piątek, 20 września 2013

WALENTINA. The last human dog, Praktyki teatralne WSIEWOŁODA MEYERHOLDA

Jesienny wysyp przedsięwzięć kulturalnych i opiniotwórczych. Dziś Wrocławski Teatr Współczesny i Instytut im. Jerzego Grotowskiego

WALENTINA:  "Z mojego punktu widzenia... Jesteśmy materiałem do badań naukowych. Międzynarodowym laboratorium... Naturalne laboratorium... Można notować dane, eksperymentować... Jadą, bo boją się przyszłości".
Ten fragmencik z gorzkich przemyśleń Nikołaja Prochorowicza Żarkowa, nauczyciela zajęć technicznych, jednego z bohaterów rozdziału Samotny głos ludzki Swietłany Aleksiejewicz. (Czarnobylska modlitwa. Kronika przyszłości, Czarne 2012). Jest mottem spektaklu Walentina, w reżyserii Natalii Sołtysiak w WTW na Małej Scenie.

Scena i Sala są wręcz mikroskopijne. W anturażu nieuniknionej intymności i bliskości poznajemy fragmenty z życia tytułowej Walentiny (Irena Rybicka), i jej wciąż opłakiwanego męża, niegdyś likwidatora szkód po katastrofie (Tomasz Orpiński). 
W kwietniu 1986, w ukraińskim Czarnobylu, nastąpił wybuch atomowy. Dla mieszkających tam wówczas - było to wtargnięcie wieczności w doczesność, odczucie bliskiej obecności 'innej śmierci', niewidocznej i niesłyszalnej. Ten patos sytuacji to dziś the most exotic place on earth szeroko reklamowany turystom odwiedzającym Kijów. Mamy oto kolejny Disneyland, rezerwat ekstremalnych doznań, z którego wysiedlono wszystkich, tak jak stali.

Dla Walentiny nie ma to znaczenia. Została, sama w wiosce pod Homlem. Nie do końca sama bo... w Homlu jeszcze dwóch pozostało. I przyjeżdża do nich objazdowy sklep. Są też stada zdziczałych psów. A poza tym, wszystko jest przecież w porządku; są boćki, komary i meszki.

Dlaczego tam jeździmy, my turyści, my gapie, my poszukiwacze olśnień duchowych i intelektualnych. Jak i dlaczego spodziewamy się znaleźć tam to czego nie widzimy i nie czujemy tu. Czy; wielodniowe podróże po wyczerpujących ciało i umysł wertepach, rozmowy z tym 'zwyczajnym człowiekiem', spojrzenie na to wszystko własnymi oczami - mogą nam cokolwiek objaśnić, rozszerzyć horyzonty lub nauczyć czegoś?
Członkowie zespołu badawczego, który w maju br. wyprawił się na skażone wybuchem tereny Białorusi i Ukrainy, by móc w teatrze opowiedzieć intymną historię, uważają że tylko tak - geograficznie i fizycznie mogli się do niej zbliżyć.
Natalia Sołtysik (reżyseria, opracowanie muzyczne, projekcje) mówi wręcz "to właśnie mój strach przed niewidzialnym wrogiem stał się dla nas wytyczną, a niepokój zmienił się w sens podróży".

Nakręcono także inspirujące materiały filmowe, których tematem jest "próba nawiązania kontaktu z naturą. Tak, żeby po długiej separacji przytuliła, zagarnęła, powtórnie przyjęła do siebie (...) Puenty pojawiły się same. Wystarczyło dać wybrzmieć zdarzeniom (...) Materiał filmowy jest immanentną częścią przedstawienia. Obrazem lęku, który czai się pod spodem historii Walentiny. Jednej Walentiny, której mogą być tysiące... aż w końcu żadna".

