piątek, 30 listopada 2012

"Głos i ciało" = 12 - 18.06.1995 = Wrocław

Nim opowiem o uczestnikach czerwcowego wrocławskiego warsztatu chciałabym zachęcić - do zapoznania się z zapisem spotkania po-warsztatowego w Pergsunn: Jak przekazywana jest tradycja. O mojej pracy z J. Grotowskim.
http://www.grotowski.net/performer/performer-2/jak-przekazywana-jest-tradycja-o-mojej-pracy-z-jerzym-grotowskim.
Miejscem, w którym wszystko się odbywało, a gdzie Molik wracał by pomagać jeszcze kilkakrotnie-był Grenland Friteater  http://grenlandfriteater.com/foto/ 

Staż, o którym dziś piszę, odbył się tuż po powrocie Molika z Ludwigsburga (3-11.06, Tanz-Theaterwerkstatt) gdzie zdążył już być po powrocie z Pergsunn, w Norwegii, nim ponownie wrócił do Wrocławia. Tak właśnie, nazbyt często, wygląda życie artysty (gdyby ktokolwiek, nie zdając sobie z tego sprawy, marzył... o tym właśnie zawodzie).

Jak w poprzednich opowieściach, o uczestnikach staży, staram się przybliżyć wybrane, autorsko, wydarzenia roku którego opowieść dotyczy. Aliści, który by to rok miłościwie wówczas nie panował, co by się wokół nie wydarzało, ciekawość zasad metody oraz wiara w możliwości tego specyficznego szkolenia ściągały do miejsca stażu gremia zainteresowanych.
A oto to, co wydało mi się znaczące, w 1995, wśród wydarzeń krajowych:
-  w skali roku (maj-maj) ceny wzrosły o 22 %
-  stwierdzono 1.800 przestępstw kradzieży dóbr kultury z kościołów i obiektów sakralnych
- "Nowoczesne wychowanie seksualne" Lwa Starowicza, po nagonce wycofano z listy lektur. Pomimo, że oszacowano: 40-50 tys. nielegalnych aborcji
-  powstał Związek Szlachty Polskiej i wydawnictwo "Verbum Nobile"
-  wydano "Katyń: zbrodnia przeciw ludzkości" prof. Natalii Lebiediewej - która jako pierwsza miała  dostęp do całości rosyjskich materiałów archiwalnych
- "Ludzie tacy jak ja nie mają żadnego wpływu na to co robi rząd" - tak sądziło 90 % rodaków
-  w Polsce zarejestrowano ponad 120 partii politycznych, a mimo to 94 % z nas nie należało do  żadnej
-  studiowało 95 tys., wykształceniem wyższym legitymowało się 7 % populacji, i było 2030 profesorów zwyczajnych
-   kupiono 264 tys. nowych samochodów
-  w rękach polaków znajdowało się 718 tys. sztuk broni palnej
-  TP SA podłączyła 721 tys. nowych abonentów telefonicznych
-  odwiedziło nas 65 mln obcokrajowców, w tym 19 mln czysto turystycznie
-  co piąty poborowy był niezdolny do służby ze względów zdrowotnych
-  na A. Kwaśniewskiego głosowało 51.7 %, na L. Wałęsę 48.3 %, prezydentem chciało zostać ok. 30  osób

     Na staż "Głos i Ciało" zakwalifikowano 17 osób, niektóre powtórnie,
     pracowano od 14.30 do 18.30, w dniach 12 - 18 czerwca 1995 r.

Stanisław Dutka, kultowy dzisiaj "belfer Staszek' zgłosił się po raz kolejny. Do poprzednich informacji (8,17.10.12) dodam - jest również liderem i wokalistą rockowego zespołu KAPEL.

Radomir Potok, absolwent LO w Lesznie, jego  również opisałam poprzednio - jako 'poszukiwanego'. Na staż przyszedł ponownie by "przekraczać wyobrażenia o własnych możliwościach". Animację Społeczno-Kulturalną studiował w Zielonej Górze (1997-2000). Dalszych jego losów nadal nie jestem pewna. 

Katarzyna Przyłucka (Pawlak), 21 letnia studentka filologii polskiej i animacji kultury w Warszawie. Entuzjastka 'podróży wgłąb siebie', w kontakcie z teatrami alternatywnymi - w tym z "Teatrem Małego Ucha" z Francji. Współpracuje z Biurem Senatu, prowadzi zajęcia w Inter-Lin współautorskiej Szkole Języka Chińskiego. Napisała podręcznik do nauki języka mandaryńskiego. Studia doktoranckie odbyła w języku chińskim, zna kilka języków, tłumaczy. 

Małgorzata Bogajewska, z Poznania, studentka prawa. "Uruchomienie w głosie emocji ciała i umysłu" - taki miała cel. Już jako 20-latka doskonaliła się na stażach, współpracowała z Teatrem Biuro Podróży. A obecnie? 'wszystko' można przeczytać choćby w Wiki (bo jest uznaną reżyserką). Studiowała prawo, aktorstwo i scenopisarstwo.

Barbara Prądzyńska, poznanianka, 20-letnia studentka filologii polskiej. Brała udział w szkoleniach w Teatrach: Kana, Biuro Podróży, Ósmego Dnia czy Nowy Poznań. Uczestniczyła w festiwalach: Malta, Toruń, Vigerano we Włoszech. Po spotkaniu ze znakomitym wrocławskim dziennikarzem Tadeuszem Burzyńskim (Buski) zafascynował ją Teatr Laboratorium więc postanowiła "skupić się na głosie" choć wcześniej skłaniała się ku plastyce i akrobatyce ruchu. Z Teatrem "Biuro Podróży" związała się właśnie w 1995. Propaguje udział kobiety w sztuce i kulturze - całoroczna inicjatywa Stowarzyszenia No Women No Art. Aktorka, twórca teatralny, pedagog i filolog

Monika Wierzbicka, 19 letnia uczennica, wrocławianka związana z amatorskim ruchem teatralnym. Dokształcała się intensywnie na wielu kursach i w szkole teatralnej. Również jej dalszych losów nie jestem pewna. I nie chodzi tu, raczej, o sławną i kultową Ninę Nu; jest kilka lat starsza.

Krzysztof Papis, "interesuje mnie to po prostu". Student PWST Wrocław, działania z Teatrem KO-KU Kłodzko. Obecnie wykładowca, coach, psychoterapeuta i konsultant  zarządzania.

Monika Pawluczuk, 20 letnia studentka filologii polskiej-animacji literatury z Warszawy. Wcześniejsze staże to; Odin Teatret, lub te oferowane przez białostocką szkołę teatralną. Starała się poznać praktykę, wszystko wskazuje na to, że cel osiągnęła.  Reżyserka, autorka warsztatów rozwojowych, trenerka i pisarka. Z Katarzyną Miller napisała książkę "Być kobietą i nie zwariować". Autorka dokumentu "Modelki' ('07) - o pokazie mody dla niepełnosprawnych. Twórczyni kilkuset godzin programów telewizyjnych i radiowych.

