czwartek, 24 kwietnia 2014

"Głos i ciało" 24-29.06.2014 Wrocław

JORGE PARENTE I ZOE OGERET zapraszają wszystkich chętnych

Zajęcia odbywały się będą w STUDIO NA GROBLI, w godzinach 15.00 - 19.00.

W czerwcu NA GROBLI jest pięknie, zielono i spokojnie, zatem pracy można się tam oddać bez reszty. Jorge i Zoe już tam pracowali. Na dowód zdjęcia; 2 lata temu, tam właśnie, także w czerwcu, sporządziła nam trojgu oraz stażystom - wspaniała Irenka Lipińska.


Jak wyglądać może tego rodzaju praca? Zygmunt Molik, autor metody, przy pomocy której będzie się tam pracowało starał się opowiedzieć o tym w Książce. Pełny tekst, rozszerzający informacje płynące z zamieszczonego poniżej fragmentu do znalezienia, na str. 110 (rozdz. 8, Dzień 7.)

Zaczynamy od treningu. A zaraz potem następuje istna składanka różnorodności; miszmasz i galimatias. W sali znajduje się przecież dwanaście czy szesnaście osób, a pomiędzy nimi dochodzi do krótkich spotkań (...) Nagle znajdujesz pewien punkt, narożnik pomieszczenia na przykład, i w pewnym momencie coś cię tam zatrzymuje. 
I to wtedy pojawia się owo "urzeczywistnione Nieznane". To przydarza ci się, i staje się dla ciebie coraz bardziej realne. A wtedy i twój fizyczny, twój cielesny sposób poruszania się również ulega całkowitej zmianie. Bo ty znajdujesz się już w innym miejscu, w innym czasie, i masz tylko krótkie dwie minuty by żyć tym innym Życiem, I nie ma cię już fizycznie na tej sali, gdzie pracujecie bo przebywasz już w swoim własnym, innym żywiole. Przebywasz pośród czegoś, co jest bardzo osobiste dla ciebie, i pełne bardzo osobistych treści. Jesteś w tym, jesteś tam, gdzie doświadczasz tego szczególnego spotkania. I to wtedy wszystko ulega zmianie; zapominasz, że jesteś na sali wśród innych. Absorbują cię inne sprawy, masz inne odczucia, przeżywasz własne emocjonalne impresje. 
A to sprawia, że wykonujesz gesty, których znaczenia sam nie pojmujesz. A jednak, co wydać się może zabawne, będziesz to wszystko później pamiętał. A po tych dwóch minutach - wracasz, do normalnego stażowego treningu.


   A później, gdy jesteś już po drugiej stronie tego doświadczenia pamiętasz; przypomnisz sobie wszystko. Pamiętasz, że miałeś takie spotkanie z Nieznanym, i pamiętasz jak to było interesujące, i jak ważne to było to doświadczenie. To w ten oto sposób znajdujesz strukturę dla zbudowania indywidualnego Życia do wykorzystania, przykładowo, w monologu. Bo wówczas masz monolog skonstruowany na prawdziwym Życiu, odnalezionym poprzez praktykę, w tamtych okolicznościach. No bo jakżeby inaczej, czy skoro nie miałbyś owych narzędzi skonstruujesz monolog? Jak? Tylko z pomocą wyobraźni, która wyjdzie na jaw z tekstu, albo ze słów, ze słów samych w sobie? To nie byłoby zbyt ciekawe. Co zabawne, być może, nie można uprawiać tego rodzaju poszukiwań świadomie.To tak nie działa, że siadasz sobie w pokoju i rozmyślasz jakby tu spotkać się z Nieznanym. I podejmujesz decyzję; teraz właśnie wyjdę z Nim na spotkanie ? W taki sposób nic nie będzie możliwe. Spotkanie musi wyjść od 'istniejącego Życia' kiedy to, po mniej więcej piętnastu minutach, powolutku zmieniać się będzie dla ciebie rzeczywistość.