Na konferencji prasowej (18.09.13) usłyszeliśmy wiele ciekawych, zaangażowanych opowieści, podziwialiśmy wernisaż (Ernest Wińczyk), mieliśmy sposobność wglądu w próby do Spektaklu.
Premiera, w cyklu prosta historia, w sobotę, 21 września, na Małej Scenie WTW

 Walentina Timofiejewna Apanasiewicz

WSIEWOŁOD MEYERHOLD:  wciąż pozostaje jednym z najsłabiej znanych w Polsce twórców Wielkiej Reformy Teatralnej. Buntowniczy uczeń Stanisławskiego, genialny aktor i reżyser, twórca biomechaniki teatralnej i propagator fizycznego treningu aktorskiego, największy rewolucjonista inscenizacji, prekursor koncepcji muzycznej konstrukcji przedstawienia, pierwszy "autor przedstawienia teatralnego", nauczyciel Eisensteina, odkrywca Szostakowicza, 'żywa inspiracja' dla artystów takich jak Grotowski, Barba, Wilson czy Kantor.

By spojrzeć na jego dokonania i zapytać o jego miejsce w teatrze współczesnym, IG, wraz ze specjalistami z Polski, Rosji, Europy Zachodniej i USA wybiera się w podróż poznawczą, organizując pierwszą w Polsce konferencję - poświęconą jego dorobkowi teatralnemu.

- KONFERENCJA (3 - 5 października)
- WARSZTATY: Aleksiej Lewiński (28.09 - 2.10)
                          Giennadij Bogdanow (29.09 - 3.10)
  z pokazami pracy w sali PWST Wrocław
- INSTALACJA MULTIMEDIALNA Pawła Korbusa w Centrum Sztuki WRO


Mnie samą interesuję szczególnie trzy, z 14 wykładów:
- Metoda aktorska w Teatrze Meyerholda. Technologia jako filozofia. Nikołaj Piesoczynski  (Petersburg, Akademija Tieatralnego Iskusstwa) - 3.10, drugi wykład przedpołudniowy,

- Przeciwko biomechanice. Inne konstruktywistyczne systemy ruchu. Mel Gordon (Berkeley, University of California) - 3.10, drugi wykład popołudniowy,

- Biomechanika Meyerholda - trening aktorski oparty na paradygmacie przygotowanego doświadczenia. Małgorzata Jabłońska (Uniwersytet Jagielloński) - 4.10, pierwszy wykład popołudniowy,

oraz - powarsztatowe pokazy pracy (biomechanika), i spotkania;  z Aleksandrem Lewińskim (3.10, 19.00 PWST) i Giennadijem Bogdanowem (4.10, 19.00 PWST).

Wybiorę się we własną podróż; niedługą i niedaleką. Podróż, która, być może, zweryfikuje zaszczepione mi przez Zygmunta przekonania na temat kształcenia tą metodą. Co o biomechanice, gdy był szczególny powód, mawiał Z.M.?
Niezbyt sympatycznie mawiał, zaboleć to może wielu z jej sympatyków. 'To bzdura, szkodliwa bzdura' kwitował, pokrótce mówiąc. Ci, którzy go znali, którzy o nim (choćby dzięki moim wpisom na blogu) słyszeli, wiedzą dobrze; nie rzucał słów na wiatr, nie był złośliwy czy zawistny. Nigdy nie pomyślał nawet, że tylko to co on robi jest właściwe, by ciało i głos były pomocne w pracy i w życiu. A jednak tak właśnie sądził. Nie będąc pewna powodów takiego stanu rzeczy, nie będę ich podawać.

Jedno jest pewne; jego zastrzeżenia zmaterializowały się nieoczekiwanie, dla mnie (a i dla niego), na stażu w Paryżu 5 lat temu. Prowadził staż 2-tygodniowy z tymi samymi uczestnikami, którzy tuż przed zajęciami z nim pobierali nauki u Nikolaja Karpova, w ciągu poprzednich 3 tygodni. Cośmy się nasłuchali utyskiwań, choć ani Zygmunt, ani ja tym bardziej, nie namawialiśmy czy nie prosiliśmy (przecież) o zwierzenia. Skarżono nam się jednak wielokrotnie; na trudności z wykonywaniem ćwiczeń 'alfabetu Molika' czy budowaniem Życia w sytuacji gdy większość mięśni bolała, a ciało stawiało opór. Stażyści cieszyli się, że na zajęciach Głos i Ciało mogą pozwolić organizmowi powrócić do normalności, a psychice dać odpocząć. I nie były to żadne "łasie", Zygmunt nie dopuszczał do sytuacji by ktokolwiek mógł mu się "podlizywać" (Dla przykładu; zajęcia z N. Karpov'em  https://www.youtube.com/watch?v=m43lbPczHpg )