Dorota Szaro, "Shadora". Kierowana 'motywacją ściśle osobistą' 20-letnia studentka z Wrocławia odbywała kolejne staże. Tancerka, choreograf, instruktorka sztuk walki, reżyserka - absolwentka Studium Reżyserii PWST Wrocław. Prezes Shadora Teatro del Oriente. Współpracowała z teatrami K i Te-O-Ka.

Ewa Piotrowska, 20 letnia studentka z Opola. Miała problemy z głosem; przeszkadzały jej w pracy w teatrze amatorskim.

Katarzyna Ślawska (Wlizło), studentka psychologii Uniwersytetu Wrocławskiego, 23 lata. Chciała "wypracować czytelnie wyrażony sposób komunikacji". Zajęła się choreoterapią. Prowadzi, m.in., Centrum Szkoleniowe "Navigator", Dyrektoruje w Klubie Przedszkolaka "Bajankowo". W lipcu, na Slot Art Festival w Lubiążu, prowadziła Warsztaty... z odpoczywania.

Agnieszka Andruszko Niezgoda,33 letnia absolwentka wydziału lalkarskiego PWST Wrocław. Reżyserka i aktorka, postanowiła doskonalić warsztat. To jej drugie nazwisko jest rodowym; wróciła do niego by wyrazić "niezgodę" na bylejakość, obojętność i merkantylne podejście do sztuki. Szefuje w Teatrze Baj Pomorski. 

Dominika (Celestyna) Osiak, 22 letnia studentka filologii angielskiej UMC-S w Lublinie, aktorka. Zgłosiła się z powodu 'blokad głosu'. Była już wówczas, od 3 lat, w Teatrze Projekt (prowadzący A. Mathiasz, aktor Provisiorium). Występowała ze spektaklami ulicznymi w Polsce, Niemczech, Francji i Szwajcarii. Obecnie coach, trener i lektor. 
Zatańczyła spektakl solowy do własnej choreografii. W Krakowie dyrektor Instytutu Językowego Hologram. W 97. stworzyła we Wrocławiu Rozwijalnię,  gdzie prowadzi treningi Głos jest twoją wizytówką - n.t. emisji i higieny głosu w trakcie mówienia. Na zamieszczonych w sieci filmikach stwierdza: sama do tego doszłam.  

John White, (John W. White IV) Amerykanin, przyjechał z Positano. Podróżując po Europie mieszkał we Francji, Włoszech... W Polsce terminował w Gardzienicach i Teatrze Ósmego Dnia. Będąc we Wrocławiu starał się brać udział w każdym możliwym zdarzeniu. Na stażu Głos i Ciało był ponownie, w '06 (17-21.V), o czym pisałam (1.04.12) podając wówczas - błędnie, że był aktorem. Pozostał we Wrocławiu współpracuje m.in. z Dedalusem, jako lektor i native speaker. Z dużym powodzeniem, od lat, bierze udział w rozgrywkach szachowych.

Agnieszka Kruszewska (Hakizimana), 21 letnia studentka polonistyki i animacji kulturalnej Uniwersytetu w Warszawie. Działała w grupach teatralnych, m.in. przy Staromiejskim DK, Man Act Cardiff i teatrze tańca nowoczesnego K. Karenstroma. Staże odbywała także w teatrach; Gardzienice czy Węgajty ponieważ chciała "na stałe zająć się pracą teatralną". Obecnie jest kobietą tak wielu umiejętności, że nie podejmuję się ich wymieniać...

Agnieszka Jackowiak, 20 letnia studentka kulturoznawstwa z Poznania. W Teatrach: Ósmego Dnia, Akademii Ruchu, Kana i Biuro Podróży - już wcześniej próbowała swoich możliwości. Pracowała w II Studio Wrocławskim ('kontynuacja' Teatru Laboratorium), współtworzyła z Teatrem "Pieśń Kozła" (Dytyramb 2000). Więcej informacji można znaleźć na stronie Pracownia Filc, Hobby-Wełna Poznań.

Grażyna Krauze, studentka psychologii Uniwersytetu Wrocławskiego (20 lat). "Staż jako doświadczenie, planuję pracę choreoterapeuty". 

I to już ostatnia dziś osoba, lecz choć i jej najnowszych losów nie jestem pewna... C.d.n.

wtorek, 20 listopada 2012

Ewa Benesz: W akcie tworzenia

                Doświadczenie = 2 - 6 stycznia 2013 Casa Cenci, Umbria, Włochy

Źródłowe techniki aktorskie: tańce i pieśni rytualne, techniki śpiewu wibracyjnego, trening i techniki relaksu. "Prawdy nie można zdefiniować ani opowiedzieć. Można tylko stwarzać warunki, które pozwolą odkrywać ją w akcji. I jeśli się to zdarzy, dotykam wolności, odnowy, odpoczywam w działaniu".

          Ewę Benesz spotkać można będzie niebawem w kraju, w Lublinie.
          Opowie o swojej przygodzie z Mickiewiczem 
na Międzynarodowym Festiwalu "Spotkania z opowiadaniami świata" - 28 - 20.11.2012 

Ewa, związana z okresem parateatralnym Teatru Grotowskiego, od lat wykłada na międzynarodowych uczelniach oraz prowadzi autorskie warsztaty. Poszerzyć wiedzę na temat laboratoryjnych, poprzednich wrażeń, w Umbrii można tu  http://www.cencicasalab.it/node/12 

O swoich doznaniach z chodzenia z Tadeuszem już opowiedziała, choćby w kwietniu 07. Ciekawy wywiad:  http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,96856,4057042.html 

Piękną i obszerną rozmowę, zgoła inną, bo tym razem o jej doświadczeniach z Redutą Byrskich zamieścił Performer 3. http://www.grotowski.net/performer/performer-3/kiedy-patrze-w-gwiazdziste-niebo-z-ewa-benesz-rozmawia-karina-janik 

Piszę o niej nie tylko dlatego, że w ostatnich dniach przesłała mi informacje o wspaniałych wydarzeniach w Lublinie. 
Ewa Benesz jest przecież autorką jednego z piękniejszych wspomnień z pracy z Zygmuntem Molikiem. W trudnych latach poświęcił jej czas, i stworzył warunki do indywidualnych konsultacji, w ważnej dla każdego awangardowego aktora Sali Laboratorium.
Doświadczenia tamtej pracy, w kontekście publikowanych przeze mnie fragmentów Książki, (Zygmunta Molika "Alfabet ciała") może okazać się cenne, nie tylko dla zainteresowanych Alfabetem Molika  http://www.grotowski.net/performer/performer-2/cwiczenia-z-zygmuntem

sobota, 17 listopada 2012

Zygmunta Molika "Alfabet ciała" 5.

