przesunąć ciało, zrelaksować wszystkie mięśnie, tak, żeby nic nie było robione na siłę lecz wyłącznie organicznie i lekko, jak puf, puf, puf...
I kolejne Próbuję dotknąć ściany miednicą. Wystarczy próbować, bo nie da się dotknąć ściany miednicą czy biodrami, jeśli pozycja wykonana jest prawidłowo. Łokcie nie powinny być zbyt zgięte, bo raczej wyciągnięte, wydłużone tak, by można było zachować właściwą odległość ramion, by nie były zbyt blisko, zbyt ściśle przy ścianie. Czyli tak, by można było przesuwać i obracać ciałem. Następnie Skoki w całej przestrzeni. Nie wokół lecz poprzez przestrzeń, trawersując, Kolejne ćwiczenie to Zabawa z latawcem.

C.  Czym dokładnie jest to ćwiczenie?
M - Latawiec to latawiec, jest na niebie i bawi się z wiatrem. A ty bawisz się latawcem. Jest to akcja łagodna, a nie mocna. Kompletna, całkowita akcja. Ty jedynie, całym sobą, poddajesz się wiatrowi.

C.  Wiem, że to bardzo ważne, pracowałem intensywnie nad tym także z Reną Mirecką. Ona zawsze sprawia, że ​​można połączyć umysł i ciało, emocje i coś więcej. Praca z nią to niesamowite przeżycie, obejmujące wszystkie aspekty twojego bytu. Tak więc po wykonaniu całego Alfabetu można zrobić osobisty, fizyczny montaż sposobu poruszania się. 
M - Tak. Musisz zaczynać powoli, później przyspieszasz. I idziesz, albo już jesteś (np.) w wodzie, czy w nieznanym terenie, w którym szukasz swojej drogi, tej którą możesz pójść. Skoro nie wiesz gdzie się udać poszukujesz, którędy możesz przejść. Decydujesz: posuwać się naprzód, czyli podjąć wysiłek, czy może raczej pozostać w wodzie powyżej bioder i doznać naporu wody. Masz własne wyobrażenia. Na przykład Ciągnięcie/Przyciąganie może być walką z koniem, może, kto wie. A może raczej z lianami czy z roślinami wodnymi, kolejno próbą pływania. Zwykle jest to wykonywane w całej przestrzeni, ze wszystkimi ludźmi, ‘pod sufitem’. Często mówię "bądź wysoko, pod sufitem!" 

C.  Obecność innych uczestników kursu oczywiście wpływa na twoje ruchy.
M - Oczywiście. Przy okazji, na video które wyreżyserowałeś widzimy Jorge'a Parente wykonującego precyzyjne ruchy nawet gdy jest sam. Mógł poruszać się w sposób niejasny i nic nie robić, ale nie, zamiast tego bierze energię od stóp, całym ciałem, i wszystko tam jest organiczne.

C.  Czasami widzę szczególną ekspresję na jego twarzy. Czy jest ona częścią mechanizmów ruchu?
M - W pewnym sensie tak, bo on jest gdzieś w innym świecie. To jest dla niego inny świat, teraz coś nadchodzi ku niemu a on próbuje znaleźć właściwą reakcję na nową sytuację.

C. W swojej improwizacji stworzył ciekawy montaż, ponieważ za każdym razem, otwierając kolejną pozycję w bardzo płynny sposób kończy te poprzednie.
M - Tak, czasami można zobaczyć w jego oczach, że myśli o tym co powinno być kolejno, ale nigdy się nie zatrzymuje. On po prostu myśli zawczasu o tym, co może być później. Następnie znajduje to. Energia trwa, jest utrzymana. Tak, nie otrzymał ode mnie dyplomu "za nic". Naprawdę może to robić. Oglądam film z wielką przyjemnością. W części z improwizacją wokalną jest widoczne jak pobiera dźwięk od podstawy kręgosłupa, od jego najniższej części. 

PS. Może, jednak, po owych dwu kolejnych publikacjach, znawcy tematu, biegli w tłumaczeniach wszelkich, nie zechcą dać mi do wiwatu. Oby. 

wtorek, 23 października 2012

Zygmunta Molika "Alfabet Ciała"

Jest taka książka... w twardej, ciemno-niebieskiej okładce. Niebieskość przecinają niewyraźne jakby wypukłe smugi; ślady, koleiny? Liczy 190 stron słów, wydrukowanych na kredowym, o szlachetnej gramaturze, papierze.  Routledge nie mógł wydać innej. 
Wiele już razy próbowałam opisać metodę. Słowami swoimi, tych którzy Jej doświadczyli, Grotowskiego - gdy w "Ku teatrowi ubogiemu" nakreślił jej pierwsze zasady. Zamieszczałam krótkie szkice Zygmunta; powstawały gdy w wielkim skrócie starał się zawrzeć meritum.
Na koniec, ze zrozumiałymi obawami, zaczęłam mozolnie tłumaczyć to, co przekazał (po angielsku) w książce Zygmunt Molik's Voice and Body Work.
Osobiste świadectwo, próba wyjaśnienia i opisania tego, czego prawie wyjaśnić nie sposób.
Mozolnie, to właściwe słowo. Bo nie dość, że angielski znam marnie, dziedzina którą chcę przybliżyć ulotna i metafizyczna niemal, technika skomplikowana do zrozumienia choć jej zasady są proste i precyzyjne, to na koniec... i ów Zygmuntowy język. 
Słowa, których używał mają po kilkanaście znaczeń a używane były spontanicznie, na gorąco, jak to bywa w swobodnej, potocznej rozmowie. Mówił precyzyjnie, pomimo 'poetyckości' języka, opisywał ze swadą i energią, powściągając niewątpliwe emocje. 
Nigdy wcześniej nie ważył się opowiadać o swojej 36 lat trwającej pracy badawczej tak długo, precyzyjnie, ekshibicjonistycznie niemal.  Ze świadomością, że co na piśmie - pozostanie.
Byłam przy tych wszystkich rozmowach. Trwały etapami, rok i drugi. Zawarto je w 9. rozdziałach zatytułowanych od First do Ninth Day. Książka zawiera też rozdziały: Images of the "Body Alphabet", Appendix: Grotowski, Theatre and Beyond oraz Photographs, Notes i płytę DVD. Wszystko z oddaniem spisał i opracował Giuliano Campo.


