piątek, 14 listopada 2014

Paryż '06 i '07. Dziś tylko Panowie

Kupiłam kiedyś w Paryżu, w niewielkim sklepie na rogu ulic de Plantes i d’Alesia, aparat fotograficzny z rodzaju tych, co to działają puki się nie zepsują. Okazał się być świetny i służył całe lata. Tylko przy jego pomocy lubiłam robić zdjęcia. Poniższe, właśnie tym aparatem, pstryknęła bawiąca ze mną, w 98., w Paryżu zaprzyjaźniona od czasów licealnych Marysia Ś. Bardzo je lubię.


Lecz, ja przecież nie o tym.

23.08.2014 przedstawiłam "tylko Panie", te, których udziałem były paryskie staże, najczęściej 5-tygodniowe, w owych wymienionych dwu latach. Wiele z nich, i wcześniej i później, z wielką werwą stawiało się do pracy z Molikiem. To samo mogę powiedzieć o Panach, których dziś pokrótce prezentuję. Także mało który z nich poprzestawał na jednokrotnym spotkaniu z 'metodą impostacji głosu poprzez sprawne ciało'. Tu, z niemałym smuteczkiem zaznaczam; nie wszystkie nazwiska uda mi się, pro publico bono, zaprezentować. Evidens amnesia wroclaviensis.


Panowie: Zygmunt Molik i ówczesny asystent Jorge Parente. Staż w obiektach obecnej ARTA Cartoucherie de Vincennes
Zdjęcie nieszczególnie aparatowi się udało, niemniej wciąż jest miłym świadectwem wieloletniej i wielce owocnej współpracy.

Współpracy, która dla Jorge Parente zakończyła się sukcesją, niemal przez półwiecze ugruntowywanej przez maestro, bardzo cenionej nie tylko w artystycznym świecie, bezcennej marki - Głos i Ciało/ Voice and Body.

W tamtym czasie Jorge wspomagał Zygmunta i na inne, już przyziemniejsze sposoby. Codziennie, wczesnym przedpołudniem i wieczorem stawiał się żwawym swym autkiem na rue Orfila (gdzie zamieszkaliśmy). Będąc wyjątkowo sprawnym kierowcą transportował ulubionego mistrza szybko, wygodnie i bezpiecznie w obie strony tych dość odległych od siebie paryskich rejonów. Sam mieszkał wówczas w rejonie placu Nation.

Warsztaty, o których dziś piszę, odbywały się już gdzie indziej, w sali w Porte de Lillas. Jorge uczestniczył w nich w 07. Jak sądzę, dziś już więcej o nim pisać nie trzeba.

Pozostali zapamiętani Panowie Adepci:

- Bertrand Barre młodzieńca o nieczęsto spotykanym temperamencie, anonsowano niedawno jako „jednego z bohaterów Nouveau Theatre de la Poudrerie”, proponuję poznać przy pomocy Vimeo  http://vimeo.com/23483096 

- Charles Meunier  prezentowany jest, szczegółowo, na stronie swojej agencji EN TETE   http://www.fredericleonard.com/fiche.cfm/486509/charles-meunier.html 
  
- Sebastien Roses absolwent Science Po, tu mam mały problem, o jego dalszych losach nic mi wiadomo, poza tym, że od niedawna jest moim znajomym; Fb Sébastien Rosès 

- Philippe Luneau  w CV na stronie reprezentującej go agencji podaje:
 2008-2007 - L’art de l’acteur de Stanislavski à Meryerhold et Jerzy Grtowski  avec Zygmunt Molik (Théâtre Laboratoire de Grotowski).  Z tej skromnej informacji jest pożytek; wiadomo jak w 07. zniewalająco kreatywna w tej dziedzinie - Jeanne Champod-Dutrait - staż Molika, po ledwie 45 latach budowania przez niego renomy, nazwać zechciała :) 

- Pascal Bolantin  aktor z niebywałą vis comica, wszechstronny śpiewak, kompozytor, autor tekstów, sprawny menager. On, jego życie i jego...Ginger Circus na Wordpress.  http://pascalbolantin.wordpress.com/video/  

Na dzisiaj powinno wystarczyć, nawet upalny dziś listopad spowił się kłębiąca mgłą...

Dla przypomnienia Panie: http://ewamolik-zygmunt.blogspot.com/2014/08/paryz-06-i-07-hui-seul-m.html

niedziela, 9 listopada 2014

KATHARINA SEYFERTH, Kaśka

International Center for Theatrical Research and Training LAS TEOULERES

Krótka fotograficzna opowieść o pięknym stażu zawartym pomiędzy 
5-26.07.2002 oraz jej dwanaścioro uczestników zapamiętanych z nazwiska:

Carla Bottigliero,  Valerie Bienfaisant,  Fenia Abraham,  Rosalie Girardet,  Nadjina Kouri,  Helene Said,  Cecile Berthe,  Xavier Bray,  Nicolas Poirier,  Yannis Athanassiatis, Josue Fables,  Thierry Calas
    Nazwiska kilkorga pozostałych pokrył już, niestety, wszechobecny kurz niepamięci. 