Kilka razy przebąkiwał coś Zygmunt o chęci przelania na papier efektów swojej pracy. Jak pamiętam, za pierwszym razem, to długie wieczory stanu wojennego wprawiały go w taki nastrój. Tak mój, jak i jego, zapał... prędko mijał. Bo raz - codzienne (skomplikowane) życie skutecznie weryfikowało zapędy urodzonych dokumentalistów. Dwa - wciąż tkwił w nim karny członek zakonu Grota, któremu to odradzało się, zdecydowanie, upubliczniania tajników warsztatu. Chodziło mu to jednak po głowie. To, że któregoś dnia, to ja mianowicie, jako dzielny i utalentowany skryba, spiszę najstaranniej dokonania naszego maestro. Chętnie bawiliśmy się tą myślą, szczególnie gdy humory dopisywały. A czas płynął...
Aż któregoś dnia zadzwonił telefon: może zachciałby Pan napisać książkę? Wyda Routledge! Tu następuje seria cha,cha,cha. To niestety niemożliwe, ale oczywiście, dziękuję za propozycję. Czas płynął, mnie pytano (najuprzejmiej) czy też, w końcu, nie wzięłabym się za to. Obiecywałam (a jakże) - jutro. Zygmunt niezmiennie cieszył się myślą, że on zacznie dyktować a ja, paluszkami po klawiaturze - puk, puk... Ranki różnią się jednak znacznie od wieczorów. Ranki każą trzeźwiej spojrzeć na nadchodzący dzień (co by to nie miało znaczyć). Rankiem mniej się marzy (?).

Po drugiej stronie słuchawki nie rezygnowano jednak łatwo. Tym razem cha,cha było już stonowane. Okazało się bowiem, że może przyjechać 'ktoś', kto tę książkę napisze. Zdmuchiwane kolejno, coraz rzadziej budzące się, wątpliwości sprowadziły na nasz próg 'ktosia'. Młodego-zdolnego-zaangażowanego. Był nim aktor i reżyser będący wykładowcą University of Kent - Giuliano Campo. Obdarowana wielkim kwiatowym bukietem, po bukietach wzajemnych uprzejmości, po miłym domowym lunchu sadowiłam Panów wygodnie, w fotelach, by dogodnie mogli oddawać się pracy.

Pierwsze pytanie tyczyło rejestracji Acting Therapy dokonanej przez Cinopsis w 76.
W szczególności jej słynnego, i mitycznego niemal, fragmentu w którym widać dobitnie jak Z.M. (przy pomocy zapewne czarów) przeistacza charczącego, połamanego dryblasa w radośnie pląsającego, śpiewającego pełnym, czystym głosem szczęśliwego człowieka.
Warto poświęcić te minutki by zobaczyć owe czary. Będzie jeszcze o nich mowa.  http://www.grotowski.net/mediateka/wideo/acting-therapy-staz-zygmunta-molika-wroclaw-1976 

Tak postawione pierwsze pytanie rozbawiło Zygmunta, odpowiadając żartował.

M - To osobliwy początek dla książki ale... podoba mi się. Zgadzam się, jest to kluczowy moment.  Jednak wszystko jest tam widoczne, więc co; mam się sumitować czy wyklarować ? Przytrafiło się, rzeczywiście. Bo nie wiedziałem co zrobić. Robiłem wszystko co konieczne po kolei tak, by osiągnąć swój cel. Moim dążeniem było... poszukiwałem ażeby... otworzyć mu głos. Ponieważ wiedziałem, że go miał lecz nie potrafił tego dowieść, tak zwyczajnie.
Rzeczywiście, robiłem wszystko co było niezbędne; i to byłoby wszystko. I nie umiem teraz powiedzieć co robiłem, co zrobiłem. Robiłem wiele nieznanych rzeczy, ponieważ próbowałem kształtować to jeden to kolejny aspekt sprawy, dalej i wciąż... aż - miałem go! Jeżeli o to chodzi możesz zobaczyć jak to jest trudne. Ale wiedziałem co robiłem. Ba! faktycznie dotarłem do celu. Nie wiem, jednak dostałem to. Teraz, kiedy myślę o tym jak postępowałem mogę stwierdzić; praca - niczym praca szamana. Pracowałem niczym szaman starając się uczynić niemożliwe możliwym. Bo wyglądało na to, że nic nie będzie można zrobić ponieważ był pełen wielkiego oporu; by nie być otwieranym, by nie dać się otworzyć, itd. Tak więc próby ‘wszystkiego’ zabrały tak przydługi czas.
Zazwyczaj nie pracuję tak długo z jednym pacjentem (tu mogę użyć tego określenia), lecz tym razem byłem bardzo nieustępliwy, zaciekły. I ostatecznie dostaliśmy to. Aha!

I nie, nigdy nie mogę zrobić tego samego ponownie bo każdy jest zupełnie inny. Zatem nigdy, przy najrozmaitszych przecież wyzwaniach, nie angażuję się w ten sam sposób. Bo moją metodą jest - dowiedzieć się co jest dobrym, wiarygodnym i prawdziwym sposobem by, naprawdę i szczerze, zbliżyć się z kimś. I to jest jedyny sposób na to bym mógł uzyskać wyniki. Nie ma czegoś takiego jak metoda, której mogę używać cały czas, by osiągnąć zamierzony rezultat. Muszę odgadnąć i wymiarkować, muszę szukać, starać się. Muszę wyszukać i dociec wiele. Później tak, ‘dostaję swoje’. Zwykle zajmuje to znacznie mniej czasu. Lecz przypadek, który widziałeś w filmie, był jednym z najtrudniejszych (dajże powiedzieć). To dlatego zabrało mi to tak przydługi czas.

Normalnie, jeśli próbuję otworzyć czyjś głos robię to w dwie, trzy minuty. To wystarcza. Po prostu próbuję różnych pozycji przy ścianie lub na podłodze. To, częstokroć, wystarcza. Ale tym razem nie było to możliwe, nic nie zadziałało. Więc zrobiłem coś w rodzaju poszukiwań w absolutnie nieznane. To był przypadek jakiego nigdy nie spotkałem w życiu, aczkolwiek wiedziałem: miał kompletny głos jedynie nie mógł go otworzyć. 

Lata później miałem inny podobny przypadek, z tych co wyglądają na brak możliwości na otwarcie głosu. Było to w pobliżu Bordeaux, w Las Teouleres, w przestrzeni studyjnej na farmie. Też niemal nie było możliwe dotarcie do czyjegoś głosu. Ale w końcu zrobiłem to, po licznych próbach i próbując ‘tędy i owędy,’ itd. Rozstrzygająco zrobiłem to bardzo prosto. Uruchomiłem go poprzez bieg, po wtóre upadek, a ponadto poprzez krzyk! Tak właśnie; powiedziałem do niego „krzycz teraz”! I krzyczał. A później, gdy już raz otwarto, było łatwo. Raz otwarty przeze mnie głos mógł utrzymać (później, bo to było stopniowe). Powtarzałem to mówić "krzycz, weź głęboki oddech i krzycz, podtrzymuj krzyk". I czynił to. A potem, po prostu, to uregulowałem, włożyłem do prawidłowego kanału. I rozpoczął śpiewać swoim, pełnym głosem.