Nie tylko przywykłych do treningów zapraszamy, i nie tylko młodych chętnie widzimy. 
Kolejny fragmencik z Książki "Zygmunt Molik's Voice and Body Work": 

Wiek nie ma znaczenia. I choć nie ma taryfy ulgowej dla ludzi w podeszłym wieku, tak naprawdę nie wymagam by starsi ludzie robili to samo, dokładnie to samo co inni. Proszę tylko o to, by pracowali na poziomie swoich możliwości. Ale muszą zintegrować się z grupą... i tyle. Zatem nie ma różnicy. Mam na myśli to, że traktuję tak samo tych, którzy mają duże doświadczenie, bo są np. dobrymi aktorami, jak i tych, którzy przychodzą po raz pierwszy. Tych co chcą zrobić coś w teatrze lub coś z teatrem związanego, lub zupełnie co innego. Ponieważ to sam człowiek mnie interesuje, przede wszystkim. Tak więc to do nich należy określenie swojej własnej wartości i wobec siebie wymagań, to oni mogą je sobie stawiać. Określać to co chcą zrobić. Także to oni sami ustalają czy chcą pod koniec warsztatu powiedzieć tylko krótki wiersz czy wielki, czasem bardzo długi monolog. 

Jeśli ktoś nadal ma wątpliwości na pociechę dodam, wątpliwości miewa każdy, także Zygmunt Molik miewał. "Zastanawiam się jak to wszystko będzie wyglądać gdy przelejesz moje słowa na papier, gdy ktoś później będzie to czytał. Zadaję sobie pytania; czy jest prawdopodobne, czy możliwe, czy będzie można zrozumieć to co powiedziałem, czy raczej nie. Bo jeśli zabrzmi to jak... 'rozważania w oderwaniu', jak abstrakcja... Wątpliwa kwestia. Zatem, nie wiadomo."

Szczegóły dotyczące warsztatu do odnalezienia na stronie I.G. 

sobota, 19 kwietnia 2014

HAPPY EASTER

               Sutych stołów, wybornych apetytów, troski bliskich i o bliskich

                                                  Zygmunt i Krab, 29.01.1991

- 26-27 I, 3-4 II, Boston - warsztaty w Faculty of  Music and Theatre Arts at MIT,  Massachusetts Institute of Technology   http://www.bu.edu/cfa/busti/faculty/ 

wtorek, 1 kwietnia 2014

04.04.14, 84 rocznica urodzin

     w kalendarzu Izydora, Wacława, 94 dzień roku, piątek, zachmurzenie


Piętnaście lat temu 'na Grunwaldzie'. Na tle fragmentu kilimu autorstwa jego Siostry, Joanny Obrowskiej. Wplotła weń dzieciństwo i młodość Braciszka i zatytułowała "Curriculum vitae". Tkaninę nagrodzono "Złotym Turem" - Pierwszą Nagrodą
IV Ogólnopolskiego Konkursu Nieprofesjonalnej Twórczości Tkackiej, Turek 1990.10.

Opowieści Zygmunta, o samym sobie do potomności, były często równie poetycką konfabulacją. Na potrzeby Książki - Z. M's V&B Work - opowiadał o sobie m.in. tak:

(...) To była normalna rodzina. Pochodzę ze zwykłej, skromnej rodziny, ale z niejakimi korzeniami. A więc, opowiem ci historię, o tym skąd pochodzi nazwisko Molik. Widzisz, mój ojciec, mój dziadek i pradziadek, oni wszyscy urodzili się w małej wsi niedaleko Krakowa. 

Kiedy Napoleon wracał z Moskwy miał ze sobą skrzypka, nazywał się Henry Molique. Ten skrzypek złamał, czy miał poranioną, nogę i musiał zatrzymać się tam, w moim rodzinnym siole przez pewien okres czasu. Polubił to miejsce, a kiedy miał się lepiej spotkał polską dziewczynę, i ożenił się z nią. I to w ten oto sposób moją rodzinę utworzono.
...Ale... to moja własna historyjka. Anegdotka.

Czytałem niewielką broszurkę o muzyce; jest faktem, ten człowiek istniał i nazywał się Henry Molique. Był skrzypkiem, i  był z Napoleonem w Moskwie. Zatem, mogło się zdarzyć, że zachorował i zatrzymał się w tej niewielkiej okolicy, która nie jest nawet wioską, jest zgoła przysiółkiem wiejskim.  
Tak, miejscowość nadal istnieje, jako mała wieś, bardzo mała, z mniej niż piętnastoma domami (...)

Powyższy akapit dotyczy Rudawy, a raczej Niegoszowic w gm. Zabierzów k/Rudawy, miejscowości położonej ok. 18 km na zachód od Krakowa. Mieszkali tam Dziadkowie Molikowie. W dzieciństwie spędzał u niech wiele czasu. Czy Niegoszowice/Rudawa przypominają ten "przysiółek" z kolejnej Molikowej opowieści?  http://zabierzow.org.pl/gmina/solectwa/niegoszowice/