piątek, 19 lipca 2013

V&B - w Salonikach i Londynie, niebawem

Sama bym pojechała, gdybym tylko trochę więcej... energii miała. 
       W Salonikach byłam lat już temu ze dwadzieścia, w Londynie w 2007. 
Przy okazji anonsu o najnowszych planach Jorge Parente i Zoe Ogeret spróbuję dookreślić zasadność 'eliminowania głowy' w trakcie pracy nad impostacją głosu, by Zygmunt Molik. 

Bo czyż takie spojrzenie nie frapuje, niezmiennie i powszechnie? 
Głowę w mojej opinii... o ile o mnie chodzi... należy eliminować.
   Inteligencję można tam zostawić; ale jedynie 'jej ducha’ rozumianego jako duchowość. Inteligencja jest częścią duchowości. A cała fizyczność w głowie powinna być eliminowania. Jak dla mnie. 
  Nigdy nie jest możliwe wyeliminowanie głowy całkowicie, ale ja zawsze staram się eliminować głowę. To jest coś marginalnego. Inteligencja jest czymś marginalnym. 
   To jest mistrz; jest mistrzem, który sytuuje się tak bardzo ponad całym organizmem, że nie musimy wykonywać nad nią żadnej pracy. 

4 komentarze:

  1. Ewuniu, to nie jedź a leć, szybciej i pochłonie mniej energii ;), a i w obłokach pobujasz troszkę ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jo, bujanie w obłokach nęci niebywale, choć stan 'bujania' znam niezgorzej. Bo czyż prowadzenie tego bloga, pisanie o Z.M., jego pomysłach na rolę 'głowy' nie zapewnia dostatecznego zamętu?
    Gdybym części życia nie spędziła na lotniskach pomysł, by lecieć, pobujał by mną w dwójnasób. Ponieważ spędziłam, wietrzę w twojej radzie jakiś podstęp. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A myślalam, że będzie radykalniej. Że "eliminacja głowy" będzie jak śpiew spod szafotu. Ciach, zero myślenia. A tu proszę: czynnik wyższy, nad którym się nie pracuje. Który po prostu jest (o ile jest).;)

    Ja z grubsza rozumiem. Nie mogę powiedzieć, że w pełni, bo fizyczność głowy jest na urlopie. Ale uwielbiam takie określenia: "eliminacja głowy". Pachnie Robespierrem a jest takie życiodajne.

    Pozdrawiam:)
    ps.
    Do października tyle jeszcze czasu, że może Grecja Cię przywabi (jakieś syrenie śpiewy?).

    OdpowiedzUsuń
  4. tamaryszku, tu jest to raczej śpiew po szafocie. Bo gdy uda się już oczyścić głowę z całej tej 'marginalności', nawyków, nauk mącących, wszystkich tych "nie możliwe' - śpiew bucha.
    Życie po życiodajnych myślach dając. Po przeżyciu "Życia" oczywiście. Co komu po 'głowie', która mąci.

    A żeby już tak całkiem po Molik'owemu nie było, bo lato w powodzi słońca wkoło, naparsteczek Marii P-J na digestif. Salute!

    Słowo życiodajne

    W powodzi słońca, wzdłuż morskich obszarów,
    Tańczą światełka, jak sjamskie Apsary,
    Boginie rytmu, przed obliczem Brahmy (...)

    OdpowiedzUsuń