C. Coś czego nie mógł zrobić wcześniej. To był pierwszy raz dla niego?
M - Owszem, nie mógł. Bo mógł tylko paplać coś jak 'da-da-dara-dara-ta-tari-ta-tara' bezsilnym głosem. Nie mógł utrzymać normalnego głosu. Najpierw otworzył swój głos z tym krzykiem, gdy upadł. Po prostu zareagował poprzez to Aach! ustami, szeroko otwartymi. Już wówczas przedłużałem to powoli wypróbowując z dwoma lub trzema oddechami. Dość prędko stało się to normalnym śpiewaniem. Bo było to, już wówczas, jedynie kwestią regulacji energii tego otwarcia w celu jednoczesnego utrzymania i energii i otwarcia.

C. Widzę, że pracowałeś za pośrednictwem wytworzonych w nim szoków. Fizycznego szoku - ten upadek, i emocjonalnego wstrząsu - tego krzyku. Czy uważasz, że możliwa jest praca bezpośrednio nad emocjami; kierowanie emocjami, prowadzenie czyichś emocji?
M - Bynajmniej nie, przez emocje nic nie byłoby możliwe. To musiało być tak, jak to wyglądało, tak jak jawiło się to dla mnie. Bo musi to być szok cielesny, fizyczny. Nie emocjonalny. Nie spróbowałem tamtego sposobu ponieważ ujrzałem jego głos jako fizycznie zablokowany w gardle. Od czasu kiedy wyprodukował ów dźwięk brzmiący jak owo Aarrgch.

C. Krzyk nastąpił jako konsekwencja upadku?
M - To było jak kumulacja energii, która następnie eksploduje. Zrobił to bardzo gwałtownie gdy usłyszał mnie mówiącego zdecydowanie: Krzycz! To prosta i nieświadoma reakcja. Później już mógł to zrobić świadomie. Jednak najpierw musiało to być bezwiedne, automatyczne. Bodaj równie, gdybym tknął go prętem rozgrzanym w ogniu, mógłby zakrzyczeć. Aliści, dotychczas nie używałem podobnych przedmiotów. Zdołałem uruchomić go tamtym pędem zakończonym upadkiem.

C. To staje się ​​jasne; istnieje głęboki związek pomiędzy szokami fizycznymi i głosem, podkreślając, że ciało fizycznie otwiera kanały wyzwalające głos. Zawsze myślałem, że nawet jeśli korzystanie z głosu jest częścią fizjologii ciała jest także oczywistością, że głos jest również linkiem do czegoś innego niż ciało. I to dlatego praca z głosem może być tak skuteczna. Tak więc jest coś co otwiera, coś nie będące czysto fizycznym. Będąc skrupulatnym; co to jest „otwiera”?
M -  Krtań jest otwierana.

C. Jest to więc coś, zawsze i wyłącznie, czysto fizycznego ?
M - Ostatecznie tak, lecz właśnie - na koniec. Przy okazji, różnice pomiędzy przypadkami pierwszym i drugim, tj. tym o którym wcześniej opowiedziałem, a tym chłopcem o którym opowiadam. Z tamtym zabrało mi to prawie pół godziny, z czego czternaście minut jest widoczne w filmie [Acting Therapy ‘76]. Co do drugiego chłopca; co zrobić zdecydowałem po trzech minutach próbując, w taki i kolejny sposób eksperymentując. Poprzez ten bieg z padaniem, poprzez polecenia „wykrzycz się, wywrzeszcz!”.

C. Co dzieje się podczas twojej pracy nad głosem z kimś, kto jest już otwarty? Co dzieje się z tym, co jest efektem pracy z głosem? Czy widzisz wiele różnic pomiędzy twoim podejściem do kogoś, kto jest bardzo doświadczony i profesjonalny a amatorem, lub kimś przychodzącym z bardzo odmiennym doświadczeniem, kto nigdy nie miał żadnego doświadczenia w teatrze? Należy do nich podchodzić w bardzo różny sposób, czy jest to zawsze bardzo osobista relacja?
M - Jest bardzo różnie lecz nie robię żadnych wyróżnień pomiędzy amatorami i profesjonalistami, bo ja pracuję poprzez organizm. I w pierwszej fazie pozostawiam wszystko to, co jest związane z ich doświadczeniami. Mam tu na myśli; kiedy rozpoczynam pracę z samym głosem nie robię żadnego rozróżnienia pomiędzy amatorem a zawodowcem. To jest to samo, organizm jest tożsamy. Później możemy robić fachową, profesjonalną pracę. Monologi i piosenki. Ale śpiewamy - razem. A jeśli jest problem z kimś kto 'nie ma głosu', bo nie potrafi się otworzyć, muszę wykonać indywidualną pracę. Lecz wyłącznie z tymi ludźmi. Kiedy widzę, że ktoś nie jest w stanie zaśpiewać w ogóle, bo może jedynie wyrazić ten dźwięk "argh”, zakleszczony w gardle pomimo cichego głosu, wówczas przechodzę dalej i wykonuję indywidualną pracę.

C. Organizm jest taki sam dla wszystkich, tak, lecz twoje doświadczenie pochodzi z teatru. Więc jak sztuka jest zaangażowana w ten proces? Twoje życie było, jest, życiem w sztuce, twoje techniki, twoje podejście pochodzą z kunsztu artysty?
M - Odnośnie tamtego; musimy porozmawiać o czymś jeszcze. Do tej pory rozmawialiśmy o samym głosie, ale teraz powiem ci trochę więcej, i całkiem innych rzeczy. Przede wszystkim musimy znaleźć Życie. Bo wówczas, i tylko w tym Życiu, można próbować umieszczać (jeśli można tak rzec) otwarty głos. Następnie od tego otwartego głosu musimy przejść od prostych wokalizacji (sonoryzacji), do czegoś jak piosenka. Następnie umieszczasz tekst. Tak więc taki jest sposób w jaki pracuję. I to z tego powodu zawsze zaczynam od fizycznych ćwiczeń. Następnie, jeśli ciało jest już otwarte, bardzo delikatnie i uważnie na początku, staram się rozpocząć pracę nad głosem. Najpierw jest to tylko wspólne śpiewanie. Następnym jest uważne i dokładne słuchanie, ustalanie harmonii. To po to aby nie mieć chaotycznego śpiewu lecz próbować odnaleźć równowagę chóru, rodzaj chóralnego śpiewu. Ażeby, po prostu, wszystko brzmiało dobrze.
Często słyszę kogoś po prostu krzyczącego coś w stylu "UAH! uah! uah! A to nie jest tym czego szukam. Bo trzeba wnieść ‘dobry wkład’, dobrze przyczyniać się do wspólnego śpiewu. Niczym do śpiewania w chórze. Niniejsza inna energia czasami bywa bardzo zbliżona do śpiewu. Czasami jest 'śpiewem upadku’ wszystkiego tego co było pełnym otwarciem. Lecz w pierwszych dwóch dniach chodzi po prostu o to by pracować nad oddechem, nad prawidłowym oddychaniem. Potem mogą iść już dalej, w Nieznane, wówczas gdy Życie zostało znalezione. Każdy znajduje to Życie w sobie.