Zaczęłam od Dnia piątego - "Alfabet ciała", na dodatek nie od początku, bo pominęłam pierwszych sześć i pół strony. To co przetłumaczyłam, to co będę tłumaczyć nadal (gdy energii i umiejętności starczy) przedstawię dziś w niewielkiej części, i postaram się prezentować w przyszłości.  

C. Czy uważasz, że oddychanie może obejmować całe ciało od stóp do głowy?
M - Tak, oczywiście. Całe ciało musi być zaangażowane. Jeśli jesteś w prawdziwym, w autentycznym procesie całe ciało musi być pobudzone, musi oddychać. Wszystko, począwszy od stóp, całe ciało. Trudno to wyjaśnić, ponieważ wiemy, że przy oddychaniu organicznym ograniczamy się  tylko do tej części, tj. środkowej części ciała. Lecz w praktyce całe ciało musi wziąć udział w procesie oddychania. I to prawda co powiedziałeś, to musi pochodzić od stóp. Z Ziemi. Energia musi być wzięta po częstokroć - z Ziemi.

C. Jest to jeden z powodów, dla których zwykle pracujesz z gołymi stopami.
M -  Cóż, także, tak.

C. Taoiści chińscy mówią, że możemy oddychać od środka dłoni. Właściwie robię to często, bo to działa. Tak więc wiem, że są pewne konkretne ośrodki w ciele, z których można pobierać energię.
M - Nigdy nie próbowałem z dłońmi. Ale wierzę im. Ponieważ Chińczycy są bardzo swoistymi ludźmi rzeczywiście mogą to zrobić przy pomocy dłoni. Nigdy nie próbowałem, ale może to jest równie dobry sposób by to osiągnąć.

C. Oni również robią to od stóp. A pobieranie energii począwszy od stóp jest czymś, co ty również stosujesz.
M - Tak. Stosowałem to od samego początku.

C. Co to jest, co konkretnie? Od stóp jako centrum, czy stopy rozumiesz jako pojęcie?
M - Możemy powiedzieć... raczej używam tego jako pojęcia. Ponieważ nie wiemy precyzyjnie skąd energia przychodzi, czy z jednej tylko części, czy z jeszcze kolejnych części stóp. Czasami pochodzi od pięt, innym razem od przedniej części stopy. To zależy, istnieją zależności. Lecz w każdym razie istnieje związek z Ziemią. Tak, stopy muszą być ‘żyjące’, (jakby) pod napięciem. I muszą być jak dyrygenci dyrygujący Ziemską energią.

C. Co z głową? Tradycyjnie powiązana jest z powietrzem.
M - Tę Głowę, w mojej opinii... o ile o mnie chodzi... należy eliminować. Nigdy nie jest możliwe wyeliminowanie Głowy całkowicie, lecz ja zawsze staram się Głowę eliminować.

C. Mam na myśli głowę nie jako inteligencję. Mam na myśli fizycznie.
M - Tak, fizycznie. Inteligencję można tam zostawić, lecz jedynie jako 'jej ducha’ rozumianego jako duchowość. Inteligencja jest częścią duchowości. A cała ta fizyczność w Głowie powinna być eliminowana, jak dla mnie.

C. Nadszedł czas aby rozmawiać o głosie w odniesieniu do działań, ruchów. Rozmawialiśmy już o pochodzeniu głosu oraz drodze głosu, by mógł działać sam z sobie. Teraz zastanawiam się nad  związkiem pomiędzy głosem a działaniami i ruchami.
M - Mogę jedynie powiedzieć; zbyt wiele działań nie jest dobre dla głosu. Jednak niektóre działania są konieczne.

C. Czy masz na myśli  coś specyficznego?
M - Tak, bo w pewnym momencie trzeba być w stanie wykonać działania, właściwe działania organizmem w celu uzyskania odpowiedniego dźwięku. Ale jeśli zrobisz za dużo energia jest rozpraszana. A wówczas głos jest pusty, pozostaje pusty. Więc musisz być bardzo z tym ostrożny. Musisz być bardzo rozważny jeśli potrzebujesz wielu działań. Jeśli istnieje wiele akcji trzeba być bardzo uważnym by energii nie rozpraszać, by utrzymać ją w jednym, jedynym źródle. Bądź świadom ryzyka utraty energii podczas wykonywania zbyt wielu działań.

C. Zatem w celu utrzymania energii jest możliwe skoncentrowanie całej energii w jednym punkcie i używanie go jako rezerwuaru.
M - Dla brzmienia wprowadzać jedynie minimalne wykorzystanie energii, dla niektórych, dla niezbędnych ruchów. Jeśli, np., nie są akcjami tylko gestami do wykonywania. Nie rozpraszać energii na bezużyteczne działania, dla bezużytecznych gestów.

C. Czy istnieje sposób aby naładować ciało energią, i zachować tę energię w organizmie na określone momenty, na potrzeby głosu?
M - Dla brzmienia, dźwięku, tak, lecz czasami jest to powiązane z konkretnym działaniem, z konkretnymi działaniami ciała. Jak to możliwe "naładować głos"? Gdy chcesz podnieść ciężką rzecz musisz ‘zaatakować ciałem' celowo aby to zrobić. Więc (?) podobnie jest z głosem. Musisz skupić, skoncentrować tę energię w tej części, której potrzebujesz by stworzyć właściwy dźwięk. 

C. Tak więc sposób ładowania zależy od konkretnego zastosowania głosu, którego wymaga określona sytuacja. Więc jest nie tylko jeden ze sposobów ładowania?
M - Jest milion sposobów. Na każdy poszczególny moment, każdorazowo jest inny sposób ładowania.