Jeśli łaskawy los zechce skierować was kiedyś w te strony nie wahajcie się ani chwili. Jedźcie. 
O naszym pobycie w Las Teouleres pisałam 16.07.11; tam można dowiedzieć się więcej:  http://ewamolik-zygmunt.blogspot.com/2011/07/las-teouleres-lipiec-2002.html 

piątek, 7 listopada 2014

Angela Ottone i cyberprzestrzeń

Czy to możliwe by, jeden ledwie, skromny post sprzed 3 lat zakłócał skutecznie tzw. widzialność tego, równie skromnego, bloga?  

O Angeli pisałam, po raz pierwszy, 23.02.2012 gdy przygotowywałam do publikacji jej "powrocławskie odczucia"- impresje z grudniowego stażu w 1993. Tamte odczucia opublikowałam ledwie kilka dni później - 27.02.2012. Wszystko zdawało się być "normalnie" aż do dziś. Bo dziś odkryłam zjawisko, zdawałoby się, niewiarygodne.

Chcąc wejść z telefonu na stronę własnego blogu stwierdziłam ze zgrozą; teoretycznie prosto z wyszukiwarki można przenieść się - w sam środek pulpitu nawigacyjnego zapisków Ewy. Co tam środek pulpitu; otwierała się możliwość przeniesienia się na kartę edycji postu. Dałby kto wiarę? Jęknęłam zatem jedynie, cichutko, będąc już choć częściowo uodporniona na najdziwniejsze turbulencje mojego komputerowego wszechświata. 
Co ciekawsze, na publicznie dostępnej stronie nic nie wykazało nieprawidłowości, wyświetlony z nieszczęsnego pulpitu podgląd postu wyglądał zwyczajnie. Dopiero próba edycji odkryła nieodgadnioną a nagą prawdę. Post nie poddawał się żadnej edycji, a zdjęcia widziane przed chwilą nie istniały. Post skasowałam, piszę go niejako od nowa, by w cyberprzestrzeni nie pozostawić nieodgadnionej, czarnej dziury. 

W stażu Głos i Ciało Angela uczestniczyła: 14-20.12.1993

Miał miejsce w Sali mieszczącej się przy wrocławskim Rynku, Tej Sali, przez lata potocznie zwanej czarną. Czarną, ze względu na kolor ścian bowiem jej przeszłość to, wręcz kultowa, świetlista jasność. Tę szeroko znaną przestrzeń nazywamy obecnie Salą Teatru Laboratorium. Wówczas należała do Ośrodka Badań Twórczości Jerzego Grotowskiego i Poszukiwań Teatralno-Kulturowych. [W latach 1989-2006 taką właśnie nazwę nosił dzisiejszy Instytut im. Jerzego Grotowskiego]. 
Po wszechobecnej czerni ścian od dawna nie ma już śladu, od kiedy odsłonięto oryginalne, przepiękne, lekko zwietrzałe cegły. 


Angela Ottone - aktorka, reżyserka, animatorka kultury w zakresie teatrologii, pedagog i tłumaczka. Jest absolwentką Akademii de Filodrammatici w Mediolanie oraz Wydziału Języka i Kultury Włoskiej dla Obcokrajowców w Pizie. Współpracowała, m.in. z Ośrodkiem Praktyk Teatralnych Gardzienice, Stowarzyszeniem Teatr Węgajty czy Centrum Sztuki Współczesnej w Warszawie. Była promotorem Grupy Studnia O. - pierwszej w Polsce grupy zajmującej się sztuką opowiadania i tradycją literatury ustnej. Współpracuje z Włoskim Instytutem Kultury i Akademią Muzyczną w Warszawie. Uważa, że teatr może bardzo pomagać w rozwoju komunikacji językowej, w szczególności międzykulturowej.

W Polsce, już na stałe, zamieszkała w 92., gdy ukończyła 3-letni staż przyznany jej przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych Włoch w dziedzinie teatrologii.

niedziela, 2 listopada 2014

Ludwik Flaszen - Grotowski & Company

Źródła i Wariacje. Wydawca: Instytut im. J. Grotowskiego, Wrocław 2014


Książka składa się z  7  rozdziałów i zawiera 386 stron mieszczących wiele cennych informacji, w tym sporo, mniej lub bardziej znanych, fotografii. Tytułem wstępu jest Kilka słów Eugenia Barby.

Rozdział 3. Głos-Wehikuł; na stronie 117 rozpoczyna się rozdział Medytacje na głos. 
(...) Głos w Medytacjach nie jest muzyką, artystyczną produkcją przeznaczoną do estetycznej kontemplacji. Nie jest sprawdzianem umiejętności czy talentów muzycznych, sztuką produkowania niezwykłych dźwięków. Medytacje nie są też lekcjami głosu ani technicznymi zabiegami nad jego otwarciem. To wszystko może być obecne jako faza w przebiegu Doświadczenia lub jego produkt uboczny.(...)