Bo Życie jest czymś związanym z życiem każdego. Ze wspomnieniami, nawet z marzeniami. To! jest tym co ja nazywam Życiem. To jest trudne do wytłumaczenia. Życie, gdy jest znalezione, ma swój fizyczny i wokalny kształt. W takim razie nie jest magmą ani chwili dłużej. Kiedy śpiewamy razem mamy tylko ten materiał, rodzaj surowca czy materii urzeczywistnianej na wspólnym obszarze.
Po kilku dniach, dwu lub trzech dniach, organizm, każdego, zaczyna przechodzić przez indywidualne poszukiwania. Poprzez (w głąb) Nieznanego. I nie zamierzam się tłumaczyć z możliwości czy bogactwa Nieznanego. Taki stan istnieje, tak jest. A więc możliwym jest aby go odnaleźć. Ktoś znajdzie go w pierwszym dniu (mam na myśli trzeci dzień, ponieważ jest to pierwszy dzień poszukiwań w tego rodzaju badaniach), ktoś znajdzie go na trzeci dzień. Oczywiście, ktoś inny w ostatniej chwili, w piątym lub szóstym dniu. W takim rodzaju śpiewania Nieznane, w tym właśnie momencie, materializuje się w jaźni, w postaci fizycznej w ciele, a ponadto w głosie. Bowiem głos jako wehikuł będzie przenosił, będzie windował Życie ze Świata. Życie samo w sobie.  
= = = = =

Na podstawie fragmentów rozdziału 1. książki Voice and Body Work
FIRST DAY Acting therapy - The Voice and the Life - The beginnings.
= = = = =

Zainteresowanym rozważaniami Molika n.t. związane z zadaniami Acting Therapy, laboratoryjnego projektu z połowy 70. polecam post "Jenny Kumiega pyta..." (13.09.2012). W drugiej jego części można znaleźć Referat traktujący o tej pracy opracowany przez Z. Molika.   

środa, 14 listopada 2012

Teatry: ZAR i "Pieśń Kozła"


Oba słynne, awangardowe teatry wrocławskie tydzień temu uhonorowane zostały przez Prezydenta Miasta nagrodami - w wysokości po 100 tys. PLN.
                              Mam na myśli Teatry  ZAR  i  Pieśń Kozła

Nagrodzono je także w Edynburgu, o czym pisałam (24 i 25.08).
Teatr ZAR jest laureatem - Herald Angel oraz - Total Theatre Award,

Pieśń Kozła - Fringe First, - Herald Achangel oraz - Musical Theatre Matters Award.


Mamy we Wrocławiu artystów, którzy nie tylko pracują z wielką pasją, robią to na najwyższym światowym poziomie.

- Te nagrody są możliwe tylko dlatego, że prezydent Wrocławia pozwala nam się rozwijać. Jest osobą, do której można przyjść, powiedzieć, że chce się zrobić coś ciekawego (...) warto pracować z kimś, kto ceni szalone projekty - dziękował Grzegorz Bral.


- Fenomen wrocławskich teatrów niezależnych polega na specyfice środowiska. Nasze poszukiwania to nie tylko kwestia wewnętrznej pasji, zespół Teatru ZAR jest międzynarodowy, bo zagraniczni aktorzy wiedzą, że Wrocław jest przyjaznym miastem i nie chcą stąd wyjeżdżać - powiedział Jarosław Fret.

- We Wrocławiu mogę tworzyć to, co chcę. Idę własną artystyczną ścieżką, za co bardzo dziękuję - podziękowała Anna Zubrzycki.

Prezydent R. Dutkiewicz, Jarosław Broda (dyrektor Wydziału Kultury) i koledzy artyści zostali obdarowani książką "Raport dla El Greca" Nikosa Kazantzakisa  wydaną przez Teatr ZAR z okazji 10-lecia istnienia.

   Podstawa przekładu: Report to Greco, Simon & Schuster, New York 1975
   Tłumaczenie i redakcja: Tomasz Wierzbowski
   Opracowanie graficzne: Barbara Kaczmarek
   Wydawca: Instytut im. Jerzego Grotowskiego we Wrocławiu
   Druk: Wrocławska Drukarnia Naukowa

Książka jest niespotykanie miła w dotyku, miękka i sprężysta."Tylko mi ją przeczytać!" żartował Dyrektor obdarowując nas-zgromadzonych na wystawienie fotografii Magdy Mądrej.
Przeczytam, przeczytam... jak tylko... pozbędę się wirusów, które opanowały mi górną część ciała.

          A przy okazji, nie mogę oprzeć się by nie zareklamować kolejnego Festiwalu:
                     Festiwal im. Brunona Schulza  14-18 listopada  we Wrocławiu
          http://www2.oss.wroc.pl/index.php/festiwal-im-brunona-schulza-w-ossolineum/ 

niedziela, 11 listopada 2012

Zygmunta Molika "Alfabet ciała" 4.

       Krzyżowa 2005 XIV sesja ISTA, z Eugenio Barbą. Relacje z GiC

Publikuję dziś z rozmów część czwartą. Zygmunt Molik z Giuliano Campo, tym razem, rozmawiali w Paryżu w 08. Przeglądali DVD zawierające wizualizacją ćwiczeń składających się na Alfabet Ciała. Alfabet, będący fizyczną baza metody Głos i CiałoVoice & Body. Ćwiczenia zaprezentował Jorge Parente będący sukcesorem Zygmunta Molika.

Alfabetu - w tej, ani w innej formie, nie nagrano nigdy wcześniej. Rejestracja powstała na potrzeby książki "Zygmunt Molik's Voice and Body Work. The Legacy of Jerzy Grotowski" wydanej, po angielsku, przez Routledge w 2010. Tekst oryginalny, w całości, można znaleźć w rozdziale 5. Fifth Day The Body Alphabet. Poprzednie fragmenty tej, i wielu innych rozmów opublikowałam. Numerowane 1., 2. i 3. ukazały się - 23, 26.10 oraz 01.11.2012.