C. Kiedy mówimy "teatr badań”, który jest paskudnym terminem, lecz dość częstym, co mamy na myśli, co badamy i dlaczego.
M - To zależy od tego czego chcemy, i dlaczego tego chcemy. Bardzo często nie wiemy dlaczego potrzebujemy dociekań, działań badawczych. I nie wiemy czego konkretnie poszukujemy. Może się zdarzać również taki powód. Lecz czasem wiemy, bardzo dobrze, co chcemy  odnaleźć - więc dlaczego szukamy (?) bo jednak nie wiemy. Nie wiemy jak to zrobić.

C. Zastanawiam się, czy możesz opisać jakieś konkretne ćwiczenia dla głosu.
M - One zawsze się zmieniają, w zależności od tego kiedy, przy jakiej okazji, w jakich okolicznościach czy warunkach ćwiczenia są wykonywane, są dopracowywane. Czy masz pusty pokój gdzie możesz odbierać tylko echo, czy jesteś w małym pokoju, w którym można zrobić inne rzeczy takie jak; ćwiczenia ze śpiewem o niskiej głośności, jak z trzymaniem ust zamkniętych, jak śpiewając cichym głosem, itd.

C. Którą częścią ciała.
M - Całym ciałem. Od podstawy kręgosłupa poruszać powoli i koliście dolną częścią ciała  -śpiewając cokolwiek. Przesuwać tułów, kręgosłup, bark i żebra. Tylko to.

C. I czuć wibracje przenoszone w górę i w dół; to jest pomysł.
M - Tak. A także od stóp, czasami również budząc nogi i miednicę.

C. To w niewielkiej przestrzeni. A co, gdy jesteś w wielkiej przestrzeni, czy jak mówiłeś wcześniej, w pustym pomieszczeniu z echem?
M - Jeśli jesteś tym zainteresowany... nadal można używać tych samych elementów, w całej przestrzeni. Jak również po prostu poszukiwać; wibracji czy rezonansów.

C. Z wyższym tonem, z wyższym woluminem?
M - Nie. Nigdy z wysokim natężeniem. Należy pracować przy średnim poziomie natężenia głosu.

C. Co z ćwiczeniami w parach, z partnerem czy w grupie? Czy są jakieś ciekawe ćwiczenia, które mogą być wykonywane przy pracy z grupami? 
M - Tak, mógłbym opowiedzieć ci wiele opowieści...lecz wiesz dobrze, że mam Alfabet Ciała. Oznacza to, że istnieje około trzydziestu działań, z których konstruuję rodzaj języka ciała. Musisz nauczyć się tych działań, tych akcji na pamięć, a później zaimprowizować tzw. Życie z ich użyciem. Przez pół godziny, w trakcie rozgrzewki, tworzysz Życie z tych działań wraz z innymi. Ludzie, którzy pracują ze mną uczą się ich na pamięć w ciągu dwóch dni. Muszą nauczyć się na pamięć tych działań, później to z nich konstruują całe sentencje, i całą mowę ciała. Żyją w ten sposób, poruszają się używając tych akcji. Jak mogłoby być inaczej? Po prostu mają skakać wokół, po co? Używają działań.

C. W moim filmie o Alfabecie Ciała działania są bardzo dobrze wykonane i przeanalizowane, lecz wciąż jest to praca indywidualna. Na podstawie innych filmów video, nakręconych z grupami jak Acting Therapy i Dyrygent nie ma sposobu by dotrzeć do tych działań. Koncepcja jest jasna ale już działania nie są.
M  - Tak, jest to trudne, bo to z tych działań, na ich podstawie, później konstruuje się Życie. Tam widzisz tylko sylwetki w ruchu, i one, pozornie nie zmieniają się znacząco. Ale jeśli przyjrzysz się bliżej możesz zobaczyć, że wykonują działania przez cały czas. Z ramionami, z rękami, z miednicą, z nogami, ze wszystkim. Jest więc tam zawarty pełny, kompletny Alfabet Ciała, nawet na tych niejasnych filmach.  Każde tam działanie posiada precyzyjny wzór.
Dam ci opis niektórych sekwencji, n.p. Przyciągania. Najpierw przyciągam ciało (wyobrażonego) Partnera używając obu ramion. Następnie robię to wykonując kilka kroków więc zmieniam Partnera, czy Partnerów, a zatem i sposób przyciągania. Robię to poprzecznie, od boków, od jednego i od drugiego, a następnie od przodu. Zmieniam ćwiczenie używając ramion, rytmicznie podnoszę je jak skrzydła, jakbym leciał. A potem robię to samo robiąc dodatkowe kilka kroków. Zmieniam Partnera - zmieniając kierunek. Znów przesuwam ramiona obracając nimi. I to samo, i nadal...
Następnie głowa; robię kilka obrotów głową pracując nią rytmicznie, koordynuję te ruchy z impulsami, które wypychają do przodu klatkę piersiową.
Istnieje około trzydziestu pięciu działań, biorąc pod uwagę również pewne działania pośrednie, niezbędne aby przejść od jednego do drugiego ćwiczenia. Niektóre z nich są bardziej skomplikowane, jak choćby Ciągnięcie dzwonu.

Niektórzy ludzie sporządzają listę ćwiczeń z jakimiś komentarzami, lecz niestety z wielu błędami, z usterkami. Na przykład, zamiast wskazania ‘idź w górę’ notują ‘musisz iść w dół’. Czyli notują coś przeciwnego. Pamiętam, zrobiła tak kiedyś pewna dziewczyna (było to około pięciu lat temu). Skutek był okropny. Wszystko było odwrotnie gdy zamiast "w górę" ponotowała "w dół". A notatki miały i inne wady, np. tyczące sposobu oddychania. Bo ćwiczenia nie dotyczą tylko ramion, stóp czy rąk bo, poza wszystkim, są składnikami kompleksowych działań. 

Obawiam się, że zbyt trudno jest przedstawić, przekazać, określić czy pisać o tym. A i rezultaty zawsze będą mizerne. To są bardzo proste ćwiczenia. Proste do wykonania, proste gdy mają obudzić odczucia. Nie są proste gdy chce się je opowiedzieć.