Tak więc, pomimo że moja droga do poznania nowego nie będzie ani daleka ani zbyt długa, ciekawa jestem jakie z niej wnioski uda mi się wyciągnąć. Tu powinnam dodać, opinie Molika prawie nigdy nie zawodziły.

6 komentarzy:

  1. O Meyerholdzie oczywiście wiele słyszałam, choć niewiele, przyznam się, ostało mi się w głowie z jego teorii. Kiedyś, ale to bardzo dawno, czytałam znakomitą książkę o Meyerholdzie wydaną w serii "Teorie współczesnego teatru"-warto chyba do niej zajrzeć. Program sesji naukowej pasjonujący-pewnie sama chętnie bym wysłuchała kilku wykładów. Ale ponieważ nie pozwala mi na to przestrzeń, chętnie dowiem się od Ciebie, jak to z tą biomechaniką jest, tym bardziej, że jak piszesz, nie należysz do bezkrytycznych wielbicieli rosyjskiego reżysera...

    OdpowiedzUsuń
  2. holly, nie to, że nie jestem 'wielbicielką'. Raczej spróbuję odnosić się do tego co o ciele, głosie i roli aktora w teatrze twierdził Meyerhold, a co Molik (jako członek-założyciel Teatru
    i autor Metody impostacji głosu).
    O sposobach pracy W.E.M, jego celach napisała 'udanie' Martyna Maria Żyźniewska. Dla przypomnienia artykuł z 2009: http://www.dziennikteatralny.pl/artykuly/biomechanika-meyerholda-metody-pracy-z-aktorem.html

    Będę próbowała wchłonąć jak najwięcej z wykładów i dyskusji na Konferencji, a później spróbuję 'streścić'.
    Ty (może) czytałaś teorie Jerzego Koeniga, pewnie też powinnam. Może... podołam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jerzy Koenig: wspaniały, mądry, nieodżałowany profesor,mój dziekan przez wiele lat. Byłam przed kilkoma laty na jego pogrzebie. Meyerholda bardzo wysoko cenił, jak zresztą wszystko, co wyprodukowała rosyjska kultura. Może więc sesja będzie pretekstem, aby do niego zajrzeć? Dziękuję za linka do dziennika teatralnego. Chętnie poczytam!

    OdpowiedzUsuń
  4. holly, nie sposób nie cenić rosyjskiej kultury. J. Koenig, na dodatek, był absolwentem rusycystyki i specjalistą od teatru radzieckiego.
    Kolejny człowiek z tych, co to i znani i nieznani. Warto by zebrać jego teksty od lat 50, chyba jeszcze tego nie zrobiono. Może ktoś z twojego wydziału?
    Skoro już przywołałyśmy 'pana w marynarce w kratkę', może warto przeczytać o nim kilka słów więcej : http://www.mapakultury.pl/art,pl,mapa-kultury,95650.html Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Ewo, dziękuję, przeczytałam piękny wpis o Koenigu z żalem, że takich ludzi jak on, już dziś niestety nie ma. Brakuje całego pokolenia intelektualistów-Marty Fik, Jerzego Adamskiego i wielu, wielu innych...

    OdpowiedzUsuń
  6. holly, co ty, młoda, możesz wiedzieć o żalu za tym co minęło :) Ja to dopiero mam czego żałować ! A tak, po prawdzie, cieszę się, że i niedalekie (wsteczne) pokolenie ma czego żałować.
    Łatwo potępiać 'w czambuł' nietuzinkowych twórców związanych z nie jednoznacznymi (że się wyrażę) dla naszej kultury czasami. Na szczęście coraz więcej rodaków widzi ich dokonania i docenia je. I oby rozsądek zwyciężył.

    OdpowiedzUsuń