niedziela, 2 listopada 2014

Ludwik Flaszen - Grotowski & Company

Źródła i Wariacje. Wydawca: Instytut im. J. Grotowskiego, Wrocław 2014


Książka składa się z  7  rozdziałów i zawiera 386 stron mieszczących wiele cennych informacji, w tym sporo, mniej lub bardziej znanych, fotografii. Tytułem wstępu jest Kilka słów Eugenia Barby.

Rozdział 3. Głos-Wehikuł; na stronie 117 rozpoczyna się rozdział Medytacje na głos. 
(...) Głos w Medytacjach nie jest muzyką, artystyczną produkcją przeznaczoną do estetycznej kontemplacji. Nie jest sprawdzianem umiejętności czy talentów muzycznych, sztuką produkowania niezwykłych dźwięków. Medytacje nie są też lekcjami głosu ani technicznymi zabiegami nad jego otwarciem. To wszystko może być obecne jako faza w przebiegu Doświadczenia lub jego produkt uboczny.(...)

A czym jest głos? Jest katalizatorem Doświadczenia. Wehikułem, który nas wiezie ku czemuś, co nie jest głosem. Jest latającym dywanem, który unosi nas ku niepotocznemu wymiarowi. Czym różni się głos muzyczny od Głosu-Wehikułu? Głos Wehikuł nie jest produkowaniem czy szukaniem efektów dźwiękowych.  Zapominasz o tym, czy śpiewasz ładnie, czy brzydko i że dźwięki, które wydajesz, mają być efektowne, dziwne, fascynujące, niespotykane. Sam fakt, że śpiewasz, jest najzupełniej obojętny. Śpiewasz, bo ci się śpiewa. I w ogóle nie wiesz, kto tu śpiewa. Najpewniej nie ty. To śpiewa tobą, przez ciebie, to wybrało sobie ciebie, twoje ciało jako instrument. Ale równie dobrze mogło sobie wybrać kogo innego. (...)

Głos-Wehikuł nie ma autora, którego można by wskazać palcem. Głos-Wehikuł staje się możliwy, gdy twoje serce jest czyste. Gdy jesteś pogodzony ze sobą, z innymi, ze światem, gdy całym sobą pojmujesz, że co jest, jest, i ty w tym, i że w tej całości, z którą namacalnie wchodzisz w poufny kontakt, ty sam jesteś tylko drobną cząstką, iskrą, źdźbłem, ziarenkiem, ach, jak mały, jak nieważny jest John czy Jan. 
Głos-Wehikuł nie przychodzi, gdy chcesz błysnąć lub gdy opanuje cie chochlik rywalizacji: ja, John, jestem lepszy albo gorszy od Jana. Wtedy produkujesz efekty, kokietujesz, dominujesz innych i pojawia się dysharmonia.

Nie każdy otwarty głos, nie każda pełna wibracja jest Głosem-Wehikułem. Choć każdy Głos-Wehikuł jest głosem otwartym i pełną wibracją. Śpiew i oddech jest jednym, śpiew i tętno jest jednym. Śpiew, oddech i tętno wchodzą tu w relację symetryczną, i stają się jedną zharmonizowaną konstelacją.  Głos-Wehikuł jest ukrytą - lub jawną - powtarzalnością, zniuansowaną monotonią. Niesie go rytm miarowy, jak bicie serca, jak oddech. Oddech wydaje się tu nieskończony, jakbyś za jednym zaczerpnięciem powietrza wydobył nieskończony strumień dźwięku. (...)

Dźwięk rozwija się w chorał, w hymn, w liryczne rozmyślanie, duetami, tercetami, solówkami, chórami - w wolny psychodram, w rozmowę, w zabawę w głosy, w nieartykułowany wyzwolony krzyk, w tren, w wołanie, w mantry monotonnie powtarzane, w kantyleny, w dzikie wibracje, muzyczne nietemperowane. Ale cały ten repertuar krąży wokół niewidocznego centrum, którym jest cisza.

Muzykowanie głosem, śnienie dźwiękiem, wędrowanie dźwiękiem, rozmyślanie dźwiękiem, lot na dźwięku po nieprzeczuwalnych pejzażach, poznawanie dźwiękiem, gdy rozpoznajemy obrazy o mitycznej rzeczywistości, gdy wibracją przebijamy strefy nieświadomego, wreszcie przebicie się ku wizualnemu bez form, ku światłu, światłu, które napełnia nas łagodnym ciepłem, i kiedy oddech zdaje się mieć długość nieograniczoną,  jakby powietrze nie było nam potrzebne, bo wszystko jest tchem, tchnieniem - wszystko to dzieje się w pewnych warunkach, które - szczerze mówiąc - nie są mi dość dokładnie znane.(...)

Zdarza się tak, że twoje zwierciadło, to, które ci uporczywie towarzyszy, znika - i nie widzisz już swego odbicia, które cię dręczy i każe ci się zaczesać, i poprawić krawat. I nie jesteś rozdwojony na siebie i swego sobowtóra, który cię bacznie śledzi i sądzi. I bywa tak, że twój głos wibruje pełnią i nie wiesz, czy to ty powodujesz głosem, czy głos tobą, i gdzie jest źródło dźwięku - w twych ustach, w piersi, w płucach, w brzuchu, w seksie, czy może w murach sali i w suficie, a może w odległych ciałach niebieskich, w kryształowych sferach kosmosu.

I bywa tak, że twoje ciało jest, jakby nie miało stawów, zupełnie giętkie, i faluje swobodnie, jak podmorska roślina, powolna wszelkiemu przepływowi. I każda twoja czynność jest celowa, i tyle czynisz, ile czynisz, bez nadmiaru, bez niedostatku.
I bywa tak, ze spływa cisza - taka, która nie jest zerem akustycznym, ale czymś, w co zanurzasz się jak w bezpieczną głębię, i zawisasz w niej, a pod tobą nie ma dna, i jest ci jak embrionowi w łonie matki. A kiedy się wynurzasz, widzisz i słyszysz jak pierwszy raz. (...)


2 komentarze:

  1. Dreszcz przeszedł podczas czytania... styl i rytm przywiódł na myśl Musila. Dla mnie takim wehikułem jest wzrok, a głos... stoi zepsuty w garażu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Miło, że przyfrunęłaś Bee.
    R. Musil? jeśli, to nie bez kozery. Też pisarz i też krytyk literacki. Na dodatek Fleszen - jako Krakus to też prawie ...Austriak "bez właściwosci", biorąc pod uwagę choćby 'okoliczności historyczne' i emigracyjne życie obu panów :).

    Wzrok-Wehikuł, ciekawe? Gdybyś zechciała poznać i Głos-Wehikuł szybko zrozumiałabyś ewidentną różnicę i... czym prędzej pobiegała do garażu z niezbędnym zestawem narządzi.

    OdpowiedzUsuń