Problemem z moimi warsztatami jest to, że nie ma nikogo, kto kontynuowałby tę pracę. Z wyjątkiem jednego człowieka; Jorge'a Parente'a z Portugalii, który mieszka w Paryżu. On będzie moim spadkobiercą - sukcesorem.  Opanował już wszystko i wie wszystko, dokładnie. Teraz może robić to, i robi to próbując samodzielnej pracy. I on jest OK. So nomo nis moriar, nie umrę całkowicie. Pozostawiam sukcesora. I nie dlatego jedynie, że opanował Alfabet. Także dlatego, że opanował inny rodzaj umiejętności niezbędnej do pracy z głosem. Umiejętność tworzenia rodzaju ‘gregoriańskich chórów’. I kolejny fakt, potrafi pracować z każdym indywidualnie.  Podąża więc właściwie za moją myślą, za moim sposobem nauczania.

Taką jest podstawowa struktura warsztatu Voice and Body: każdy ma przygotowaną jedną piosenkę i jeden tekst. Odnajduje indywidualne Życie po doświadczeniu "alfabetu ciała". Czekając na szczególny, ważny dla siebie moment stara się cokolwiek zrobić. A ja wiem tylko co mogę powiedzieć by móc pomóc uczestnikowi. Ponieważ to jest metoda kompleksowa: Alfabet, głos, piosenka, itd., kolejno wykonuje wszystko najpierw indywidualnie, a następnie ze wszystkimi razem, z pełnym Życiem i głosem i ciałem.

C. Czy masz jakieś dodatkowe uwagi po zobaczeniu pracy Jorge'a Parente'a w filmie, który nakręciłem tu w Paryżu? 
M -  Na początku powinien być bardziej płynny, bez przystanków.

Publikując tę wstępną część rozmowy chcę zwrócić uwagę, że rozmowa odbywała się w trakcie omawiania poprawności rejestracji ćwiczeń będących elementami Alfabetu Ciała. Przypominam: wykonywał je Jorge Parente, obecnie już Sukcesor metody Głos i Ciało. 

środa, 17 października 2012

1994 - "Głos i ciało" we Wrocławiu, 2.

Zhulany życiem artysty Zygmunt, w 1994, jesienią, wyglądał mniej więcej tak:

A właśnie, bo czyż są inni niż - zhulani - artyści ? Na to przekonanie nie ma rady, żaden dyplom czy zwykły rozsądek przed nim nie uchroni. O artystach, szczególnie tych od Grotowskiego, swoje się wiedziało. 
Była jesień 1999, nieszczęsny Zygmunt w postaci pacjenta w farmakologicznej śpiączce, został przetransportowany lotniczą sanitarką z Hegau-Bodensee-Klinikum w Singen do WSS, wrocławskiego szpitala o dumnym mianie 40-lecia. Mnie także przyglądano się wnikliwie. Po dwu-trzech dniach jedna z lekarek nie wytrzymała. Krążąc i klucząc, ciągnąc mnie do pustego pokoju, przyglądała się podejrzliwie stercie dokumentów przygotowanych starannie przez lekarzy z Hegau i znienacka zapytała: czy pani badała się na aids?  

W 1994, w maju, jeszcze nikt z prezentowanych poniżej nie martwił się chorobami, niewiedzą służby zdrowia czy skłonnościami do sensacji (nawet) wśród specjalistów WSS. 

Poza  Grzegorzem Ziółkowskim,  Agnieszką Kaczmarek,  Jackiem Dobrzanieckim,  Jose Enrique I. Vigil'em,  Kingą Tomaczak,  Radomirem Potokiem i  Sławomirem Rząsą na stażu, opisanym  (8.10.2012) jako 1., było jeszcze 11 osób. Oto one: 
Bogumiła Gostańska (Głuszkowska), 22 lata (I LO Bydgoszcz, z rozszerzonym angielskim), studentka. Współpracowała z teatrami Studio Czyczkowy, TM Węgajty. Dokształcała się na wielu stażach: J. Ostaszewskiego, P. Monli, R. Jakobsona, W. Lagosa, A. Bubień. Uczyła w Gimnazjum Towarzystwa Salezjańskiego. Obecnie w Troon pod Glasgow.

Zuzanna Bułat (Silva), dr nauk humanistycznych, językoznawca, Instytut Filologii Romańskiej Uniwersytetu Wrocławskiego. Publikuje, tłumaczy, zajmuje się Fado i ceramiką. Pisałam już o niej, pracowała na wcześniejszym stażu - 05.93 (3.09.12)

Michał Jezierski, 23 lata, student, Wrocław, Teatr W miejscu. Był na stażu Zygmunta również w 1990. Interesowały go źródła muzyki ludowej, śpiewał w operowym chórze (bas). Obecnie współpracuje jako aktor i asystent reżysera z wielce ciekawą wrocławską grupą teatralną Te-O-Ka, która m.in. w 1996 podjęła wyprawy teatralno-kulturowe we współpracy z Ośrodkiem Grotowskiego  http://teoka.jcom.pl/index.html 

      >> O Teatrze kilka słów więcej, nie tylko z powodu patriotyzmu lokalnego.
Realizują niepopularną ideę "Małych miasteczek", tych do których teatr nie dociera. Występują nie tylko na scenach teatralnych, spotkać ich można na placach, ulicach i w parkach. Prezentują się, z powodzeniem, na festiwalach krajowych, i nie tylko. Dla dzieci i młodzieży prowadzą Pracownie Teatralne; przy C.Sz."Impart" oraz w Dolnobrzeskim Ośrodku Kultury. Przez 5 lat przy "Pracowni" we Wrocławiu działał Studencki Teatr Komedii "PRÓB"

Tomasz "Filip" Filipiuk, 25 latek urodzony we Wrocławiu, dorastał w Kędzierzynie-Koźlu. Określił się mianem 'eksperymentatora'. Współpracował z Teatrem Klinika Lalek. W 'tym' stażu brał już udział ('91), szkolił się też w Odin Teatret, u Torgeila Wethala, w Albatrosie i u Oleny.  Studiował w PWST i filozofię - na Uniwersytecie Wrocławskim. Muzyk, designer. 
Gra na klarnecie i saksofonie, współpracował z legendarną grupą KORMORANY. Teraz w Londynie gdzie prowadzi 2 projekty  - Soma Ansamble i Cut Out From Now -  Bierze udział w ARTERIAPROJECTS. 
          Filip Filipiuk (tenor sax, voc) w lipcu 12., klub Jazgot w Szklarskiej Porębie

Katarzyna Szczerbowska, 22 latka z Warszawy. Kierowała nią ciekawość; do udziału w stażu powód tak samo dobry jak inne. Dziennikarka, redaktor w tygodnikach Gala, Na żywo, Życie Warszawy, e-teatr. Pisze o wydarzeniach kulturalnych, o znanych i uznanych, przeprowadza wywiady. Gdy odkryła tę informację o sobie, w komentarzach, dopisała spory akapit. Polecam.