Choćby fragmentu tego zapisu nie mam możliwości publikować na stronie blogowej. Zainteresowanym rejestracjami prac Z. Molika mogę natomiast wskazać 'mediatekę' http://www.grotowski.net/mediateka/wideo, Na stronie zamieszczono 2. fragmenty filmu Dyrygent, o którym panowie także rozmawiali. Z.M. nie był szczególnie zadowolony z takiej formy prezentacji swojej pracy. Mimo to Dyrygent może zaciekawić, oglądać można go z przyjemnością, choć niezbyt wiele wnosi do percepcji założeń GiC. Jest raczej poetyckim przeglądem metody.  Z.M. miał minimalny wpływ na tę prezentację, jej twórca samodzielnie dobierał materiał. Skompilował go dysponując materiałem z kilkudniowej rejestracji. By powstał 'prawdziwy' film, jako dokument obrazujący poglądowo stażową pracę z grupą, materiał musiałby być montowany ponownie, tak, by było widać kolejność działań. Pracę nad Alfabetem, Życiem czy efektami tej pracy, przedkładanymi na tzw. Pokazie. W istniejących filmach wszystko jest 'zmiksowane'. Nie ze złej woli, oczywiście. Zabrakło w nich wskazówek co jest ważne, co należy uwypuklić. Część materiałów wyjściowych wciąż istnieje, choćby do Acting Therapy (sala Laboratorium 76.). Być może zachowała się też rejestracja tamtej pracy w Brzezince? (2006). Już wyobrażam sobie jak wiele wiedzy, pracy, czasu i środków będą wymagały ponowne opracowania ... kiedyś, gdy nastąpią.
- - - - - 
C. Sądzę, że to bezpośrednie przekazywanie doświadczeń może ostatecznie stać się wiedzą. Zwłaszcza w teatrze, gdzie istnieje tylko jako związek między teorią a praktyką, w dialektycznej relacji formy i zasady. Jak to dla Ciebie, funkcjonuje? 
M - Myślę, że to musi wydarzać się w naturalny sposób. Jeśli jesteśmy razem jeden, dwa, trzy lub pięć dni transmisja musi się odbywać w sposób bardzo naturalny. Bo jak można sobie wyobrazić inaczej? Jak mogłoby być inaczej? Że co, że chciałbym zrobić to świadomie? Ja nie mogę tego zrobić świadomie. Robię to poprzez bycie razem z uczniem. Razem, co oznacza, że wymieniamy ‘coś’ pomiędzy sobą.
To jest jak to... co robimy teraz;  ja daję coś i ty dajesz coś w zamian. I takim jest ten proces. Jest wzajemnym procesem. To staje się, to wkracza tak właśnie. Bo ja nie staram się uczyć, nie jestem nauczycielem. Jestem niczym przewodnik usiłujący poprowadzić każdego. By pokazywać mu drogę, ścieżkę. To wszystko. A on stara się podążać za mną, reagować na mnie. Transmisja czy przekazywanie przechodzą taką drogą. Nie ma w tym analogiczności; im więcej wyjaśnię tym uczeń stanie się bardziej pojętny, mądry. Bo nie to jest sednem w naszej relacji.

C. Dla Grotowskiego ‘ten problem’- przekazywanie, zawsze był centralnym gdy poszukiwał powiązań ze Stanisławskim poprzez swego ucznia. Jednak według Stanisławskiego nie jest możliwym 'nauczyć'. Możliwym jest tylko nauczyć się. Jeśli jesteś 'dobrym złodziejem’ adaptujesz, standardy. Technicznie rzecz biorąc, tak naprawdę nie można przekazać niczego. Jest to ostatecznie osobiste wyzwanie.
M - Lecz, w każdym razie, da się to zrobić, ewidentnie - na poziomie dokonywania, działań. Oczywiste i widoczne jest to tu, na video, które wyprodukowałeś. Wszystko tu jest w zgodzie. Jak dla mnie - to jest to!  Mogę to powiedzieć bo zrobiłem parę filmów, i nic nie jest w nich tak oczywiste, nic. Jak powiedziałeś, jeden to Acting Therapy, następnym jest Dyrygent. Zrobiłem je z całymi grupami, a wynik jest niezrozumiały. W tych dwóch filmach (które wcześniej zrobiłem) tylko niektóre części są ciekawe, bardzo nieliczne chwile.

C. To co jest cennym w tych filmach, jest to, że można zobaczyć grupę pracującą razem. A ty  zazwyczaj pracujesz z grupą.
M - Owszem.

C. One mogą pomóc nam zrozumieć progresję w pracy. Powiedzmy, strukturę warsztatu. Bo jeśli oglądać moje video, i tamte filmy z grupami, możemy zorientować się w idei rzeczywistych sekwencji, podstaw pracy.
M - Tak, to video (tak jak zostało zrobione) jest materiałem naukowym. A jednak wszystko tu jest bardzo organiczne. Mam na myśli - jako wzór, jako forma jest bardzo organiczne, 'anatomiczne'.

C. Ciekawym było to, co Jorge powiedział mi gdy nagrywaliśmy Alfabet Ciała. Zapytał mnie: Czy muszę zachowywać się jak Molik - podawać instrukcje? czy raczej jak uczestnik zobligowany koniecznością postępowania zgodnie z instrukcjami? Więc dałem mu więcej dokładnych wskazań. W konsekwencji przedłożył oba warianty. I rzeczywiście, w pierwszej części zachowuje się jak ty. Widać ruchy, które muszą być przestrzegane przez wyimaginowanych uczestników. W drugiej części zachowuje się jak uczestnik pracujący zgodnie ze wskazówkami. Ale, oczywiście, są też pozostałe etapy pracy z uczestnikami, to jest tylko krótka synteza tej pracy...
M - Tak, bo następnie musisz znaleźć swoje ‘indywidualne Życie’, kolejno musisz przedstawić je wraz z tekstem. A to, mógłbym rzec, to zupełnie inna kwestia. Na przykład to Życie, które Jorge wyśpiewał. W pewnych okolicznościach może być podane z tekstem, nie tylko z otwartym dźwiękiem tak, jak to zrobił tu w filmie. Wymagało by to tylko kilku zmian, lecz ogólna konstrukcja, jej zamysł mogą być takie same. Bo można je wyrazić zarówno poprzez energię, ze wszystkimi rezonansami, jak i poprzez melodię, poprzez muzykę. 
Kiedy mówię 'muzyka' mam na myśli muzykę z tego Życia; osobistą kreację muzyki z tekstem a nie jedynie melodię, melodyjkę. Bo to powinno być niczym pieśń, jak to, co wyśpiewał w filmie. Jorge pokazuje to właśnie jako pieśń. Lecz później mówienie musi być takie samo jak ta pieśń. Bo w rzeczywistości następnym krokiem jest adaptowanie, dostrojenie dużego monologu ponad tą muzyką. Jednakże wyrażenie tego jest całkiem odmienne. Nie może być zbyt łagodne, raczej musi bazować na osobistych emocjach. Następnie masz do przejścia różnorakie etapy tej podróży. Nie może to być cały czas tak samo, to samo i tak samo jak wyśpiewał Jorge. Bo to było, pomimo wszystko, po prostu próbą. Improwizowaniem nieokreślonej piosenki ku naturze, dla natury, o naturze, czy coś takiego. Jednakże kiedy Życie jest już znalezione, kiedy jest bardziej osobiste, wówczas to będzie już wszystko. To wszystko. Nigdy nie wiesz jak wiele musisz dać bo musisz znaleźć ten moment gdzie dotykasz Nieznanego, wówczas musisz dać z siebie wszystko. Nie chodzi mi o natężanie głosu lecz o dawanie wszystkiego z siebie. Trzeba ‘być’ w ten sposób. Całe twoje serce musi w tym być. 

C.  Całkowicie zanurzone w tym co robisz. Całkowicie wewnątrz tego.
M - Tak jest, musisz istnieć w tym całkowicie 'z tym Życiem'. To poprzez Życie po prostu żyjesz z tekstem, zamiast jedynie mówić ‘coś tam"...

