wtorek, 10 grudnia 2013

ARMINE, SISTER. Spektakl 9.12.2013

           
Spektakl Armine, Sister. Być jego świadkiem i przetwarzać te obrazy przyszło mi kilkanaście godzin przed pogrzebem. Jednostkowa rodzinna tragedia i związany z nią nieuchronnie smutek w kontekście dramatu zapomnianego społeczeństwa. Spektakl-seans losów marginalizowanego narodu i spektakl-seans codzienności.

Nieporównywalne, bo wprost niewyobrażalne jest zwielokrotnienie żałobników. Tysiące Ormian rozproszonych po świecie wciąż opłakuje tak wielu z tych, których przed stu laty nie zmogły przecież ani choroby, ani zły los. Eksterminację zaplanowano, i zrealizowano z bezwzględnym okrucieństwem, tak, że ostał się jeno kamień na kamieniu. Cel osiągnięto. Uśpiono, niemal wytrzebiono także pamięć. Świat do dziś (zapewne) nie wie co stało się tam kilka już pokoleń wcześniej.

Spektakl jest stosunkowo długi bo niemal dwugodzinny. Składa się (jak dla mnie) z 3. części.

- Część pierwsza cudna i porywająca, przywracająca, poprzez ściśnięte serce i gardło, wiarę w teatr prawdziwy. Otulona wszechogarniającym mrokiem rozświetlanym, gdzieniegdzie, migotliwym światłem. Zatopiona ją w śpiewie; w niepokojącej, niosącej w nieznane światy, muzyce.

- Część druga obezwładnia smutkiem, i przerażeniem. Równie wymowna lecz wygaszająca z wolna poprzednie uczucia. Gdy mrok się rozrzedza możemy tylko patrzeć bezsilnie jak obraca się w niwecz świat, tamten świat. Niemal dotykamy bezwzględności barbarzyństwa widząc obracający się w sterty kamieni i piachu krajobraz, chwilę wcześniej będący znaną i kochaną rzeczywistością setek tysięcy ludzi. Teraz zbrukali ją oprawcy, z sadystyczną, bezrozumną starannością.

- Część trzecia; oświetlona na tyle dostatecznie, że widzimy nie tylko pozostawione, samotnie, na garściach ostałego z hekatomby prochu, dwie żeńskie postacie wykręcane bólem i bezsilnością tych co pozostali, tych którzy umknęli oprawcom. Widzimy także siebie samych, widzów, otaczających przestrzeń sceniczną z trzech stron. Swoje cierpienie, już-aktorki (!?), obnażają w całkowitym, i długim, milczeniu na oczach zdezorientowanych, bo trochę skonfundowanych nagością, bo znużonych trochę, już jedynie obserwatorów (!?). My - milczący widzowie; czy myślimy już raczej o własnych sprawach, czy może to co nadal dzieje się na scenie wciąż jeszcze może nas obchodzić (!?). A czy może obchodzić, europejczyka, to co gdzieś tam, kiedyś tam, skoro cała Europa podlega cyklicznie barbarzyństwu, rzeziom, wykluczeniom i niepamięci... 

Część pierwszą wspomogli głosowo, oraz instrumentalnie, kolejni mistrzowie Teatru ZAR; ci dzięki którym Spektakl mógł powstać. Oni wszyscy, i nie do przecenienia kreacje aktorek, to niewątpliwe atrybuty tej części. Część druga, natomiast jest swoistą ilustracją możliwości adaptacji znakomitej scenografii oraz... tężyzny fizycznej aktorów płci męskiej, skoro tę monumentalną scenografię aktorzy przemontowywali samodzielnie. Część trzecia, ta która wprawia w konsternację: czy wyjść już, czy jeszcze nie przystoi? Skoro dwie obnażone aktorki starają się przekazać, w karkołomnych pozach, coś ważnego. To 'coś' może, lub wręcz musi, być ważne gdy znany świat rozsypuje się w zbrukany krwią ofiar pył.

Spektakl, który widziałam był kolejnym, 7. po premierze. (Dziś jeszcze przedstawienie ostatnie, z zaplanowanych na XI/XII dziewięciu). Z pewnością zdołał okrzepnąć czy wyzbyć się premierowej ekscytacji i niepewności. Spektakl, jak dotąd, doczekał się pierwszej recenzji, mówi się w niej więcej o założeniach niż o samej realizacji  http://www.wroclaw.pl/armine-pozostala-pamiec

Bo nie łatwo o tej realizacji mówić czy pisać, mnie na pewno nie jest. Jestem z jej twórcami i wykonawcami, w jakimś sensie, związana prywatną znajomością. Chcę więc widzieć ich jako odnoszących sukcesy niezmiennie, a wszystko czego doświadczam dzięki nim tłumaczyć na ich korzyść (nawet gdy nie wszystko rozumiem do końca, i nie wszystko akceptuję). W przypadku opisanej tu prezentacji projektu Armine, Sister z pewnością nie muszę stosować wybiegów obligowanych 'znajomością'. Bo jestem pod jej wielkim wrażeniem. Aż trudno było mi złożyć skołataną głowę na poduszce. Tak, to tytaniczna wręcz, uwieńczona wielkim powodzeniem praca koncepcyjna ukoronowana aktorskimi, i czysto fizycznymi dokonaniami. Aktorzy współpracujący z Jarosławem Fretem mają niezwykłe, multiplikowane wciąż , umiejętności. Imponujące. To aktorzy-muzycy-śpiewacy z 'cyrkowymi możliwościami' twórczo-fizycznymi. W podzięce dla nich wszystkich, na koniec, uścisnęłam symbolicznie siedzącą obok mnie - Nini Julię Bang, która w tym spektaklu nie brała bezpośredniego udziału.

Nie podaję szczegółów Spektaklu bowiem wszystkie są dostępne na świetnej, nowej stronie Teatru ZAR http://www.teatrzar.art.pl/armine-sister/armine-sister
                                    Fot.: Karola Jarka i Magdaleny Mądrej /powyżej 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz