poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Drzewa i parki tu i tam, wiosną

Krzyki/Partynice, niegdyś teren przy Pałacu Schottlandera, XIX wiecznej - oszałamiającej letniej rezydencji - Villa Ehrlic. Mój Park ma obszar 9 ha i leży przy rzece Ślęzie (Lohe). 
Żyję i żyję lat już bez liku, nie w kij dmuchał, siódmą dekadę; wyjawiam to - bezwstydnie. Bo cieszę się, cieszę się jak młódka jaka z każdego nowego listka na drzewie - co roku. Mam to niewątpliwie po Moliku, choć'em bez wątpienia byt zdecydowanie osobny. Choć z drugiej strony, przecie mało kto jak on każdy listek 'analizować' chciał i potrafił... 

Zamieszkaliśmy, na stare lata od centrum grodu - kawałek. Bez zbytniej przesady; jak korków nie ma to 20 minut starczy - i już świat wielki wkoło. Korki jednak bywają, związany z nimi hałas też. Dziś okazało się, że największy, nawet w naszym dość przecie rozległym kraju. To z prasy, a ja mam szczęśliwie wolność i od newsów i od części choćby opisanych uciążliwości. Inną opcję z mojego kątka widać. Po zimie, która zaskoczyła nie tylko drogowców, wiosna buchnęła żarem, błękitem, niższym stanem wód i obezwładniającą, nawet przytępione zmysły, wegetacją.

Lat temu trochę, zatem, zamieszkaliśmy tuż przy dzikawych skwerku i parku. Tuż, niewiele metrów od domu. Winszowaliśmy sobie na tym skwerku, w przyszłości, przysiadać pogodnie na ławeczce, i dziergać sweterki dla prawnucząt... Skwerek oferował i dodatkowy bonus; stare rozłożyste drzewo opadające na balkon. W zagłębieniu gęstych konarów, przez lata, pomieszkiwała rodzinka synogarlic łypiąc na nas niezazbytnio zatrwożonym oczkiem, lub wieloma oczkami gdy pisklaczki były już na świecie. Rok w rok. Drzewo tym czasem redukowano, regularnie (bo liście tłoczyły się w rynnach?).

Pan synogarlica przylatywał wcześniej; deliberował dniami i nocami gdzie by tu... w nowej sytuacji. A później, już oboje, próbowali oswajać inne zagłębienie, w innych konarach, coraz dalszych od naszego balkonu. Któregoś roku zdezorientowani kolejno, jęli wić upragnione gniazdko już u progu jesieni. Zrezygnowali w końcu.
Dzikawy skwerek? zmienił się w teren wychuchanego przedszkola, zaraz po tym, gdy liczne na nim drzewa skosiła najpierw majowa trąba powietrzna, a później już i piły tarczowe, gdy poszły w ruch. Park? też zrobił się jak z obrazka. Jest więc... pięknie.

Choć (może) nie tak pięknie jak w Lizbonie, pokrytej parkami w 1/5 i mającej, nie tylko, największy w Europie Park Monsanto ale i Jardin da Estrela, w którym te niebotyczne drzewa podziwialiśmy.

Po wszystkich tych szarżach dziejów zostało jeszcze (o dziwo) wiele drzew. Jedno właśnie bajecznie kwitnie. A nigdy jeszcze aż tak nie kwitło. Okna całe (a liczne) mam w puchatych kotkach. Brak słów. Siedzę więc na balkonie, i mimo nocy - patrzę. Drzewo, to od synogarlic, po kolejnych cięciach puszcza świeże pędy, jak szalone. Ono dużo później gęstnieje liśćmi odgradzającymi coraz to dziwniejszy świat. Ale i dużo później, od tego obecnie w kotkach, robi się gołe gdy jesień wkoło. To całe w kotkach kolor ma dziś złoto-kremowy. Wiatr nim porusza, a w świetle padającym od wejściowej bramy wygląda jak panna młoda. Albo lepiej. Cudnie to wszystkie widzieć, nie tylko patrząc z balkonu; wybłyszczyłam okna, wszystko widzę zewsząd zwielokrotniane lustrem.
Kiedyś pewnie uda mi się zajrzeć na drugą stronę lustra, lub chociaż dowiem się - co jest po drugiej stronie łąki, którą przemierza zastygły na zdjęciu Zygmunt.
Na razie cieszę się, że wiosna, znów.

4 komentarze:

  1. Ewo,
    Cieszę się wiosną razem z Tobą! A może kiedyś razem zapuścimy się na drugą stronę "lustra"? Ciekawam też skwerku albo tego, co z niego zostało...Słyszałam też o przepięknym Ogrodzie Botanicznym we Wrocławiu, czy to prawda, że takowyż jest? To nie jest ten park, który widać na pierwszym zdjęciu? Imponujące jest to drzewo w parku da Estrela w Lizbonie, tam jeszcze nie dotarłam a jak widać, chyba powinnam...może kiedyś mi je pokażesz? Może wybierzemy się do Lizbony razem?

    OdpowiedzUsuń
  2. holly, druga strona lustra jest bardzo pociągająca, warto próbować :)
    Skwerek podobałby ci się, bardzo o niego dbają. I choć to teraz ogrodzony teren przedszkola miło patrzeć z okien i balkonu.
    Ogród botaniczny to cudo, na dodatek leży w obrębie Ostrowa Tumskiego, naszej najstarszej, wymuskanej klimatycznej okolicy, z dwóch stron otacza go Odra. Trzeba więcej?
    Ten Park, widoczny na pierwszym zdjęciu tak właśnie widzę z okna. Jest po przeciwnej stronie ulicy. Niedługo liście mi go zasłonią, ale wystarczy wyjść z domu...
    O tak, do Lizbony chętnie bym się wybrała; razem?
    Więcej o Jardim da Estrela w Lizbonie: http://www.aviewoncities.com/lisbon/jardimdaestrela.htm
    https://www.youtube.com/watch?v=vCCUH1fEdPc
    https://www.youtube.com/watch?v=vCCUH1fEdPc

    OdpowiedzUsuń
  3. Niedługo roztarmosi się tamaryszek. Mam nadzieję, że w schludnym skwerku jest jakiś okaz. A póki co te bazie złotokremowe... Wzruszył mnie pan Synogarlica..., że się nadeliberował tyle daremnie. Ucinają nam konary, podcinają skrzydełka, gałązki... Upierdliwe to, no naprawdę. Ale kto gra w zielone, ten gniazda wije i listka ogląda.
    Dobrze, że masz taki super podgląd z okna. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. tamaryszku, jedyny krzew o tej nazwie znam jedynie z twojej strony blogowej, obawiam się. Zacznę rozglądać się teraz baczniej czy nie roztarmosza się gdzieś w okolicy.

    Dzieje rodzinki ptasiej mogły naprawdę rozkrwawić serduszka. Gdy straciły zaciszną przystań nad moim balkonem próbowały nie dać sobie podciąć egzystencji w oswojonej krainie. Niestety, kolejne lata stały się nadto nieznośne, no naprawdę...
    Nowa funkcja skwerku, choć milusia i pożyteczna, uszczupliła wgląd mieszczucha w tajne życie rzadkich w dużym mieście rodzajów ptaszków, wiewiórek i innych żyjątek. Fakt, ciekawy mam ogląd świata (również z okna), choć już raczej mniej super.

    OdpowiedzUsuń