Stanisław (Staszek) Dutka, 25 lat, student polonistyki z Warszawy. Teatr Studencki Timbre. Pisze o książkach z kanonu szkolnych lektur - "Lektury Belfra Staszka". Jest tego zbiór już niemały. Uczy polskiego od 20 lat.
 

Jarosław Paczkowski, instruktor teatralny z Wrocławia. Jak z góry zaznaczał - pisał raport. Autorska grupa teatralna Te-O-Ka (o tym samy Teatrze powyżej, prezentacja M. Jezierskiego). Odbył wiele stażowych szkoleń (Z. Molik, R. Mirecka, J. Gardel, R. Nieoczym czy J. Zuzański).  Aktor, mim, szczudlarz, reżyser.  Pisałam już o nim:  3.09.12

Tomasz Sobczak, 21-letni student z Kalisza, reżyserował i występował w amatorskich spektaklach. Planował studia na PWST. Plany zrealizował, jego dorobek uwzględnia Wikipedia. Pracuje bardzo wiele zatem spektakularnych sukcesów doczekał się szybko. 
    Spektakl D. Harrovera  Blackbird; tu z Dagmarą Bąk (obsada jest dwu-osobowa) 
    ST Dom na Młynowej "Teatr TrzyRzecze", Białystok, porusza aktualne tematy.
"Ona miała lat 12, on 30. On ją uwiódł? Ona go sprowokowała? Dziś, już 27-letnia odnajduje mężczyznę by zadać mu dręczące pytania; dlaczego ją zostawił krwawiącą, samotną, zakochaną'... w jakimś pensjonacie"

          

Magdalena Milecka, studentka z Wrocławia związana z teatralnym ruchem amatorskim Szkolili ją wcześniej; R. Mirecka, J. Zuzański, J. Paczkowski. 
Pedagog dziecka młodszego, animator kultury specjalizacji tanecznej, instruktor teatru, aktorka teatru amatorskiego.  Grała także w wielu inscenizacjach Te-O-Ka.

> Mam kolejną sposobność by przedstawić jedną z niebanalnych wrocławskich inicjatyw teatralnych współtworzonych przez adeptów Molika. Także przez M. Milecką. Tym razem - Teatr dla Trzech Generacji  https://centrumtworczosci.pl/projekty/aktualne/teatr-trzech-generacji/

Bogdan Oś, 37 letni terapeuta, współpracujący z grupą J. Zuzańskiego we Wrocławiu.
Szkolił się również u Kim Mancuso i Kermita Dunkelberga, szkoli się nieustannie nadal. Człowiek naprawdę nieczęsto spotykany. Powiem tylko; jest animatorem socjokreacji, psychoterapeutą, muzykiem, prezesem zarządu stowarzyszenia Akademia Wspierania Rozwoju Człowieka. Ludzkość. Społeczeństwo. Człowiek. Axis Mundi MySpace.


          A przy okazji - zapraszam na Kongres Ruchu Wolnych Ludzi 
                              w Sobótce k/Wrocławia  21-22.12.2012.

O ich projektach z dziedziny duchowości można zapoznać się na stronie NTV  http://niezaleznatelewizja.pl/tag/bogdan-os/ 
Przedstawiając Bogdana Osia nie mogę oprzeć się pokusie by nie podać hasła pod jakim odbywają się te spotkania: 
Relacje międzyludzkie w zbiorowości - zaufanie, odpowiedzialność, dyscyplina, korzyści, pasożytnictwo, jakość, wdzięczność. 
Także te współzależności (jeśli nie doświadczyli ich wcześniej) odkrywają szkolący się w trakcie Głos i Ciało/ Voice & Body (metodę autorsko opracowywał Zygmunt Molik, przez ćwierćwiecze pracując w grupie niezwykłych współtwórców, w Teatrze Laboratorium). 

Przyszła kolej na przedstawienie ostatniego już uczestnika stażu w maju 94.
Arkadiusz Chruściel, 19-letni uczeń z Bydgoszczy. Już niebawem po stażu współtworzył 3. spektakl grupy teatralnej Studio Czyczkowy (grupa pracuje latem we wsi Czyczkowy na Kaszunach). Skrzypce Rotszylda, oparte na twórczości A. Czechowa (premiera listopad 95.) nagrodzono na Łódzkich Spotkania Teatralnych. Trochę później fotografował, z niezwykłym talentem, spektakl Teatru Pieśń Kozła "Lacrimoza". Jeszcze później A. Chruściela można znaleźć w Szwecji przy pracy nad The Awake Project, gdzie jako operator i fotograf dokumentował projekt norwega Christophera Sivertsena (aktora Pieśni Kozła w latach 2000-07). Przeniósł się do Anglii. Podaję kolejny dziś link... dla wielbicieli Peer Gynt'a. 

Awake Youth w NOVU 08 w Vasteras, Szwecja

http://www.youtube.com/watch?v=9XsuEp1T43Q  - dłuuugie lecz b. ciekawe :)

Nasiedziałam się dziś przy laptopie, a za oknem... takie błękitne było niebo...

niedziela, 14 października 2012

MAUSER - Wrocław, Studio Na Grobli Theodoros Terzopoulos


 We Wrocławiu zaczęło się to tak:
- wrzesień 2010: pierwsze przesłuchania
- 2-3 stycznia 2011: drugie przesłuchania
- 4-5 stycznia 2011: warsztaty dla wybranych aktorów 
- 29-30 sierpnia 2012: trzecie przesłuchanie
- 31 sierpnia - 8 października 2012: próby
- 9-10, 12-14, 18-20 października 2012: premierowe spektakle

W Atenach, w Teatrze ATTIS, wystawiono sztukę w 2009 r.