A czym jest głos? Jest katalizatorem Doświadczenia. Wehikułem, który nas wiezie ku czemuś, co nie jest głosem. Jest latającym dywanem, który unosi nas ku niepotocznemu wymiarowi. Czym różni się głos muzyczny od Głosu-Wehikułu? Głos Wehikuł nie jest produkowaniem czy szukaniem efektów dźwiękowych.  Zapominasz o tym, czy śpiewasz ładnie, czy brzydko i że dźwięki, które wydajesz, mają być efektowne, dziwne, fascynujące, niespotykane. Sam fakt, że śpiewasz, jest najzupełniej obojętny. Śpiewasz, bo ci się śpiewa. I w ogóle nie wiesz, kto tu śpiewa. Najpewniej nie ty. To śpiewa tobą, przez ciebie, to wybrało sobie ciebie, twoje ciało jako instrument. Ale równie dobrze mogło sobie wybrać kogo innego. (...)

Głos-Wehikuł nie ma autora, którego można by wskazać palcem. Głos-Wehikuł staje się możliwy, gdy twoje serce jest czyste. Gdy jesteś pogodzony ze sobą, z innymi, ze światem, gdy całym sobą pojmujesz, że co jest, jest, i ty w tym, i że w tej całości, z którą namacalnie wchodzisz w poufny kontakt, ty sam jesteś tylko drobną cząstką, iskrą, źdźbłem, ziarenkiem, ach, jak mały, jak nieważny jest John czy Jan. 
Głos-Wehikuł nie przychodzi, gdy chcesz błysnąć lub gdy opanuje cie chochlik rywalizacji: ja, John, jestem lepszy albo gorszy od Jana. Wtedy produkujesz efekty, kokietujesz, dominujesz innych i pojawia się dysharmonia.

Nie każdy otwarty głos, nie każda pełna wibracja jest Głosem-Wehikułem. Choć każdy Głos-Wehikuł jest głosem otwartym i pełną wibracją. Śpiew i oddech jest jednym, śpiew i tętno jest jednym. Śpiew, oddech i tętno wchodzą tu w relację symetryczną, i stają się jedną zharmonizowaną konstelacją.  Głos-Wehikuł jest ukrytą - lub jawną - powtarzalnością, zniuansowaną monotonią. Niesie go rytm miarowy, jak bicie serca, jak oddech. Oddech wydaje się tu nieskończony, jakbyś za jednym zaczerpnięciem powietrza wydobył nieskończony strumień dźwięku. (...)

Dźwięk rozwija się w chorał, w hymn, w liryczne rozmyślanie, duetami, tercetami, solówkami, chórami - w wolny psychodram, w rozmowę, w zabawę w głosy, w nieartykułowany wyzwolony krzyk, w tren, w wołanie, w mantry monotonnie powtarzane, w kantyleny, w dzikie wibracje, muzyczne nietemperowane. Ale cały ten repertuar krąży wokół niewidocznego centrum, którym jest cisza.

Muzykowanie głosem, śnienie dźwiękiem, wędrowanie dźwiękiem, rozmyślanie dźwiękiem, lot na dźwięku po nieprzeczuwalnych pejzażach, poznawanie dźwiękiem, gdy rozpoznajemy obrazy o mitycznej rzeczywistości, gdy wibracją przebijamy strefy nieświadomego, wreszcie przebicie się ku wizualnemu bez form, ku światłu, światłu, które napełnia nas łagodnym ciepłem, i kiedy oddech zdaje się mieć długość nieograniczoną,  jakby powietrze nie było nam potrzebne, bo wszystko jest tchem, tchnieniem - wszystko to dzieje się w pewnych warunkach, które - szczerze mówiąc - nie są mi dość dokładnie znane.(...)

Zdarza się tak, że twoje zwierciadło, to, które ci uporczywie towarzyszy, znika - i nie widzisz już swego odbicia, które cię dręczy i każe ci się zaczesać, i poprawić krawat. I nie jesteś rozdwojony na siebie i swego sobowtóra, który cię bacznie śledzi i sądzi. I bywa tak, że twój głos wibruje pełnią i nie wiesz, czy to ty powodujesz głosem, czy głos tobą, i gdzie jest źródło dźwięku - w twych ustach, w piersi, w płucach, w brzuchu, w seksie, czy może w murach sali i w suficie, a może w odległych ciałach niebieskich, w kryształowych sferach kosmosu.

I bywa tak, że twoje ciało jest, jakby nie miało stawów, zupełnie giętkie, i faluje swobodnie, jak podmorska roślina, powolna wszelkiemu przepływowi. I każda twoja czynność jest celowa, i tyle czynisz, ile czynisz, bez nadmiaru, bez niedostatku.
I bywa tak, ze spływa cisza - taka, która nie jest zerem akustycznym, ale czymś, w co zanurzasz się jak w bezpieczną głębię, i zawisasz w niej, a pod tobą nie ma dna, i jest ci jak embrionowi w łonie matki. A kiedy się wynurzasz, widzisz i słyszysz jak pierwszy raz. (...)