C. Jaki jest udział pamięci w tym procesie? Mam na myśli zarówno osobistej pamięci jak i innych rodzajów pamięci.
M - Częściowo poprzez mózg, częściowo poprzez organizm.

C. Tak naturalnie zatem. To po prostu przybędzie. W pewnym momencie pamięć przybywa?
M - Owszem, kiedy Życie jest odnalezione (poprzez improwizacje) później - poprzez organizm - sprowadza wspomnienia do twojego mózgu. Tu zobacz; jak widzisz w wykonaniu Jorge'a było ono bardzo proste. Życie było niczym proste życie roślin... lub raczej jak dużego drzewa, bo są tam bardzo powolne ruchy 'odgałęzień'... i to było wszystko. Poza tym wszystkim nie było tam 'burzy ani deszczu'. Było to właściwie... jak przebywanie na wzgórzu podczas miłego popołudnia, śpiewanie ku całej przestrzeni, wokół. Lecz nic nie wydarzyło się w 'tym Życiu'. Jednak kiedy wielka burza, czy coś tego rodzaju nadejdzie, coś tak esencjonalnego, że nie będziesz mógł (dać z siebie) już nic więcej, gdy nadejdzie to coś, jak najsilniejsze uderzenie słońca, gdy prawie zapłoniesz, wówczas tak, to będzie już całkiem odmienne Życie. 

piątek, 9 listopada 2012

JAZZTOPAD 2012 - od 3 do 25 -

Drugi rok z rzędu kilka koncertów odbywa się w prywatnych mieszkaniach.
Wrocławianie zgłaszają akces gromadnie, biuro festiwalowe ma w czym wybierać.

W tym roku przy ulicach Wesołej, Zegadłowicza, Chrobrego i Bema - 10 i 11 listopada - 
w obszernych wnętrzach starych kamienic można będzie usłyszeć niecodzienne koncerty.

Co ciekawe, wielu właścicieli mieszkań nigdy wcześniej nie uczestniczyło nie tylko w zdarzeniach Jazztopadu, nie byli wcześniej także w Filharmonii, w której odbywa się większość koncertów.

Tak więc... góra przychodzi do Mahometa...  nie pierwszy już raz.


czwartek, 8 listopada 2012

MY SILENT SISTER 10-11.11.12 Wrocław

Współczuję listopadowi. Ciągnie się za nim opinia miesiąca w którym wszystko pogrąża się w melancholii, kurczy się i zamiera. Wokół widzę zupełnie inne tendencje, impet wręcz. Na blogowym choćby podwórku - publikacje jedna za drugą. Wydarzeń kulturalnych w mieście także mnogość wielka, na moim stoliku rosną więc kupki smakowitych zaproszeń. Trudno nadążyć z czytaniem choćby, a już o bieżącym komentowaniu trudno marzyć. Odwiedzić, dotknąć osobiście jeszcze trudniej. Skupię się więc dziś jedynie na tym, co oferuje Instytut Grotowskiego w ciągu trzech najbliższych dni. 

Dziś, 8-go, otwarcie wystawy fotografii Magdaleny  Mądrej. 
Potrwa do 20 listopada w Cafe Thea  przy Przejściu Żelaźniczym 4
Jest to niewielki wybór fotografii spośród tysiąca kadrów powstałych w lipcu w Anatolii. Dokumentują wspólne doświadczenia członków Teatru ZAR podróżujących wraz a Aramem, Virginią i Vahanem Kerovpyan'ami i Altuiem Yimazem - przy współudziale ekipy filmowej z Belgii i miejscowych przewodników. Wspólnie odwiedzono miejsca gdzie przed 1915 rokiem mieszkali Ormianie. Spotykali mieszkańców osad, rozmawiali, śpiewali pieśni tych miejsc.

W Sali Kinowej prezentacja filmów, codziennie innego, poświęconych pamięci ludobójstwa Ormian.
Dziś o 17.00   - Aghet   (Niemcy 2009, 90'),
jutro  - The Witnesses Trilogy,  part. 3  (USA 2009, 60')

10 i 11 listopada cykl spotkań i paneli dyskusyjnych, seminaria praktyczne.

Ara Serafianem  (Anglia), Ayse Gunaysu i Ragipa Zarakolu, Nisan Calgiciyan, Murat Iclinalca, Altug Yilmaz (Turcja), Talin Suciyan (Niemcy), Natalia Rossetti i Turim Finnocharo (Belgia)
- Krzysztof Czyżewski, Irena Grudzińska-Gross, Leszek Koczanowicz, Jarosław Fret.

Koncert śpiewu modalnego "Kolumny" w wykonaniu m.in. członków rodziny Kerovpyan i artystów Teatru ZAR - w niedzielę, 11 XI 2012, godz. 20.00 w Kościele św. Antoniego z Padwy. Dzielnica 4. wyznań.
Zapoznanie się choćby z jedną z rejestracji będzie próbą dla naszej percepcji śpiewu, tego modalnego? Być to nie może. Polecam, odsłuchajcie, naprawdę przecudne! 

Aram Kerovpyan. Ateliers de chant modal armenien: https://vimeo.com/148990770 

niedziela, 4 listopada 2012

Guy Pearson - komponuje dla Teatru "Pieśń Kozła"

We wrocławskim Instytucie Grotowskiego dzieje się, a ja, tupu, tupu, tup (zdradziecko) do konkurencji. Bo czyż można się oprzeć choćby brzmieniu adresu? Jana Ewangelisty Purkyniego 1.

Piękne brzmienia generowane przez nazwę ulicy rozszerzyły się, w zdumiewający sposób, o czarodziejskie brzmienia biało-czarnych klawiszy w otoczeniu gotyckich łuków i parawanu z dziesiątek świec. Atmosfera nie do podrobienia. Wychodziliśmy zauroczeni.

          Zaproszono mnie do udziału w dniu 3 listopada na godz. 20.00 

Zapowiadało się wielce interesująco: spektakl-koncert "Portrety Wiśniowego sadu".
Na etapie prób - powstające Portrety - pozwala nam podejrzeć Teatr Pieśń Kozła. Novum!

Z prasy "...będzie można usłyszeć pierwszy z serii koncertów, stanowiący zapowiedź pracy nad nowym spektaklem międzynarodowego zespołu. Dla wrocławskich widzów zagra Guy Pearson, którego muzyka stanie się inspiracją do nowego projektu Teatru".

Obietnice z przytoczonej zapowiedzi spełniono z nawiązką. Przeżyliśmy czarodziejski wieczór. Muzyka jaką tworzy nie znany szerzej pianista jazzowy jest jedną z tych, które zapadają w serce na zawsze. Na koniec - ledwie godzinnego koncertu - do Guy'a Pearsona dołączyli: kompozytor i instrumentalista Maciej Rychły oraz charyzmatyczna (nie znana mi z nazwiska) wokalistka.