Mauser Heinera Mullera (poniekąd) zamyka okres "sztuk dydaktycznych" i "sztuk o rewolucji przemysłowej".  Akcja toczy się podczas rosyjskiej wojny domowej. Sztuka przestawia nietypową rozprawę, której głównymi bohaterami są 3 kaci na usługach rewolucji, która ostatecznie obraca się przeciw nim. Zobowiązano ich do złożenia przeprosin przed dworem-chórem i skazano na karę śmierci. Każdego z innego powodu.
Reżyser komentuje: (...) Na poziomie ontologicznym "Mauzer" sięga w głąb natury ludzkiej i zasadniczo stawia te same pytania co tragedia grecka: Czym jest istota ludzka? Jaki sens ma istnienie? Czym jest człowiek, ten obcy, który w pewnych okolicznościach - w czasie wojny albo powstania - okazuje się zdolny do zabójstwa i mordu. Człowiek staje się wówczas bezdusznym rzeźnikiem. Tak postawione pytania sprawiają, że tekst Mullera zajmuje się także istotą natury ludzkiej (...) Teatr nie musi niczego interpretować ani wyjaśniać. Od tego mamy naukę, nie sztukę. 
W mojej pracy potrzebuję nieporozumień. Potrzebuję otchłani: ciemnej, ukrytej, stłamszonej, niebezpiecznej strony materiału. Teatr to nie tylko dramaturgia. To także poszukiwanie nicości. Beckett powiedział kiedyś: 'Wszystko, co robię, wyraża moje dążenie do boskiej nicości". Czasem artysta musi nie rozumieć, tęsknić za własnym dzieciństwem, boską naiwnością dziecka.

T. Terzopoulos był, m.in., dyrektorem artystycznym Międzynarodowego Spotkania ze Starożytnym Dramatem Greckim w Delfach (1972-76). Uczestniczyli w nim Heiner Muller, Tadashi Suzuki, Min Tanaka, Anatolij Wasiljew, Robert Wilson, Andrzej Wajda. Później było tylko lepiej, tak wynika z ogromu zrealizowanych przedsięwzięć. W 1982 - zakłada (do dziś działający) Teatr Attis, Międzynarodowy Instytut Teatru Obszaru Morza Śródziemnego. Współtworzy szereg festiwali, konferencji i Olimpiadę Teatralną. Pracuje w wielu teatrach europejskich, gości na licznych festiwalach, współpracuje z wybitnymi aktorami. Jest laureatem licznych nagród, na temat jego metody pracy powstało wiele książek. Metod pracy Theodorosa Terzopoulosa naucza się w szkołach teatralnych i wydziałach filologii klasycznej - na 30 uniwersytetach.

Czy to co o realizacji mówi reżyser-adaptator lub jego imponujące doświadczenie teatralne ma znaczenie dla publiczności zgromadzonej, w Studio Na Grobli, na spektaklu Mauser? Czy są w nas - widzach wysublimowane pokłady masochizmu, szczególnie gdy słuchamy i patrzymy na bezrozumny sadyzm? Gdy patrzymy na światy H. Mullera i zafascynowanego nim T. Terzopoulosa czy jesteśmy na nie gotowi, czy zainteresowani? Ja nie. Motto typu "Żyć bez nadziei i rozpaczy to mój ideał" - moim mottem nie jest. Zakłada obserwację życia, niewiele więcej. 

Żyć w 'psychologicznej rozpaczy', w milczeniu (,materiałem Heinera jest milczenie'), uznać że 'teatr czeka na jego milczenie', i, że 'naukowe badanie tekstów dla teatru zaszkodziło teatrowi'. To... po co to wszystko?

Przeglądam świeżo wydaną, przez IG, pozycję - W labiryncie, to z niej wyjęłam powyższe cytaty. Jedne zdają się przeczyć kolejnym? Np.: Zastanawiam się, czemu niby na sztukach Mullera nie wolno płakać? Jeśli komuś z pomocą jego tekstu uda się doprowadzić publiczność do katharsis, to chyba dobrze. Sztuka i teatr mają nie tylko pouczać i kształtować widzów, ale także doprowadzać ich do wstrząsu. To w końcu płacz i katharsis czy milczenie, i czy dać się... pouczyć i kształtować? Zostawiam to, nie chcę zaszkodzić teatrowi poprzez subiektywne 'badania'.

W spektaklu, z zamysłem, uczestniczy garstka widzów, w mniejszym lub większym stopniu związanych z teatrem. Czy mamy umocować poglądy reżysera czy przeciwnie, liczy on na dyskusję.
Dyskusja, zdaje się, nie jest potrzebna reżyserowi skoro widzowie to - 'świadkowie i współuczestnicy'. Zakłada zatem, że umiejscowieni na scenie, z aktorami, mając ich na wyciągnięcie ręki, nie mają wyboru; przypada im zatem nie tylko rola świadków i uczestników ale i... współzbrodniarzy? Ech, naznaczenie i zaszczyt w jednym

Mocną stroną przedstawienia jest, niewątpliwie, scenografia (budowa scenografii: Andrzej Walada, Krzysztof Nawój), której częścią składową jest wielka instalacja fotograficzna (Johanna Weber). Zastosowane światła świetnie wypunktowują akcję (kolejna rola reżysera) choć dla aktorów nie mogły być przyjemne, skoro nawet widzom-współtwórcom dawały się we znaki. Scenografii nie będę opisywać, jest niemal tożsama z tą Ateńską sprzed 3 lat, zmieniono tylko wizerunki, twarze patrzących z instalacji fotograficznej.

    Aktorzy wyłonieni w trakcie przesłuchań:
- Jolanta Góralczyk (teatry lalkowe i dramatyczne, monodramy, aktorka śpiewająca, nagradzana i wyróżniana. Profesor PWST we Wrocławiu, 2002-2008 dziekan wydziału lalkarskiego),

- Przemysław Wasilkowski (w latach 1994-1999 stażysta Workcenter of Jerzy Grotowski i Thomas Richards 'ostatni polski uczeń J. Grotowskiego'. Wykładowca Studium Aktorskiego w Olsztynie. Zajmuje się też reżyserią i ruchem scenicznym, związany z wieloma teatrami w kraju i za granicą),

- Przemysław Błaszczak (absolwent filozofii Uniwersytetu Wrocławskiego, aktor od 2004 związany z teatrem ZAR, monogram Ecce Homo w Ośrodku Grotowskiego - 2003. W latach 1996-1999 Teatr Pieśń Kozła. Uprawia aikido),

- Marcin Misiura (absolwent PWST Wrocław sprzed 2 lat, aktor Lubuskiego Teatru, uprawia wiele dziedzin sportów),

- Mateusz Smaczny (tegoroczny absolwent Akademii Teatralnej w Białymstoku, współpracuje z Białostockim Teatrem Lalek),

- Bartosz Bielenia (student PWST Kraków). Będzie o nim głośno (!?)  

Pomimo, że projekt "Mauser" rozłożony był w czasie na 2 lata, prób nie było za wiele. Tym bardziej wszystkim należą się oklaski, których po spektaklu w dniu  13.10.2012  raczej poskąpiono. Techniczna strona ról - 3 sądzonych (PB,MS, BB) - z pozoru prosta, wymagała wielkiej wytrzymałości, by wytrwać w 'mało fizjologicznych' pozycjach. Tekst monotonny, wielokroć powtarzany, w różnych tempach - wymagał niechybnej, niecodziennej koncentracji. 'Skład sądzący' - miał o wiele mniej okazji do popisu, role pomyślano statycznie. Wypowiadane teksty rozłożono im, jak muzykom, na pulpitach. Szczególnie JG - miała tego tekstu, a miała. Wypowiadała go z nieruchomą twarzą, jakby bez osobistego stosunku, tak jak (zapewne) robią to sądzący.

Po raz kolejny powtórzę, przystające i tu, sarkastyczne w podobnych razach recenzje - Zygmunta Molika: "dobre, bo krótkie" i - Jerzego Kłosińskiego (aktor, Drugie Studio Wrocławskie): "widać, że się napracowali".

Czy dostatecznie wywiązałam się z roli  widza-zbrodniarza ?

Więcej: 27.09.2012 

poniedziałek, 8 października 2012

1994 - "Głos i ciało" we Wrocławiu, 1.

   Kto czyta Blog o Zygmuncie Moliku, ten czasu nie traci, wręcz: czas odzyskuje -  
   jak napisała tamaryszek w komentarzach do "wywiady, różne kwiaty i kwiatki".

Chętnie ten pogląd akceptując pomogę odzyskać garść wspomnień z 1994. Bo bardzo ciekawie w tym 1994 się działo, bo wiele z tamtych zdarzeń do dziś jest nie bez znaczenia. Choć nie brak i takich, które mogłyby się, bez konsekwencji, nie wydarzyć.

 -  1 stycznia Grecja objęła prezydencję w Radzie U.E. Jest 'szansa', że to ona Unii kres położy.
 -  w nocy, 18/19 stycznia, w wyniku pożaru w Teatrze Polskim we Wrocławiu całkowicie spłonęły widownia i foyer. Nic to, po odbudowie jest piękniejszy. Pierwsza premiera (Improwizacja Wrocławska) odbyła się w 1996.
 -  31 stycznia - kolejny pożar w zasłużonej instytucji kulturalnej. Spłonął Gran Theatre del Liceu - Teatr Operowy w Barcelonie (powstał 4.04.1847) - w trakcie rutynowej konserwacji kurtyny. Ocalały jedynie fasada i foyer. 7.10.1999 działalność sceny wznowiono inscenizacją Turandot.  Teatr mieści się przy La Rambla;  mieszkaliśmy nieopodal w lutym 2003 (2010.12.26)
 -  4 lutego Sejm uchwalił ustawę o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Czy działa?
 -  10 marca utworzono Uniwersytet Opolski. Jakie by powody władzami Opola, onegdaj, nie kierowały to Opole właśnie, w latach 1959- 1964, przygarniało awangardowy Teatr 13 Rzędów.  Uniwersytet im się należał choćby z tego powodu? 
 -  8 kwietnia Rząd RP złożył formalny wniosek o przyjęcie Polski do Unii Europejskiej. Uff...od 1 maja 2004 paszporty mamy w domu.
 -  30 kwietnia Polska zadebiutowała na festiwalu Eurowizji w Dublinie. Edyta Górnik wykonała 'To nie ja' zajmując 2. miejsce, Nikogo to w kraju wiecznych malkontentów nie zadowoliło, choć do dziś jej wyniku nikt nie przebił. Pomimo, że niezłych głosów i kompozytorów u nas przecie nie brak kariery międzynarodowe w dziedzinie muzy lżejszej najczęściej nas omijają. Ciekawe.
 -  6 lipca prezydent USA Bill Clinton rozpoczął dwudniową wizytę w Polsce. Co prawda wiz dla Polaków jak nie było tak nie ma, niemniej, poszukiwania prezydenta w dziedzinie postrzegania seksu zaowocowały, i u nas, większą otwartością w tej dziedzinie. Choćby Paradami Równości. W świecie odbywają się od trzydziestu kilku lat, od 2001 odbywają się i u nas. Ostatnia z nich we Wrocławiu: 6.10.2012, pod hasłem: Jesteśmy, przyzwyczajcie się.
 -  10 lipca Alaksandr R. Łukaszenka został prezydentem Białorusi. Nie jestem pewna, zła to czy dobra wiadomość, skoro do dziś ma się... dobrze. Przy okazji, jest ci on twórcą złotych myśli, choćby tej: przekażcie swoim polskim obserwatorom, żeby nauczyli się u nas, jak należy przeprowadzać wybory.
 -  19 sierpnia została przyjęta Ustawa o ochronie zdrowia psychicznego. Jak bardzo była potrzebna widzimy to z dnia na dzień dowodniej. Gdy rzeczywistość wystawia nasze nerwy na coraz więcej prób.
 - 30 listopada w Krakowie otwarto Centrum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha. Kolekcja pisarza, krytyka i kolekcjonera Feliksa Jasieńskiego znalazła dla siebie miejsce - sumptem Andrzeja Wajdy, władz Krakowa, rządu Japonii i wielu innych osób i organizacji.
Współpraca z artystami japońskimi owocna jest również we Wrocławiu  (2012-09-12).