Ten brytyjski pianista, kompozytor i producent współpracował z Grzegorzem Bralem także przy jego wcześniejszej realizacji, w sezonie 2011/12. Na potrzeby spektaklu Sierpień (Tracy Letts, Pulitzer 2008), zrealizowanego przez warszawski Teatr Studio, także skomponował oprawę muzyczną. Proponuję króciutki trailer do tego spektaklu, choć muzyki w nim jak na lekarstwo i jest 'innego rodzaju' niż ta, którą przeżyliśmy w całkowitym oczarowaniu wczoraj.

Zainteresowanym, wytrwałym czytelnikom polecam stronę http://www.lastfm.pl/music/Guy+Pearson będzie można odsłuchać kilku innych z jego wspaniałych kompozycji.

         

czwartek, 1 listopada 2012

Zygmunta Molika "Alfabet ciała" 3.



Campo: Tak, widać także jak zmienia się jego (Jorge'a Parente) głos w trakcie zmian w ruchach, i w jaki sposób ruch wpływa na dźwięk. Zdarzyło się coś zajmującego gdy z Heather (technikiem filmowym) nagrywaliśmy. Bo gdy wstępnie sprawdzając dźwięk odsłuchiwaliśmy nagranie on zaczął się poruszać przechodząc do pozycji przy podłodze. Gdy przesuwał się i rozciągał jakość dźwięku zaczęła się zmieniać. Wyraźnie zaczęła się zmieniać. Przez trzy-czwarte jego drogi poprzez wszystkie ćwiczenia, poszczególne ćwiczenia, można było usłyszeć, wyraźnie, rezonanse w głosie, których nie było na początku. A ponieważ nie byliśmy świadomi tego co się stało musieliśmy (fakt !) nagrać choć kawałek po raz drugi. Bowiem zaczął się zniekształcać dźwięk. On nie krzyczał ani nie szarpał głosu, po prostu generował tyle energii, a rezonanse w jego głosie były tak silne, że poziomy ustawione pierwotnie działały jak zakłócenia. Chcieliśmy ponownie nagrać wszystkie ćwiczenia, tak to było potężne. Musieliśmy ‘wyciągnąć’ wszystkie poziomy i nagrać 'kawałek' ponownie. To było bardzo interesujące bo nie wiedzieliśmy, że to może się zdarzyć. Wszystko co zostało zrobione wibrowało, absolutnie wibrowało. To było niesamowite. I nie była to kwestia głośności tylko intensywności. Kwestii głośności nie było w ogóle. Można było usłyszeć, że to wszystko nie nadchodzi z jego organów wokalnych lecz pochodzi od stóp. Tak samo było także poza-nim. Tak jakby faktycznie nie było przed nim. I wiesz, przede wszystkim wszystko przychodziło z jego głowy (co czyni różnicę) lecz do końca nadchodziło poprzez całe ciało. We wszystkim co powiązane było z wykonywanymi ćwiczeniami, pochodziło od ćwiczeń, można było usłyszeć ową zmianę. Zmieniało się, i zmieniało się, i zmienia. Tak, to było zupełnie wyjątkowe.

Molik -  To dlatego, że on jest we własnej podróży. On nie tylko śpiewa nieistotne słowa; w tym momencie jego własne Życie jest obudzone i uświadomione. Doświadcza własnego Życia, a nie tylko melodii, która nie jest czymś znaczącym. Jest bezosobowa, jest zamiast, jakby w zamian. W każdym razie jest niezależna od tego co on robi w tym samym czasie - będąc blisko niej.
To ciekawe, bo zaczął śpiewać zaledwie kilka lat temu. Wcześniej nie mógł śpiewać. Miał problem ze śpiewaniem wiele lat. Nie miał problemów z głosem lecz ze śpiewem. Nie umiał odnaleźć czegokolwiek do wyśpiewania z Życiem. Z głosem nie miał więc problemów. Miał problemy ze znalezieniem muzyki by z tym własnym Życiem śpiewać.

C.  A więc powiązał swoje umiejętności w zakresie ćwiczeń - z tą umiejętnością.
M - Tak.

C. Co jest szczególnie interesujące to przekładanie doświadczeń, które w szerszym znaczeniu obejmując osobistą pracę nad własnym umysłem mogą nawet stać się (ewentualnie) rodzajem transmisji przy przekazywaniu wiedzy.
M - Tak. W przypadku Jorge'a Parente'a jest to dobrze zrobione, muszę przyznać.

A tak przy okazji; ten rodzaj pracy jest daleki od tego co Cieślak uczynił z tych ćwiczeń. Ponieważ w jego ćwiczeniach wszystko było bardzo natężone, mocne, wymuszone. Jeśli dobrze pamiętam możesz to jeszcze zobaczyć w słynnym filmie o jego szkoleniu wyprodukowanym przez Odin Teatret. W tym twoim filmie, z Jorge'm, nic nie jest wymuszone, wszystko idzie płynnie, jest płynne!
Wszystkie te ćwiczenia wykonywane przez Cieślaka niezwykle bazowały na ćwiczeniach gimnastycznych,  niektóre na bardzo trudnych ćwiczeniach - nie dla przeciętnych ludzi. A tutaj - w Alfabecie ciała - wszystko jest dla normalnych ludzi. 

C.  Tak, dla wszystkich. Cóż, wygląda na to, że każdy może to zrobić, choć oczywiście o innej jakości.
M - Tak, tylko... to nie jest tak, jakby wyglądało. To jest realne, ponieważ po trzech dniach wszyscy rzeczywiście i efektywnie robią takie rzeczy. Może nie tak dobrze, bo Jorge jest już profesjonalistą, lecz jednak robią to Wszyscy starają się zrobić to samo. To nie wymaga ani nie wymusza żadnych gimnastycznych wyczynów, niczego takiego. Jesteś człowiekiem i to starcza, bo wszystkim co jest wymagane jest ‘normalny organizm’. Każdy może wykonać nawet tych kilka ćwiczeń, które tutaj (na filmie) wydają się być trudne. Może nie tak dobrze, ale tak czy owak - może.
-----
Zamieszczam, anonimowo opinię osoby dobrze znającej temat, w teorii i w praktyce. Sądzę, że choć częściowo objaśnia sposób opowiadania Zygmunta Molika o swoim Alfabecie.
"Kiedy czytałam oryginał po raz pierwszy miałam wrażenie ogromnej ostrożności Z. Molika by powiedzieć tyle, ile trzeba i tak jak trzeba. Czułam też pewien "napór" ze strony Giuliano, żeby koniecznie zapytać o to najważniejsze w tej pracy, czyli pewien - sekret (!?).
Zwróciłam uwagę na pisanie "Ziemia" z wielkiej litery co wydaje się logiczne. Niby tak się czyta po angielsku, ale właśnie przez to, że w Książce jest z małej, można pogubić się koncepcyjnie. Szczególnie, jeśli ktoś z angielskim nie jest zupełnie zaprzyjaźniony".


Zygmunta Molika "Alfabet Ciała" 1.  (23.10.2012)  i  2.  (26.10.2012)

                           To NIE JEST tak trudne jak prezentuje tu Ryszard Cieślak, 
                       w filmie zrealizowanym z duńskimi studentami - cz. 2 'Corporals'