Na tak obficie zarysowanym i skomentowanym tle historycznym - czas na rzecz samą. A tu mały ambaras. Czy Głos i Ciało odbyło się, faktycznie, 26.04 - 2.05.1994? 

Lata 1993 i 1994 to rodzaj czarnych dziur, wiadome są ledwie 2, 3 terminy warsztatów. A przecież Zygmunt był w pracy niemal nieustannie, przez dom przelatywał, jak wiatr. Zabierał tylko zaopatrzoną w czystą odzież niewielką torbę, i... tyle go w nim widziano. Po tym wrocławskim stażu, ledwie po tygodniu przerwy, był już w Turyńskiej Teatrosferze (w latach 1989-1999 realizowano projekt - Spaziolaboratorio). Dwa lata później, w 1996, pracował tam dwukrotnie wraz z 7-osobową grupą, nad projektem Divina Uscita inspirowanym tekstami Samuela Becketta. Trzy prezentacje Spektaklu (z jego obecnością) odbyły się 17, 18 i 19 maja.

                  Ten kwietniowo-majowy staż odbywał się wieczorami; 16:00 - 19:30.
                                            Uczestniczyło w nim 19 osób.

- GRZEGORZ ZIÓŁKOWSKI, 24-letni teatrolog (Wydział Wiedzy o Teatrze PWST Warszawa) prowadził wówczas własną grupę teatralną. Było to już jego trzecie zgłoszenie na staż, bo marzył o podniesieniu kwalifikacji. Obecnie jest dr hab., profesorem w UAM (Zakład Dramatu i Teatru). Poza tym to teatrolog, redaktor, tłumacz, reżyser, wykładowca i autor książek. W latach 1991-2001 był dyrektorem artystycznym, reżyserem i aktorem Biura Poszukiwań Teatralnych. Współtworzył Międzynarodowy Festiwal Teatralny Maski w Poznaniu. Cztery lata był dyrektorem programowym w Ośrodku Grotowskiego (2004 - I.2009).

- AGNIESZKA KACZMAREK, 22-letnia studentka filologii polskiej z Poznania. Działała w ośrodku teatralnym "Maski". Także on chciała się 'zapoznać się z warsztatem Z. Molika'. Związana z Biurem Poszukiwań Teatralnych oraz pracownik naukowy Instytutu Kulturoznawstwa UAM (Zakład Semiotyki Kultury). 
        Achtung Baby. Rewolucja zapisana na płycie. Konferencja na temat - U 2 (11.11.)

- JACEK DOBRZANIECKI, 20-letni uczeń IV L.O. we Wrocławiu. Działał w amatorskim teatrze lalek i grupie muzycznej HURT (gitara basowa). Napotykał na duże problemy z głosem. Obecnie Krys Blues Band, radzą sobie biegle... https://www.youtube.com/watch?v=_RFKHWkmQu8 

MONIKA KUCIŃSKA, tą 18-letnią uczennicą kierowała "chęć poznania własnej natury". Dziś to autorka Podstaw wiedzy wokalnej dla dyrygentów chóralnych i nauczycieli. Doktorantka AM, dyrygentka, chórzystka Radia Kraków i pedagog Szkoły Wokalnej prowadzonej przez Ogólnopolskie Stowarzyszenie Społeczno-Kulturalne Człowiek - człowiekowi  (Zabierzów) 
                                   

- JOSE ENRIQUE IGLESIAS VIGIL, student łódzkiej filmówki. Poznań/ Barcelona. "Ludzie powiedzieli, że muszę wziąć udział". Od 1998 mieszka w Polsce (Warmia i Mazury) otrzymał obywatelstwo. Jest reżyserem; rozpoczął zdjęcia do filmu fabularnego: Pod wspólnym niebem (kooperacja szkoły filmowej w Łodzi, La Femis z Paryża oraz The National Film and Television School z Londynu)               

Na staż przybyły także trzy osoby związane z Galerią BWA w Lesznie. 
Nie udało mi się prześledzić dalszych losów żadnej z nich. Kinga, Radomir i Sławomir owiani są tajemnicą. Ktokolwiek widział, słyszał lub wie?

KINGA TOMCZAK, 21-letnia pani inspektor PIH w Lesznie. Brała udział w zajęciach grup parateatralnych.
RADOMIR POTOK, 19-letni student Uniwersytetu Zielonogórskiego (Animacja Społeczno-Kulturalna). Z Kościana. Działał w grupie parateatralnej prezentującej happeningi.
SŁAWOMIR RZĄSA, 20-latek z Wrocławia. Uczeń (Technikum Elektronicznego ze specjalnością radiotechnika telewizja?). Także on działał w tych grupach parateatralnych.

O jedenastu pozostałych stażystach opowiem gdy... c.d.n.                             

piątek, 5 października 2012

Wrocław kreatywny w kolejnej dziedzinie

Drzewa w kolorowych włóczkowych ubrankach? Pożądane przed zimą, choć jak widać jeszcze do niej daleko, jest zielono i słonecznie.
Tak od wczoraj wyglądają drzewa wokół przystanku tramwajowego przy Hali Stulecia.
To projekt grupy Angestrickt powstały w ramach IV Festiwalu Kultury Mniejszości Niemieckiej w Polsce. Nurt urban knitting (miejskie dzierganie) to sztuka uliczna polegająca na ozdabianiu włóczkowym graffiti elementów przestrzeni miejskiej.
Wrocławianie troskliwie poprawiają drzewom ubranka, wygładzają fałdki na wyłożonych dzierganymi kocykami ławkach, przysiadają i podziwiają.
                                  Zdjęcie wykonał Paweł Kozioł (WP.PL).